Na Zachodzie mają lepsze stawkiWyobrażacie sobie, że ktoś wynajmuje w Polsce Jeffa Acougha na ślub? Już widzę te śmiejące się gęby polskie: Co? Panie? 15 tysiąców za te ślubne obrazki? Haha! Chyba żeś Pan z konia spodł! Toć ja Ci za flaszkie takie zrobie mojom komórom!
Klienci są tacy jakich ich się wychowa. Jeśli kręcą nosem, że chcecie za dużo, to nie robić. Ja w każdym razie odmawiam. Bo potem zaczną was kojarzyć z niskimi cenami, polecą znajomym, itp.
Zdarzało mi się też fotografować za 200 zł, ale to było 30-40 min. w kościele plus życzenia, a RAWy oddawałem do obróbki zleceniodawcy. 200 zł/h było dla mnie OK.
Poza tym, nie wiem jak na świecie, ale w Polsce nie istnieje coś takiego jak edukacja wizualna. Marne zajęcia z plastyki raz w tygodniu raczej tego nie poprawią.
Co z tego, że klienci oglądają zdjęcia, portfolia, skoro nawet nie czują się kompetentni ocenić ich treści? Jaką mają bazę porównawczą? Własne mniemanie?
Czym wykształcone? Zdjęciami w Fakcie i SuperExpresie? Litości!