Na chwile obecna sprawa wyglada tak, ze list z wszystkimi stratami - nazwijmy to - okolowypadkowymi jest wyslany do firmy ubezpieczeniowej sprawcy (samochodem ktory zostal skasowany swiadkowi, dzien pozniej mial jechac na urlop do Polski - kupione bilety na prom, rezerwacje w hotelach itd itp, + moje szkla) Firma ubezpieczeniowa ma chwile na analize i w optymistycznej wersji poprosi o dowody zakupu, rachunki, potwierdzenia rezerwacji, paragon za szklo. W mniej optymistycznej odmowi wyplaty z jakis tam powodow i pozostanie dochodzenie sprawy na drodze sadowej (tzw Small Claim Court) mozna robic to przez firmy, ktore sie w tym specjalizuja na zasadzie 'no win no fee' (jesli uznaja ze sprawa jest do wygrania, to podejmuja sie jej nieodplatnie a swoje koszta doliczaja do wysokosci zasadzonego odszkodowania i obciazaja nimi firme ubezp. sprawcy) i te firmy to jest chyba najlepsza droga rozwiazania sprawy. Jak powiedzial mi pan pracujacy w jednej z nich - ubezpieczalnie zarabiaja tak naprawde na niewyplaconych odszkodowaniach. Kiedy raz bylem w sytuacji kiedy likwidowano szkode firma zwlekala z orzeczeniem winy swojego klienta przez ponad 3m-ce, zadzwonilem do firmy i w ciagu tygodnia mialem czek w reku z odszkodowaniem (te firmy prawnicze maja czesto stala stawke godzinowa na poziomie 250£ i ubezpieczalnie w przegranych sprawach nie chca powiekszac swoich kosztow - w tamtym przypadku wystarczyl jeden list).
Dinderi - napisz jak sie potoczyla Twoja sprawa. Ja za okolo 2tyg bede wiedzial cos wiecej, napisze.