najlepsza obrona jest atak i odwrocenie uwagi ;-)
Wersja do druku
najlepsza obrona jest atak i odwrocenie uwagi ;-)
moze to do śmiechu może nie ;)
kawałek: film renaty... wyrzuć weksle złe lalalalala ;)
http://mp3.wp.pl/p/informacje/njus/2...1159468104.996
pozdrawiam
Jesteśmy w trakcie zmian ..... dzisiejszy SMG/KRC
PO - 35%
PiS - 19%
SO - 4,6 % na granicy progu
SLD - poniżej (ok 3,5)
inni bardzo mało w granicach 1-2
Kto zna się na statystyce i umie odczytać takie dane ten wie że wszystko rozpatrujemy w zależności od przyjętych stałych błędu i jest to tak wuproszczeniu: +-1, 2 albo 3 % dla każdego wyniku (trzeba o tym myśleć jak o takich widełkach) . Oznacza to że obserwujemy gwałtowny bo ok +-5% dzienny odplyw poparcia z Pis (z wczorajszym obop i wcześniejsze gdzie obie partie były +-równo ok 30%)
Elektorat jest w niebycie bo wszystkim Drastycznie spadło SO, SLD tylko platformie wzrosło ale w sumie nieznacznie (takie w miarę mocne 35%) jak do strat innych graczy .... ciekawie się robi .....
Sondaż przeprowadzony natychmiast po takich wydarzeniach nigdy nie jest miarodajny bo powszechna krytyka i negatywna opinia zawstydza ankietowanych do przyznania się że chcą głosowac na PiS. Podobnie było gdy Kurski wyskoczył z dziadkiem Tuska. Jak się sytuacja uspokoi to straty zmaleją.
pewnie masz rację oby nie odzyskali dawnej formy....
A kto oglądał wczoraj na TVN24 program Moniki Olejnik "Kropka nad i"?
Był jakiś gostek z PiS'u i powiem wam.... żenada.
Monika co chwilka go faczyła i przerywała (i dobrze;))) gostek za to mówił nielogicznie.
ooo tutaj macie info.
http://www.tvn24.pl/454090,magazyn.html
:mrgreen:Cytat:
Zdaniem Marka Kuchcińskiego, winę [...] ponosi Platforma Obywatelska.
Czyli nic sie nie zmienilo :D
A co do sondazy... Te w naszym kraju niestety maja nieco wiekszy rozrzut jak 2-3 procent. Generalnie nagminnie w nich ludzie klamia i potem sa takie historie jak przy ostatnich wyborach.
Zreszta o przeprowadzaniu sondazy tez mogl bym pare ciekawych historii opowiedziec :mrgreen:
Ludzie, czy sondażownie?
Jeśli kłamaliby ludzie, to tendencja najczęściej byłaby stała i po paru próbach dałoby się ją w postprocessingu zniwelować...
Coś w tym jest. Załóżmy że rządzący na początku kadencji dostają więcej deklaracji na 'TAK' bo działa tu zjawisko polagające na chęci przyłączenia się do obozu zwycięzców. Jak się pojawiają afery to nawet wierny elektorat może się wstydzić w sondażach przyznać że dalej popiera władze bo uważa że to będzie równocześnie aprobata dla bieżących działań np. takich jak obecna afera. I teraz niech się sondażownia głowi w którym momencie został przekroczony ten punkt krytyczny między jednym a drugim zjawiskiem i na jaką skalę uwzględnić to w 'postprocessingu' sondażu :)
Właśnie nie zrobienie tego, gdy jest to możliwe, jest manipulacją. Tak jakbyś mierzył krzywą linijką i podawał wyniki. Jeśli wiesz, ze linijka jest krzywa to rzetelność wymaga skorygowania danych.
Dziwnym trafem odchylenia są zawsze w jedną stronę... To zjawisko które opisujesz mówi o zmianie preferencji, a nie o sposobie okłamywania ankieterów.
Swoją drogą to ciekawe, że są partie do których łatwiej się przyznać jak UW, PO, czy nawet SLD i ich sondaże są zwykle zawyżone. I takie, że ludzie nie ujawniają chęci głosowania na nie (Samoobrona i częściowo PiS). To zjawisko faktycznie przekłamuje nieco obraz, lecz jest chyba dla socjologów trudne do zwymiarowania.
Tak tylko musisz wiedziec gdzie i w która strone jest skrzywiona rzeczona linijka, bo tak to korygujesz na ślepo lub na tak zwane wyczucie, doswiadczenie, wiedze , preferencje korygującego - a która z tych metod wybierze korygujacy pozostanie jego tajemnica i tu jest pole do manipulacji.
Ludzie chodzi o pewne tendencje ..... zazwyczaj niedoszacowana jest wieś (drogie badania)
Ja przecież nic nie postprocesuje, tylko zauważam prawidłowość. Nie jestem doświadczalnikiem przecież. Ale co nieco na studiach o statystyce i metodach pomiaru było.
Tomaszu - czy ty tak na serio, czy zapomniałeś uśmiechniętej buźki dołożyć?
Problem z prawem polega na tym, że przeciętny obywatel (no offence) uważa, że skoro potrafi przeczytać treść przepisu/orzeczenia, zwłaszcza w kwestiach mocno nagłaśnianych (lustracja, dekomunizacja czy też zagadnienia konstytucyjne itp.) to już uważa, że "się zna" i w efekcie feruje opiniami głębokimi niczym 20-litrowe akwarium mojego kuzyna. I równie mętnymi. Ewentualnie powiela tzw. "powszechne przekonania" bądź też przeczytane prasowe wyciągi, które ze swej natury muszą upraszczać sprawę aby czynić ją bardziej zrozumiałą dla zwykłego odbiorcy.
Ja ze swej strony staram się nie wypowiadać na tematy, o których nie mam pojęcia - stąd i aktywnym postowiczem nie jestem, bo fotografować się dopiero uczę, a już w kwestiach informatyki - to słowa nie powiem, bo w porównaniu z Tobą mogę jedynie czyścić Ci kulkę od myszki.
Natomiast dokonywanie przez Ciebie ocen działalności orzeczniczej Trybunału Konstytucyjnego jest... no... nie bardzo...
Tak samo lustracja wg Macierewicza - tak ważna sprawa załatwiona w takim stylu? Uchwałą? Kamon man... Tylko jeden "niuans" w postaci pragu sądowej kontroli nad procedurą lustracyjną? Już samo to jest kompletną dyskwalifikacją...
Dekomunizacja sędziów? Czy to, że zostali mianowani za PRLu znaczy, że są "be"? Owszem - można za wszelką cenę dekomunizować, tylko dlaczego w takim razie ograniczać się do sędziów? Może jeszcze dziennikarzy?Nauczycieli? Gdzie postawić granicę, żeby nie zostać Robespierrem?
Nie chcę w żadnym wypadku wybielać tego środowiska. Zdaję sobie sprawę, że wśród sędziów czarne owce też leżą w "gamucie" :) Ale prowadzenie dekomunizacyjnej nagonki może spowodować, iż w ważnych kwestiach sędziowie będą bali się iść pod prąd władzy, żeby nie podpaść. Stąd już blisko do zachwiania zasady "checks & balance".
PS. A z Klona to taki profesor jak z Kwacha magister.
Serio.
Prawo, którego nie rozumieją obywatele, jest do bani. Jak można przestrzegac kompletnie niezrozumiałych przepisów?Cytat:
Problem z prawem polega na tym, że przeciętny obywatel (no offence) uważa, że skoro potrafi przeczytać treść przepisu/orzeczenia, zwłaszcza w kwestiach mocno nagłaśnianych (lustracja, dekomunizacja czy też zagadnienia konstytucyjne itp.) to już uważa, że "się zna" i w efekcie feruje opiniami głębokimi niczym 20-litrowe akwarium mojego kuzyna. I równie mętnymi.
Czynie to na podstawie opinii prawników oraz oczywistych faktów. Np. w Konstytucji jest zapis, że ekstradycja obywatela Polskiego jest zakazana. I co? Nic, sędziowie tak oczywisty przepis łamią. Proces Jurczyka? Czego więcej trzeba? Całe stosy dowodów, których autentycznośc nawet Sąd potwierdził. I znowu nic...Cytat:
Natomiast dokonywanie przez Ciebie ocen działalności orzeczniczej Trybunału Konstytucyjnego jest... no... nie bardzo...
Tak samo lustracja wg Macierewicza - tak ważna sprawa załatwiona w takim stylu? Uchwałą? Kamon man... Tylko jeden "niuans" w postaci pragu sądowej kontroli nad procedurą lustracyjną? Już samo to jest kompletną dyskwalifikacją...
Nie napisałem, jak to zrobic. Nawet w PRL byli porządni sędziowie.Cytat:
Dekomunizacja sędziów? Czy to, że zostali mianowani za PRLu znaczy, że są "be"? Owszem - można za wszelką cenę dekomunizować, tylko dlaczego w takim razie ograniczać się do sędziów?
Z nauczycielami łatwo: zlikwidowac szkoły państwowe. Dekomunizacja ma sens tylko w odniesieniu do urzędników państwowych.Cytat:
Może jeszcze dziennikarzy?Nauczycieli? Gdzie postawić granicę, żeby nie zostać Robespierrem?
Nie chcę w żadnym wypadku wybielać tego środowiska.
A niby czemu? Habilitacje ma normalną i tytuł profesorski na co najmniej dwóch uczelniach. Gdzie w tym kłamstwo i oszustwo?Cytat:
PS. A z Klona to taki profesor jak z Kwacha magister.
Nigdzie. Kwach też skończył studia :lol: To mniej więcej podobnej klasy różnica jak między doktorem hab. z tytułem profesora danego uniwersytetu, który to tytuł jest bardziej honorowy, a profesorem "prezydenckim". Tak, wiem, na świecie są sami drudzy ;-) ale mowa chyba o PL?
W sumie przeciez nawet Pierwszy Mulat jest zdaje się doktorem, hmmm :mrgreen:
Ale on nie mówił, że skończył, ale że ma wykształcenie wyższe.
W PL stanowisko "prezydenckie" świadczy głównie o wpływach w "towarzystwie naukowym", nie o poziomie naukowym. Za komuny przynajmniej było przydatne: łatwiej było dostac paszport na wyjazd służbowy. Teraz to jest pusty relikt, do tego śmieszny.Cytat:
To mniej więcej podobnej klasy różnica jak między doktorem hab. z tytułem profesora danego uniwersytetu, który to tytuł jest bardziej honorowy, a profesorem "prezydenckim". Tak, wiem, na świecie są sami drudzy ;-) ale mowa chyba o PL?
Kaczka też przedstawia się jako profesor mimo że jest doktorem hab.
Być może - niemniej tak jest i basta, jeśli Ci się nie podoba - Twój pech, zrób coś żeby to zmienić. Ja jeszcze pamiętam akcję wymiany tabliczek na uczelni, gdy wyszło zarządzenie, że profesor to ma być profesor a nie "profesor UMK".Cytat:
Zamieszczone przez Tomasz Golinski
Coraz więcej dziedzin życia codziennego jest w szczegółach niezrozumiałe dla przeciętnego człowieka. Prawo nie jest tu żadnym wyjątkiem. Zwróć uwagę, że kiedyś odkrycia kwalifikujące się do nagrody Nobla były (mniej lub bardziej ale były) zrozumiałe dla wykształconego człowieka. A obecnie - rozumiesz co takiego odkryli współcześni nam Nobliści (oczywiście wyłączając dziedzinę w której się kształcisz)?
Prawo w pogoni za zmianami cywilizacyjnymi też musi się specjalizować. Ot, znak czasu.
No to zapytaj prawników na których opinie się powołujesz o prymat umów międzynarodowych nad prawem krajowym...
Taka klauzula oraz zasada lex superior... obowiązuje w każdym państwie prawa. Więc jeżeli jest podpisana umowa ekstradycyjna, lub jakakolwiek inna na podstawie której takiej ekstradycji można dokonać, to nie ma o czym mówić.
Odważna teza. O tyle odważna, że jeszcze żaden kraj nie zdecydował się na całkowite sprywatyzowanie szkół. I o tyle niebezpieczna, że spowoduje drastyczne obniżenie przeciętnego poziomu wykształcenia, zwłaszcza biedniejszych ludzi. Których jest obecnie najwięcej. Którzy stanowią potężny elektorat. I którzy będąc elektoratem niewykształconym staną się jeszcze bardziej podatni na oszołomów w stylu "brunatnego Romka", Endrju czy innych klonów.[/QUOTE]
No tak. Tylko że jest to Twój pogląd, który jest niemożliwy do obronienia. I głoszony zwłaszcza przez tych, którzy w Pałacu Prezydenckim dostali kopa w d**ę a nie tytuł profesora.
Ja go absolutnie nie chce bronić (Kwacha) tylko w czasach kiedy on kończył studia było cuś takiego jak absolutorium, które było równoznaczne z wyższym wykształceniem. Obrona pracy magisterskiej nadawała tytuł magistra. Do tego, żeby przystąpić do obrony pracy magisterskiej potrzebne było wyższe wykształcenie. Śmieszne, prawda. Do obrony pracy doktorskiej nie były potrzebne studia wogóle.
EDIT: Napisałem w czasie przeszłym bo nie wiem jak jest teraz.
Chyba chodzi Ci o tytuł profesora zwyczajnego i nadzwyczajnego (żeby było śmieszniej nadzwyczajny jest niżej niż zwyczajny). Tytuł a nie stanowisko.
Tomku nie bluźnij. Urażasz i obrażasz w ten sposób całą masę ludzi z tytułami naukowymi "prezydenckimi". Według mojej wiedzy na ten temat w PL jest dokładnie odwrotnie. "Uczelnie" (specjalnie piszę w cudzysłowie) żeby podnieść swoją rangę zatrudniają na etatach profesorskich ludzi nijakich z bardzo małym dorobkiem naukowym, często bez habilitacji. Głównie z powodów "reklamowych" - np. nasza uczelnia zatrudnia 27 profesorów. Zapomniano tylko dodać, że to "profesorowie" tacy sami jak w liceum.
popieram Janusza ...
:lol: Niezłe jaja :lol:
Dokładnie. I "nadzwyczajny" to właśnie "profesor uczelni X".Cytat:
Zamieszczone przez Janusz Body
Ej, zara, moment... ale tu rzeczywiście należy rozróżnić tytuł i stanowisko. W tym drugim przypadku rzeczywiście można pewnie zatrudnić choćby i zdolnego studenta jak "assisting profesor" ;-) ale tytułu profesora nadzwyczajnego to chyba jednak byle jaka szkoła nadać nie może?Cytat:
Zamieszczone przez Janusz Body
Rzeczywiście, dobre pytanie ;-)Cytat:
Zamieszczone przez Marcin Jagodziński
Ja mam tytul inzyniera (ale nie magistra) i wg jakichs przepisow (nie wiem jakich) wyksztalcenie to pozwalalo mi pracowac na stanowisku, do objecia ktorego wymagane bylo wyksztalcenie wyzsze :-). Dla jasnosci - pracowalem w instytucji publicznej, gdzie sa takie normy i wymogi.
Pzdr,
Radek
nie, tu się na 99% mylisz. oba te tytuły były nadawane przez władze państwowe. stanowisko profesora nie równa się tytuł profesora nadzwyczajnego.
zresztą o czym my tu :) w świetle ostatnich poPISów, to faktycznie takie rozważania stają się dzieleniem włosa na czworo, wyższe, czy magisterskie -- to są te "semantyczne nieporozumienia" jak się wyraził kaczyński.
Nieeeee.... :) Mamy stopnie i tytuły naukowe. Prof nadzwyczajny to niższy tytuł naukowy nadawany przez CKK (finalnie wręcza go prezydent). Prof zwyczajny to też tytuł naukowy.
Etat profesora niekoniecznie musi oznaczać posiadanie tytułu naukowego. Uczelnia zatrudnia pana X na ETACIE profesora - to tzw prof kontraktowy - posługujący się tytułem profesor (podobnie jak nauczyciel w liceum) niejako "honorowo" - przez okres zawartego z uczelnią kontraktu
EDIT:
inż - tytuł zawodowy
mgr - stopien naukowy
dr - stopien naukowy
dr.hab - stopien naukowy
prof. nadzw. - tytuł naukowy
prof. zwycz. - tytuł naukowy
Tak to się do niedawna "systematyzowało"
aaaa... zawarcie kontraktu "profesorskiego" zwykle jest regulowane w statucie uczelni.
Tomek, jakoś mi to nie pasuje. W czasie kiedy studiowałem na Politechnice, na kierunku Elektronika i Telekomunikacja było dwóch "prawdziwych" profesorów, na całym Wydziale Elektrycznym kilku, może kilkunastu. Zapamiętałem tych z którymi miałem kontakt jako ludzi o dużej klasie i osobowości (dorobku naukowego nie podejmę się ocenić). Pamiętam, że wtedy byłem pewny, że nieprzypadkowo zostali profesorami "prezydenckimi", miałem i mam do nich duży szacunek. Moim zdaniem prawidłowo powinno być tak, że profesorem tytułować powinniśmy tylko profesorów zwyczajnych, pozostali to doktorzy, docenci itp.. Dla mnie profesor to synonim autorytetu, na to trzeba zapracować, uzyskanie tytułu musi być ukoronowaniem kariery naukowej i dydaktycznej. Uważam, że podobnie powinno byś w przypadku sędziów (wspomnianych w wątku wcześniej), prawnik (adwokat, radca, prokurator) u szczytu kariery mógłby "w nagrodę" zostać mianowany sędzią (i dostawać za to dużą kasę), tylko w ten sposób można odbudować prestiż i autorytet tych zawodów. Teraz możesz mieć 30lat i orzekać w sprawach o których słyszałeś na studiach i praktycznie nie masz zielonego pojęcia.
Jeżeli faktycznie jest tak jak mówisz to znaczy, że środowiska akademickie również się degenerują, że doszliśmy do sytuacji w której jedynymi autorytetami będą gwiazdy w rodzaju Paris Hilton.:(
Nic tylko siąść i płakać.
Bez wątpienia jest profesorem. Poza stanowiskiem, jest to również tytuł zwyczajowy.
Prawo musi byc przestrzegane przez wszystkich, więc musi byc przez wszystkich zrozumiałe. A rozumiem istotę wszystkich współczesnych Nobli. Prawo nie może sie specjalizowac, musi byc proste i ogólne.
Nie ma takiej umowy. Ponadto prymat umów dotyczy ustaw, Konstytucja jest nadrzędna i jej przepisy stosują się bezpośrednio.Cytat:
No to zapytaj prawników na których opinie się powołujesz o prymat umów międzynarodowych nad prawem krajowym...
Taka klauzula oraz zasada lex superior... obowiązuje w każdym państwie prawa. Więc jeżeli jest podpisana umowa ekstradycyjna, lub jakakolwiek inna na podstawie której takiej ekstradycji można dokonać, to nie ma o czym mówić.
Każdy kraj miał kiedyś wyłącznie prywatne szkoły. Dopiero stosunkowo niedawno (w skali historycznej) pojawiło się takie zdziczenie jak darmowa edukacja. Większośc ludzi nie potrzebuje edukacji, ani z niej nie jest w stanie skorzystac. Na pewno nie w takiej postaci, jak teraz. Nie ma czegoś takiego (w sensie moralnym) jak prawo do wykształcenia. A problem głosowania przez biedote rozwiązuje się likwidując demokrację.Cytat:
Odważna teza. O tyle odważna, że jeszcze żaden kraj nie zdecydował się na całkowite sprywatyzowanie szkół. I o tyle niebezpieczna, że spowoduje drastyczne obniżenie przeciętnego poziomu wykształcenia, zwłaszcza biedniejszych ludzi. Których jest obecnie najwięcej. Którzy stanowią potężny elektorat. I którzy będąc elektoratem niewykształconym staną się jeszcze bardziej podatni na oszołomów w stylu "brunatnego Romka", Endrju czy innych klonów.
No niewątpliwie mnie to nie dotyczy. A obronic go łatwo. Wystaczy bliżej poznac fakty.Cytat:
No tak. Tylko że jest to Twój pogląd, który jest niemożliwy do obronienia. I głoszony zwłaszcza przez tych, którzy w Pałacu Prezydenckim dostali kopa w d**ę a nie tytuł profesora.
Teraz jest inaczej. Teraz absolutorium nazywa się niepełnym wykształceniem wyższym, dopiero magisterium lub inżynierstwo (błe, nie wiem jakie słowo by pasowało ;) ) daje pełne wyższe. A z doktoratem to możliwe, chyba dotyczyło to Banacha?
Nikogo nie obrażam, bo nie napisałem nic o całej grupie, tylko o tym, co głownie jest wymagane. Profesurę ma wielu porządnych ludzi, ale i wielu drani o miernych wynikach naukowych. Na etacie profesorskim nie można zatrudnic bez habilitacji.Cytat:
Tomku nie bluźnij. Urażasz i obrażasz w ten sposób całą masę ludzi z tytułami naukowymi "prezydenckimi". Według mojej wiedzy na ten temat w PL jest dokładnie odwrotnie. "Uczelnie" (specjalnie piszę w cudzysłowie) żeby podnieść swoją rangę zatrudniają na etatach profesorskich ludzi nijakich z bardzo małym dorobkiem naukowym, często bez habilitacji. Głównie z powodów "reklamowych" - np. nasza uczelnia zatrudnia 27 profesorów. Zapomniano tylko dodać, że to "profesorowie" tacy sami jak w liceum.
Nie zawsze tak jest.
To jest oczywiste. Polecam artykuły prof. Marka Wrońskiego o plagiatach i oszustwach wsród najwyższych kadr uniwersyteckich.Cytat:
Jeżeli faktycznie jest tak jak mówisz to znaczy, że środowiska akademickie również się degenerują, że doszliśmy do sytuacji w której jedynymi autorytetami będą gwiazdy w rodzaju Paris Hilton.:(
Nic tylko siąść i płakać.
Mgr teraz nie jest stopniem naukowym. Jest "niczym" ;) Są dwa stopnie: dr i dr hab oraz jeden tytuł: profesora.
No toż właśnie ten nadzwyczajny to jest uczelniany. Spójrz chocby na wikipedię:
Cytat:
W 1990 uzyskał stopień doktora habilitowanego. Był profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Gdańskiego (1996-1999), a obecnie – Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (od 1999, obecnie na urlopie).
Nie nie jest. Zwyczajowo (wynika z tradycji) dr.hab jest docentem :)
Masz racje mgr nie jest stopniem naukowym ale tytułów profesora jest chyba dalej dwa. Nie jestem na bieżąco w tym względzie.
Apropo's Kwacha - to, że TERAZ jest inaczej nie zmienia faktu, że jak Kwach kończył studia to BYŁO tak jak było. On konczył studia w 1976 bodajże i wtedy to się nazywało wykształcenie wyższe. Podobno prawo nie działa wstecz :)
Piszesz o porządnych ludziach? Jaka jest Twoja definicja "porządnego człowieka"?
Dla mnie, jak siadam do gry w szachy to przestrzegam reguł szachowych i nie lubię jesli w trakcie gry okazuje się, że gramy w warcaby i mój oponent mówi, że wygrał bo ma karetę asów.
Premier przeprasza za Lipinskiego jezykiem Gierka. Towarzysze zawsze chciałem dobrze.... Używa określen Gierkowskich w stylu "warchoły" i Gomułkowskich rok temu staliśmy nad przepaścią. od tego czasu wykonaliśmy ogromy krok naprzód... Ja to wszystko już gdzieś słyszałem i niedobrze mi się kojarzy.
To polityka i tu nie ma co przepraszać - Lipinski i Mojzesowicz powinni zostać zdymisjonowani natychmiast. Pare lat temu Brandt (kanclerz Niemiec) podał się do dymisji kiedy okazało się, że jego sekretaka była szpionem. Jaką miał za to odpowiedzialność? Tajemnica to chyba jest w naturze szpiegostwa.
Tytuł docenta już od dawna nie jest w użyciu, z wyjątkiem może uczelni medycznych. Poza tym, to i tak chyba było stanowisko.
Nie: http://www.buwiwm.edu.pl/uzn/tisn.htmCytat:
Masz racje mgr nie jest stopniem naukowym ale tytułów profesora jest chyba dalej dwa. Nie jestem na bieżąco w tym względzie.p
PRawo nie, ale nazewnictwo się zmieniło. Co innego teraz rozumie się pod pojęciem: wykształcenie wyższe. Ale zgodze się, mógł o tym nie wiedziec.Cytat:
Apropo's Kwacha - to, że TERAZ jest inaczej nie zmienia faktu, że jak Kwach kończył studia to BYŁO tak jak było. On konczył studia w 1976 bodajże i wtedy to się nazywało wykształcenie wyższe. Podobno prawo nie działa wstecz :)
W tym miejscu miałem na myśli "porządnośc" w sensie naukowym: wyniki naukowe, dobre publikacje itd.Cytat:
Piszesz o porządnych ludziach? Jaka jest Twoja definicja "porządnego człowieka"?
Nie wiem już, o czym piszesz.Cytat:
Dla mnie, jak siadam do gry w szachy to przestrzegam reguł szachowych i nie lubię jesli w trakcie gry okazuje się, że gramy w warcaby i mój oponent mówi, że wygrał bo ma karetę asów.
PS. Gdzie Kaczyński używa w odniesieniu do siebie słowa "profesor"? Bo nie wiem, o co kruszymy kopie? W oficjalnym życiorysie na stronie http://lechkaczynski.pl/zyciorys.php to słowo w ogóle się nie pojawia. Jakoś z kampanii wyborczej też go nie pamiętam.
Ten fragment nie był do Ciebie :) to tak ogólnie o kaczkach i całej sytuacji w polityce.
No tak :) Ustaw nie czytuję :) Ale profesor nazdzwyczajny był w starym systemie sprzed 2003 i był to tytuł naukowy. Nie wiem co zrobili z tymi, którzy mieli taki tytuł w momencie wejscia ustawy - ciekawostka. Popytam.
Ja już tylko czekam... i nie mogę się doczekać co będzie dalej. Ale gadki PiSowców traktuję jak kabaret :) Co wiadomości w tivi, to zawsze można się pośmiać a śmiech to zdrowie. Gorzej jeśli wkrótce nie będzie do śmiechu.
Ja uważam, że rewoltę szykują woltyżerki z Górnej Wolty :mrgreen: Proponuję poołać komisję śledczą w tej sprawie :mrgreen: