To mnie najbardziej boli. Mówi się, że jak się ma dobre foty, to one się same obronią. Jednak najczęściej robiłem w mniejszym mieście, gdzie ludzie nie potrafią docenić dobrych zdjęć. W sensie, takie zwykłe "o pyknięte" jak u cioci na imieninach czymś trochę lepszym niż komórka wystarczy, bo przecież najważniejszy jest film...
Zastanawia mnie jak zacząć w Trójmieście - przeprowadziłem się z owej małej mieściny, tam fala pseudoślubowców robiących za 200-300zł (!) ślub totalnie mnie wykończyła. Tutaj z kolei chyba trzeba mieć poważne portfolio żeby się wybić i chcieć coś w granicach 1500-2000 ?