Po 5 latach (!) wrócę do tematu - na początku fotografowałem (jak zapewne wszyscy) analogiem. Powód był prosty - cyfrówek nie było. Po ich pojawieniu się i szybkim wzroście jakości zdjęć przez nie 'produkowanych' przerzuciłem się na czas pewien na cyfrówkę, lecz wróciłem do analoga, kupiłem aparat, szkła i jestem bardziej niż zadowolony.
Czy koszty fotografii analogowej są wysokie? Pewnie, że są. Zakup kliszy + wywołanie kliszy + nerwy czy aby dobrze ją wywołają + indeks + skany + odbitki = to wszystko kosztuje. Na pewno drożej, niż w przypadku cyfry. Czy fotografia analogowa opłaca się? Nie.
Są jednak aspekty 'pozafinanansowe' i to z uwagi na nie właśnie, a nie na koszty, zdecydowałem się na fotografię analogową. Przede wszystkim - w dobie 'klikaczy' czy 'cykaczy', których w każdej części świata jest pełno (niezależnie od tego, czy jest to molo w Sopocie czy Marakesz), masowe stało się strzelanie zdjęć jak leci i czemukolwiek. Leci ptaszek - fota. Zachodzi słońce - fota. Idę na plażę - fota. Trochę to irytujące (przynajmniej w mojej ocenie). Aż głupio czasem pokazywać się z aparatem, bo wezmą Cię za jednego z pokolenia panów po 40stce, z brzuszkiem i sprzętem przewieszonym przez szyję, najlepiej w taki sposób, by odznaczało się logo na pasku.
Fotografia analogowa jest dla mnie pewnym odejściem od powyższego. Przede wszystkim - dzięki wyższym kosztom, dzięki brakowi możliwości natychmiastowego skorygowania ustawień zdjęć robi się mniej. Ale myśli się przy nich znacznie więcej. Cyfrówką ustawiasz P, Av lub Tv, dobierasz resztę ustawień i walisz zdjęcie z przeświadczeniem - nie wyjdzie, ustawię inaczej. Albo nawet bez tego przeświadczenia robisz po prostu masę tych samych kadrów, bo 'potem się coś wybierze'. W moim odczuciu, zdjęcia robione analogiem wychodzą lepiej. Nie dlatego, że fotografują nimi lepsi fotografowie. Po prostu fotografia analogowa wymaga myślenia, przewidywania. Odsetek dobrych zdjęć z klisz w porównaniu z odsetkiem dobrych zdjęć cyfrowych jest nieporównywalny. Sam się łapię na tym, że jak fotografuję cyfrą (pożyczoną, swojej nie mam), to robię zdjęć znacznie więcej, mniej czasu poświęcając na kompozycję i pomysł na zdjęcie. Jakoś tak to działa mimowolnie.
Podsumowując, powtarzając za Charlie Waite'm (lub kimś innym z Light & Land, już nie pamiętam) - wychodź częściej z domu, ale rób mniej zdjęć. W przypadku analoga jest to zadanie znacznie prostsze i przynosi lepsze efekty.
Rzecz numer dwa - warto zacytować Wojtka Cejrowskiego, który na pytanie "jaki aparat jest najlepszy na wakacje czy w podróż" odpowiedział "najlepszy, na jaki Cię stać". Powiedział to jednak w kontekście 'najlepszy, na jaki Cię stać, gdy Ci go ukradną i będziesz musiał kupić następnego dnia identyczny'. Cyfrowej lustrzanki za 8000 i dwóch obiektywów za łącznie następne 8000 raczej następnego dnia się nie kupi. A analoga, który kosztuje mniej, niż przeciętny palacz przepala papierosów miesięcznie - już tak. W takiej sytuacji ma się komfort fotografowania. Jak ukradną - trudno, tylko trochę zdjęć szkoda. Ale dam radę i kupię następny. Za to wszedłem w ciemny zaułek i zrobiłem zdjęcia, których po prostu bałbym się zrobić drogim aparatem cyfrowym o wartości używanego samochodu osobowego.
Fotografie cyfrowe można obrabiać dowolnie bez konieczności zakupu skanera i utraty jakości podczas skanowania. Ale patrząc na te wszystkie przekolorowane zdjęcia cyfrowe, zmasakrowane PhotoShopem, nachodzi mnie myśl, że współczesna fotografia to fotografia w coraz mniejszym stopniu, zaś w coraz większym - grafika. Zdjęcie robi się minutę, po czym następną godzinę spędza przed komputerem selekcjonując 25 tych samych ujęć i obrabiając wybrane zdjęcie. A to trend, który niespecjalnie mi się podoba.
Wracając do tematu - fotografia analogowa jest droższa w 'eksploatacji' niż cyfrowa, lecz daje inne dodatkowe korzyści, które większości fotografom używającym cyfrówek zostały odebrane. Tak ja to widzę.
Pozdrawiam!