Wydaje mi się, że wszystko rozbija się o to, że MM nie odróżnia publikacji od użytku osobistego.

Wszystko co mówi MM jest słuszne w odniesieniu do publikacji, czyli pokazania w TV, w radiu, w gazecie czy na stronie internetowej.

Nie ma natomiast zastosowania w przypadku braku publikacji. Tak jak wspomniał Kolaj, wolnoć Tomku w swoim domku. Przede wszystkim gdyby było inaczej, takie prawo byłoby niemożliwe do wyegzekwowania. Ludzie albo sami musieli by się przyznawać do modyfikacji, albo musieli by być na ciągłym podsłuchu i podglądzie.

Po drugie, co autorowi książki czy muzyki przeszkadza, że jedna osoba, która nabyła jego książkę czy jego płytę, zrobi sobie z niej coś innego, dopóki nie będzie tego prezentować szerokiej publiczności? Dopiero prezentacja szerokiemu gronu stanowi jakiekolwiek zagrożenie. Powieszenie w ubikacji obrazu z domalowanymi wąsami nie ma żadnego znaczenia, poza ewentualnym brakiem gustu właściciela.

Dla mnie to jest dość oczywiste i intuicyjne, pod warunkiem, że rozumie się różnice pomiędzy publikacją a osobistym użytkiem.

Tak więc w mojej opinii Kolaj ma rację od samego początku a całe nieporozumienie rozbija się o rozróżnienie użytku osobistego od publikacji.

Nie wyobrażam sobie żadnego sensownego argumentu przeciw modyfikacji na własny użytek. Poza niszczeniem dobra wspólnego, jakim jest dziedzictwo narodowe. W takim wypadku przerobienie obrazu nie różni się niczym od przerobienia pomnika czy przebudowy zabytku, utracone zostaje coś co przynależy w jakimś stopniu do całego narodu. W przypadku zwykłych utworów nie ma to ni jak zastosowania.