To bardzo zabawnie wygląda... Wy się dwoicie i troicie, wstawiacie zdjęcia, filmiki, a Jan z niezmąconym spokojem cytuje kolejny fragment ulotki reklamowej Samsunga. I zaciera ręce, bo niedługo jego durny wątek będzie miał już dwieście stron.
Natomiast mam małą uwagę do tego, co napisał kolega @
Bangi. Ja wprawdzie nie jeżdżę za bardzo po różnych fajnych miejscach, ale jak byłem ostatnio w Hiszpanii, to odczułem coś zupełnie odwrotnego. Miałem oczywiście aparat i to niemały, bo Pentaxa K1 z "nienaleśnikowym" obiektywem i... Zrobiłem mnóstwo zdjęć, których nie zrobiłbym za Chiny ludowe telefonem. Np. na kameralnym koncercie w pubie, albo nocnych krajobrazów. To raz. A dwa, to reakcja ludzi. Rzeczywiście, z aparatem byłem rodzynkiem w szarej masie smartfonowej, ale zauważyłem, że wzbudzam sympatię. I to w większości przypadków. Po prostu ludzie zdają sobie jednak sprawę (zarówno turyści, jak i miejscowi), że skoro mam aparat, to prawdopodobnie jestem fotoamatorem, pasjonatem, albo jakimś innym "artystom", w związku z czym robię zdjęcia dla przyjemności ich robienia. Gdy mam smartfona, jestem być może nieco głupawym dzieckiem fejsbuka i tiktaka, które próbuje ustrzelić kogoś w kłopotliwej, bądź prywatnej sytuacji (np jak się przewraca, albo całuje z dziewczyną), by zamieścić to później na jednym z wymienionych portali i zebrać milion lajków.
I taką teorię potwierdziłem wielokrotnie w praktyce. Dlatego nie zgodzę się z tym, że smartfon ułatwia robienie zdjęć na wakacjach. No chyba, że nie zamierzamy fotografować niczego innego poza budynkami i samym sobą. Co jednak też może się spotkać z negatywną reakcją społeczeństwa. Po prostu strzelając sobie cały czas selfie, wyglądamy na ciula...