Właśnie planuję przesiadkę z 5DII i mam wypożyczoną R-kę i A7RIII.
Powód do przesiadki: matryca i AF. Robię zdjęcia studyjne ale ilość pudeł w 5D i to co się dzieje w cieniach mnie irytuje.
Cel: zachować szkła EF, mi pasują a szkła sony są potwornie drogie. Nowe szkła R-kowe też ale w testach zbierają rewelacyjne noty.
R-ka:
prawie same plusy, intuicyjny, świetny EVF, lepszy niż w sony. Mimo teoretycznie podobnej rozdzielczości. W sony widzimy że to EVF, w canonie patrzy się prawie jak przez lustro a nawet lepiej.
Szkła EF działają świetnie przez dostarczoną przejściówkę, miły akcent to przestawianie szkła na nieskończoność po wyłączeniu aparatu. W przypadku niektórych szkieł (np 35/2) bardzo pomocne. Chroni przed uszkodzeniem.
AF lepszy niż w 5DII zdecydowanie. Trafia, co przy 135L i 5D nie jest takie oczywiste. W cieniach dużo lepiej. Ogromny plus to górny wizjer, trochę brakuje kółka trybów.
Na koniec, bardzo fajne wzornictwo i materiały wykonania. Wydaje się lekko futurystyczny, w dobrym tego słowa znaczeniu.
A7RIII:
pod względem obsługi podobnie, ale EVF gorszy, ekran gorszy. To co mnie interesuje: AF z przelotką sigmy trafia, wolniej niż na 5D ale trafia a 5D niby szybko celuje ale pudłuje.
Długo bym się nawet nie zastanawiał i brał R-kę gdyby nie matryca w sony, cienie jeszcze lepsze. Może i te w R-ce by nie przeszkadzały bo nie ma w końcu kolorowych plam, ale rozdzielczość wyraźnie wyższa.
Tryb pixel shift, mimo ograniczeń, działa też bardzo dobrze. Co przy martwej naturze czy przy widoczkach daje kolejny kop rozdzielczości. Mimo braku AA nie zauważyłem mory, a daję wredne do tego materiały.
Matryca z sony w R-ce i byłby ideał.
Strasznie przesiadka korci, do mojej pracy nawet bym żył z matrycą 5D przepalając fotki ale niestety ilość zdjęć spudłowanych zniszczyła mi kilka dobrych ujęć.