To się przyczyniło również w dużej mierze do obecnej sytuacji. Mam dokładnie takie samo zdanie na temat warsztatów...
Wersja do druku
"Kiepski" fotograf ślubny tez odgrywa ważną rolę w środowisku, klient ma wtedy porównanie i wybiera tych najlepszych... a tak to niby skąd miałby mieć porównanie...? ;)
Nie napisałem, że najdrożsi, tylko najlepsi. W swoich kategoriach cenowych ;)
jest dokładnie odwrotnie.
kiepski fotograf,( tani bo zwykle niepłacący podatków i na niskim zusie dotacyjnym, a nie dlatego tani że ma dopracowany latami workflow pozwalający mu mieć ofertę dla róznych targetów)... no wieć tani foto wykonał usługę za kilkaset złotych.
1. czy bedą to zdjęcia którymi młoda para bedzie sie chwaliła swoim znajomym i tym samym poleci kolejnym : zamawiajcie zdjęcia U dobrego fotografa bo to świetna pamiątka?
2. czy tania usługa pozostawi "taniemu fotografowi" fundusze na samodoskonalenie warsztatu, dopracowanie reklamy ,dodanie kolejnych usług?
3. czy tania usługa skieruje napływ kapitału i środków do branży ?
3xNIE
Tania usługa to nie tylko zabieranie zarobku kolegom z branży dziś. to przede wszystkim pogrzebanie branży jako takiej jutro. to już widać. Dziś branża zbiera żniwo dotacji i niskiego ZUS dla początkujących.chwile to trwało zanim całkiem rozwalili rynek ale im sie udało. ale czemu mieli sie ceregielić skoro mieli praktycznie zerowe koszty wejścia. ? Mineły dwa lata , zrobili kilka ślubów i odeszli sobie rozwalać inne segmenty usług jak tylko skończył im sie wymagany przez ustawę okres ochronny. a że pozostały zgliszcza coż..... a co ich to ***...e?
ale ich jeszcze można zrozumieć. każdy chce jeść i życ godnie. a jak UP daje kasę za free to biorą. Dzis na fotografię, jutro na utworzenie stanowisk pracy , pojutrze na eco-projekty. natomiast doświadczonych kolegów którzy sprzedali wiedzę, tricki i doświadczenie oraz umożliwili tanie i szybkie zbudowanie pf za kilka srebrników doraźnego zysku, zrozumieć nijak sie nie da. no sprzedaliście jedną/dwie /trzy edycje swoich warsztatów w jakims rejonie Polski. i koniec. nie dość że siebie i kolegów pozbawiliście klientów to jeszcze wrzucając na rynek hordy nowych "fotografów" zarżneliście lub dorżneliście branże w danym regionie.
i doprawdy naiwnym jest liczyć że jakość usługi sie sama obroni. Gówno prawda. Statystyczny klient nie ma pojęcia o jakości. bo i skąd ma mieć jak całe życie obraca sie pomiedzy tanimi dyskontami , używanym autami od niemieckiego dentysty,ciuchami "wszystko po 5 zł" z koszy w supermarketach, smieciowymi programami w TV i kurczakiem z promocji po 2,99 za kg, który to kurczak nigdy nie widział błękitnego nieba i nie czuł zapachu ziemi. Tak, może nam sie to nie podobać ale to jest naturalny ekosystem statystycznego klienta. i w ten eko-system doskonale wpisuje sie usługa" fotośluby w promocji po 299 PLN za zapełnienie płyty DVD pikselami". bo dziś statystyczny klient nic wiecej nie potrzebuje. Najchętniej to by tę usługę kupił w markecie razem z gaciami z kosza "wszystko po 5 zł" co by było szybko i tanio.
Tandeta sie sprzedaje, widze to u siebie jakie sklepy ludzie otwierają i jaki w nich wystrój... zgroza lecz prawdziwa. Uważam, że nie ma co ciągnąć dalej bo nikt z nas na to nic nie poradzi :)
Ja myślę, że statystyczny klient doskonale potrafi odróżnić zdjęcia topowych fotografów ślubnych od zdjęć ze średniej/niższej półki. Tyle, że statystyczny klient zarabia poniżej średniej krajowej i nie widzi sensu wydawania od 3 do 6 tyś na zdjęcia top fotografa, bo ma całą masę innych wydatków. I ja mu się wcale nie dziwię, przeciwnie - doskonale go rozumiem. Zamiast wydawać 5 koła na zdjęcia zalegające w albumie ślubnym wolałbym wydać te pieniądze w inny sposób. Na szczęście nie wszyscy tak myślą :-)
Młodzi , którzy organizują typowe polskie weslele mają sporo wydatków więc nic dziwnego, że szukaja foto za 500 zł. Ja zrobiłem obiadokolację dla najbliższej rodziny w restauracji do 22ej i wsio. Za uzbierane pieniądze ze ślubu, działalności foto wyremontowałem mieszklanie kto inny pojechałby na wczasy lub kupił samochód. Podejrzewam, że będzie to teraz coraz częstsza praktyka, nie postaw sie a zastaw ale skromnie dla najbliższej rodziny. Acha bym zapomniał - mój fotograf (który de fakto okazał sie partaczem) miał dostac 1000 zł, dostał połowe bo miał problem z opanowaniem aparatu na plenerze i nie tylko !
Spodziewałem się bardziej merytorycznej odpowiedzi ;). Właśnie w tym tkwi sedno jak to wyegzekwować w praktyce, bo wprowadzanie koncesji bez możliwości wyegzekwowania to sztuka dla sztuki.
Aż żałuję że na forum nie ma "lajków" :D.
Tyle że tu zasadniczą kwestią jest to, że to nie dotacje, nie szara strefa, nie warsztaty, nie Tusk i nie spisek Bryji ;) jest winien takiego stanu rzeczy tylko to, że koszty wejścia w ten biznes są wyjątkowo niskie, zarówno po stronie sprzętu jak i know-how. Dlatego też nie ma żadnej obawy że nagle w ten sam sposób zostaną rozwalone inne branże bo nie dość żeby w nie wejść potrzeba nierzadko milionów, a setek tysięcy w najlepszym razie to jeszcze zaawansowanej wiedzy, ludzi itd.
Jest dokładnie tak jak piszesz. Dodatkowo konkurencję robią wszyscy pracujący na etacie i dorabiający w sezonie: zus płaci pracodawca, a kilka ślubów zrobionych na czarno po 1000 zł pozwala się dowartościować i jeszcze zostaje kasa na kolejną lustrzankę. Takie dorabianie na boku jest proste łatwe i przyjemne :-) Zawsze to przyjemniejsze, niż zarabianie na swoje hobby noszeniem cegieł na budowie, lub dorabianiem na zmywaku. Wniosek jest jeden: ceny będą dalej spadać, bo o to, że kolejni "artyści" (w tydzień po zakupie pierwszej lustrzanki i zrobieniu obowiązkowego kursu repoglamur) będą się chcieli sprawdzić w fachu ślubnym, to jestem spokojny :-)
Napisałem, że ceny będą spadać, a przykładów, że ktoś robi ślub za free (do "portfolio") już jest sporo. Dlaczego fotografia ślubna miałaby być wyjątkiem? Zobacz jak na przestrzeni ostatnich 10 lat spadły wynagrodzenia reporterów prasowych. To już nie jest praca zarobkowa; to hobby i to na dodatek często bardzo kosztowne (fotografowie na meczach piłki). Podobnie fotografia stockowa: kiedyś trzeba było wydać minimum kilkaset zł na zdjęcie ze stocku. Dzisiaj kupisz to zdjęcie (często świetnej jakości) za grosze. Z tych gorszy 70% kasuje stock, a "reszta" to jałmużna dla fotografa.
Dlaczego piszesz, że od razu na czarno za 1000zł? przecież na umowę o dzieło z odprowadzeniem podatków i rejestracją tego wszystkiego w US to nie jest na czarno a chyba do tych 3-4 ślubów w sezonie nie musi założyć działalności? żeby nie było ja nie robię w ten sposób, w ogóle fotografia to dla mnie hobby. Po prostu nie widzę nic złego, że ktoś może chcieć tak sobie dorobić jeśli jest w tym dobry a jeśli nie to i tak to żadna konkurencja dla tych dobrych.
Panowie bardzo proszę bez polityki 8-).
podtrzymuje apel Kolekcjonera :)
Na rynku to jest fala "profi" bo cala reszta tak trzesie ****mi o poziom swoich umiejetnosci ze nie szkola nowych. A co za tym idzie osoby startujace w tym biznesie (ktore i tak beda to robic jesli chca) psuja rynek, nie liczac normalnych stawek i nie prezentujac odpowiedniego poziomu.
Sami sobie zrobilismy tak ze ludzie teraz szukaja studentow ktorzy zrobia slub za 200zeta a nie fotografow. No ale.... nalezy strzec swojego podwoka bo nie daj boze ktos klientow podbierze.
Z tymi kursami to nie przesadzajcie, bo też sporo dobrego z nich wynikło. Są tacy co zaliczyli wszystkie możliwe i teraz są PRO. To u nas dzielenie się wiedza jest czymś złym. Na zachodzie za opłatą nie ma z tym problemu. Był czas kiedy ślubów było dużo, teraz jest mniej. Rynek potrzebował większej ilości lepszych lub gorszych fotografów. Teraz mamy niż i zmianę podejścia do instytucji małżeństwa. Rynek wszystko wyreguluje. Nie ma co kwękać.
Podobno jest więcej 2 lutego 2013 wzrosną statystyki ślubów - Bankier.pl
A jak komu mało to może wyemigrować do Chin.
Ja nawet jakbym brał ślub to i tak bym fotografa nie brał. Generalnie poza moją estetyką takie wygłupy. Sam fociłem na ślubie kumpla. Lampę musiałem dokupić. Więc na swój sposób dopłaciłem do imprezy. :) Zdjęcia wyszły poprawne, na pewno nie artystyczne. Prawdę mówiąc nigdy wcześniej ślubu na oczy nie widziałem. Sesji nie odbyliśmy. Na szczęście.
Nie ma co się szarpać. Jak kogoś stać i uważa, że warto i że jest mega fotogeniczny, to weźmie kogoś profi. :)
Fotografowanie przestało być wiedzą tajemną. Pstryk i jest. Nawet z 5D MKI i jakąś tą youngnao miałem poprawnie naświetlone klatki.
Często ludzie nie są wstanie odróżnić kremowego bokeh 85 F 1.2 od 85 1.8. :) W ogóle ludzie się na zdjęciach nie znają. Za to 5000 przeliczą na podróż poślubną. W sumie to dużo milsze wspomnienia będą z tego niż z najbardziej artystycznego kotleta.
Zapłaciłem 4100 z książką w 2009r i to była dobra decyzja.
są tacy co nie chcą fotografa na ślubie, są tacy co chcą i płacą, są też tacy co nie solą herbaty...
nie rozpedzalbym sie akurat z czasownikiem "chciec".
moje podejscie odgorne do zwiazku malzenskiego bylo takie, ze jak juz musi byc ten papier (zeby dostac kredyt, itd. itp.) to niech juz bedzie. ale slub i wszystkie te skecze dookola na pewno nie odbyly sie z moich "checi" a wrecz wbrew nim. fotografa szczesliwie mialem po znajomosci, ale jakbym nie mial... zapewne nie chcialbym za te kilka zdjec placic, a jakby sie to mimo wszystko odbylo to rowniez nie z moja checia...
ok, są tacy co nie chcą ale muszą fotografa na ślubie mieć, są tacy co chcą chociaż nie muszą i są tacy co nie solą herbaty...
To i ja się dołączę. Sam brałem ślub w 2009r. Zapłaciłem relatywnie tanio 2900zł o ile dobrze pamiętam jednemu z bardziej znanych fotografów (nawet na tym forum), bo był to mój kolega. Fotki mam. Bardzo fajne. Podobają mi się. Leżą w szafce ;) Nawet ostatnio oglądałem, po jakimś dłuższym czasie. Z perspektywy czasu, nie wiem, czy teraz zdecydowałbym się na zdjęcia za tyle pieniędzy. Myślę, że wolałbym przeznaczyć tę kasę na coś innego. Patrząc jednak z innej strony, były to momenty w moim życiu, które już się nie powtórzą i które warto było uwiecznić, a jak uwiecznić to niech to już będzie dobrze, a jak dobrze to nie może to być student za 200zł, nie ujmując nic umiejętnościom studentów. Myślę, że za produkt jakim jest dobrze wykonane zdjęcie, a na zdjęciu jest uchwycona odpowiednia chwila, a to wszystko ma jeszcze jakiś wygląd artystyczny i przypomina sztukę, warto zapłacić. Pytanie tylko ile i czy nas na to stać. To, że branża ślubna zdycha to ja bym nie powiedział. Mój kolega od ładnych paru lat jest obłożony umowami na wykonanie zdjęć na ślubach na dobre 2 lata z wyprzedzeniem. Inni też specjalnie nie narzekają z tego co od niego słyszałem, więc nie wiem gdzie ta branża zdycha, może nie u nas ;)
ja to w ogóle dziwię się ludziom którzy na ślub i wesele są skłonni wydać kasę równowartą miesięcznemu pobytowi gdzieś na drugiej półkuli no ale ok, dzięki temu i mnie coś z tego skapnie :cool:
A ja się dziwię że ktoś robi zdjęcia, zarabia nawet na tym i pisze takie brednie. Ale tak właśnie teraz jest. Miernoty robią zdjęcia, zarabiają na tym i nawet nie rozumieją po co jest fotografia... Sprzedaj człowieku aparat i zmień hobby... I to nie jest hating, to dobra rada płynąca z przekonania. A może kiedyś za 40 lat kiedy weźmiesz do ręki rodzinny album zrobiony przez kogoś, kto wie czym jest fotografia, zrozumiesz że było warto zapłacić... Bo w albumie zobaczysz siebie młodość, rodziców, ludzi którzy odeszli, samochody, którymi już się nie jeździ.... Zobaczysz uśmiech dziadka, dokładnie taki jakim być powinien... I jak zdjęcia będą zrobione dobrze, to wywołają łzy, a jak źle... No to pewnie nawet albumu nie obejrzysz do końca... I za to warto zapłacić, a nie za foto pstryki...
Bernard Wybierała
Czy ludzie idą jedynie do kościoła/usc czy robią jeszcze przyjęcie to i tak muszą się ubrać, kupić obrączki itp. Jak ktoś robi wesele to jego koszty w zasadzie pokrywają zaproszeni goście - nie ma co się łudzić , że ktoś przyjdzie na samą ceremonię i wsadzi 500zł do koperty, choć oczywiście są wyjątki. Można zaoszczędzić tylko na zdjęciach i filmie....albo żyć w wolnym związku i pojechać na miesięczną wycieczkę ;)
Tych, którzy wadają tą kasę na koryto, alkohol i hotele dla gości, których zobaczą pierwszy raz w życiu też krew zalewa bo woleliby "spędzić miesiąc na drugiej półkuli".
Taki się zrobił łańcuszek zależności, że nie każdy potrafi to przerwać.
W kontekście całkowitych wydatków weselnych optymalizacja ceny akurat usługi fotograficznej trochę irytuje.
I jeszcze jedno, Centur - w moim poście - kiedy go przeczytałem ponownie - mógłby ktoś odnieść wrażenie - że krytykuje Twoje prace, czy to, że Ciebie nazywam miernotą... Tak nie jest, nawet wszedłem na Twoją stronę żeby rzucić okiem - i tym bardziej dziwi mnie, że ktoś kto "ma oko", pisze to co pisze... :)
Według mnie kto ma sobie poradzić to sobie da radę. Jak ktoś jest dobry to wszędzie go znajdą. W.g mnie normalne zjawisko konkurencji nie tylko w tej dziedzinie, gdzie nie patrzysz non stop promocje obniżki przeceny. Sami piszecie, że nie wzięlibyście fotografa z "górnej półki". Skoro znawcy tematu i ludzie doceniający "artystyczną" stronę fotografii ślubnej nie widzą potrzeby płacenia zawodowcowi za wykonaną pracę to co taki przeciętny człowiek jak ja, będzie przepłacał? Nie, skoro "różnicy" nie ma. Trzeba się umieć sprzedać w dzisiejszych czasach taka prawda(każdy liczy kasę i wszystko chce za pół darmo). Nie jestem mistrzem, profesjonalista, nawet dobry w tym temacie nie jestem. Mimo tego czy wam się to podoba czy nie będę to robił nie z pasji nie z powołania tylko dla pieniędzy. Nie ma co ukrywać zastrzyk gotóweczki jest dobry. Staram się doskonalić warsztat i własne umiejętności. Staram się aby było coraz lepiej i iść trochę do przodu a nie cofać się w rozwoju. Coś nie coś jest lepiej. Sprzęt jakiś jest ale sam doszedłem do wniosku że nie potrzeba nie wiadomo czego jak ktoś umie "łapać" światło i emocje to dobre zdjęcie będzie nawet dobre przy "nisko budżetowym sprzęcie". ZUS? Usługi za kwotę rzędu 3.000 zł? Nie stać mnie przy dorywczej pracy umowa zlecenie na płacenie nawet obniżonej składki dla nowo otwartych firm. Nie mam doświadczenia sprzętu i jakość moich usług nie jest tyle warta i druga sprawa kto tyle zapłaci. Niestety póki co jestem słaby jakaś praca jest śluby dorywczo. Jakoś się da coś odłożyć i dołożyć do sprzętu i jakiś książek żeby coś poczytać. Nie ma co biadolić trzeba zająć się doskonaleniem własnych umiejętności i warsztatu, z narzekania i mówienia jeszcze nigdy nic się nie zrobiło samo. Jak tak czytam to mam wrażenie że najwięcej narzekają Ci którzy mają najwięcej sprzętu doświadczenia i największe możliwości.
ciekawi mnie ile osob ma w domu, w salonie (w duzym pokoju, no :D ) wypieszczone zdjecie np. widoczkowe - indywidualne, zamowione od fotografa.
a ile ma jakas tanioche z Ikei wzglednie w porywach zamowione na Redbubble czy czyms w ten desen - ale nadal nie przekraczajace ceny 50~100 PLN
dlaczego jest to niby w porzadku, ze za widoczek (czy nature) klient ma prawo nie przeplacac, ale jak przychodzi do kotleta to nagle ceny z czapy (kilka tysiecy PLN) mialyby byc OK? jak Kalemu ukrasc krowa to juz zle?
sprzet w ostatnich latach ostro poszedl do przodu, nawet amatorowi jest latwiej zrobic poprawne zdjecia. wiec sila rzeczy roboty dla fotografow eventowych bedzie coraz mniej. nie widze powodu dla ktorego mialbym tu ronic lzy, jesli podobny proces juz dawno wykonczyl profesjonalna fotografie podroznica czy landszaftowa. gdzie obie dzialki generuja fotografie, ktora, delikatnie rzecz ujmujac, duzo lepiej sie oglada... i ci fotografowie juz dawno dostosowali sie, albo znalezli inna branze.
Patrząc zupełnie z boku (mam wrodzoną awersję do wykazywania jakiejkolwiek aktywności we wszelkich formach kotletografii, ba nawet wykonywanie pamiątkowych rodzinnych zdjęć sprawia mi duża przykrość): "wypasiona" fotografia ślubna to była moda, utrzymująca się kilka lat. Moda ta, jak każda inna wcześniejsza, kiedyś musi się skończyć i wnioskując z postów poprzedników właśnie się to dzieje. Ogólnie niewesoła sytuacja ekonomiczna w Polsce (czy nawet ogólniej, w Europie) tylko potęguje ten efekt, bo ludzie nie mając pewnych perspektyw na przyszłość mniej chętnie wydają pieniądze na rzeczy, które nie są im niezbędne. Podejrzewać można ze fotografia ślubna, prędzej czy później, znajdzie się w miejscu gdzie teraz jest reporterska - żyje z tego bardzo wąska grupa osób, tych z najlepszą marką bądź najbardziej zdeterminowanych a reszta, foci sobie bo lubi a jak wpadną jakieś pieniążki to się cieszy że zwróci się chociaż cześć wydatków poniesionych na sprzęt.
Generalnie fotografia, dzięki "cyfryzacji", wzrostowi dostępności sprzętu i diametralnemu spadkowi jego cen (na przestrzeni ostatnich 15 lat) a także bezpłatnemu bądź niskokosztowemu dostępowi do wiedzy doszła do momentu w którym podaż zdecydowanie przewyższa popyt a w takiej sytuacji utrzymanie wynagrodzeń na atrakcyjnym dla fotografów poziomie jest raczej niemożliwe.
Jak w każdym innym wątku, najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy o dyskutowanej rzeczy wiedzą najmniej, bo się tą konkretną działalnością nie zajmują. Wiedzą rzecz jasna wszystko lepiej i mają w pogardzie tych, co pytają. Tak jest ze sprzętem tak jest i tu. Wypowiedzi wartościowych takich jak ta MacGyvera praktycznie nie ma, tylko bicie piany przez lepszych fotografów, którzy kotleta w życiu nie zrobią, bo ich wrażliwość artystyczna na to nie pozwala. Dziecinada i żenada.
Tak potaniał. Nikon F 5 body kosztował niecałe 12 tysięcy a D 4 ? O D3x nie wspomnę. Kiedyś te 15 lat temu oddawałeś filmy do laboratorium i miałeś z głowy. Teraz musisz mieć komputer, monitor i soft a do tego mnóstwo zmarnowanego czasu. Za ten zmarnowany czas, wywoływanie RAW sklejanie zdjęć jednym słowem obróbkę winien płacić klient ale w większości nie potrafi tego docenić bo zdjęcie to tylko zdjęcie. Podobne ma ze swojego aparatu zrobione „z palca”
no, jak robiles na slajdach i chciales oddac wyniki do klienta, to jeszcez daleko bylo do konca...
co stoi na przeszkodzie, zeby uzywac JPEG-ow, skoro klient "podobne ma ze swojego aparatu"? po co w takim razie marnowac czas na RAW-y, jesli klient tego nie doceni?
Można było stykówki zrobić na odwracalnym papierze a ja miałem przenośną podświetlarkę do slajdów. Ja nie narzekam. Nigdy nie robiłem w RAW. Wiesz ile przeciętny klient ( młoda para ) czeka na zdjęcia ślubne?
Sergiusz, nie porównuj wartości bezwzględnych cen, które dzieli kilkanaście lat (najprostszy wskaźnik, minimalne wynagrodzenie, od roku 2000 wzrosło o, mniej-więcej, 150%). Laby też pobierały opłatę za swoje usługi, podobnie jak filmów nikt nie rozdawał za darmo.
Oczywiście trudno polemizować z tezą że za czas poświęcony na obróbkę zdjęć klient powinien płacić, podobnie jak kiedyś za to co zrobił lab, ale jak nie chce bo twierdzi że nie widzi różnicy to co mu zrobisz? Możesz zmienić klienta, na takiego co będzie chciał zapłacić albo zawód, jak się taki jednak nie trafi.
Coraz więcej jest zawodów (lub konkretnych specjalizacji w tychże zawodach) które zamierają, bo nikt nie chce za wykonana prace płacić tyle ile jest naprawdę warta.
Wydaje mi się, że jest to bardzo interesujący temat ale na oddzielny wątek. Kiedyś oglądałem rozmowę w TV z Franciszkiem Starowieyskim i zanim „wyłączyli mu prąd” zdążył powiedzieć, że ludzie w naszym kraju mieszkają jak świnie przy pustych ścianach a szczytem dobrego smaku są obrazki z marketów. Ostatnio w TVN 24 w „Inny punkt widzenia” był bardzo interesujący wywiad o stanie naszej fotografii z Krzysztofem Gierałtowskim. Niestety coś mi się zdaje, że cenzura nie dopuści go do wydania internetowego. Nie wiem jak jest w Kraju Wiatraków ale w Syrenim Grodzie nie potrafię wskazać miejsca gdzie można kupić zdjęcia. Sporadycznie ktoś coś próbował tak jak Profilab ale tak aby wejść i kupić oprawione zdjęcie z sygnaturą lub na jego podstawie zamówić pod wymiar jakąś pracę to nie słyszałem. W dużym pokoju miejsce mam zarezerwowane na coś zupełnie innego ale w tak zwanym moim pokoju mam dwa zdjęcia Andrzeja Tylko z koncertu Kultu a w kiblu akt na czerpanym papierze znanego artysty.
MacGyver- tyle, że te 15 lat temu większość „ślubniaków” miało swojego laba do tego ciemnię markowy powiększalnik i procesor do papieru a często prasę do naklejania na piankę zdjęć. Małego obrazka raczej nikt nie tknął a zawodowe zdjęcia robiło się średnim formatem. Rozmawiałem kiedyś z przedstawicielem Hasselblada i podobno cyfrowy sprzęt tej firmy był bardzo popularny wśród osób parających się tym gatunkiem fotografii na Bałkanach. Sam widziałem jak w Serbii ktoś robił zdjęcia plenerowe i miał dwa body Leica S2 Rozmawiałem też kiedyś z fotografem z Hiszpanii i ze ślubu robi kilka zdjęć a nie kilkaset. I za te kilka trzeba słono zapłacić nie mniej klientów mu nie brakuje. Z racji lektury wątku odwiedziłem strony naszych wiodących w temacie fotografów. I co do obróbki i wydobywania szczegółów to i Ansel Adams by poczerwieniał. Ale reszta to niestety lipa. Jeśli ja widzę nogi obcięte w kostkach ( punkt podparcia ) to i to samo widzi klient. Tyle, że on widzi, że coś jest nie tak. Centralne kadrowanie jest nagminne, płytka GO bez uzasadnienia, brak określonego kierunku fotografii itd. wiodący są kopiowani i obróbka jest podobna jak i reszta. Stąd nie dziwmy się, że tego nikt nie będzie chciał z czasem kupić. Wydaje mi się, że osoby znające zasady fotograficzne ( w tym fotografii ślubnej) bez względu na mody i wahania rynku będą miały klientów.
w kraju wiatrakow jest tak samo. szczytem wypasu jest wydruk rodzinnej foty na plotnie 60x90, ale w 90% przypadkow jest to ktoras z tanich reprodukcji z Ikei. najczesciej czarnobiala, bo pasuje do bialo-szaro-czarnego wystroju 99% holenderskich domostw (nie zartuje, oni sa tak masakrycznie schematyczni), a wiec bialych scian, bialych szafek (z Ikei) i szarych mebli (z Ikei).
ale to generalnie nie jest narod milosnikow kultury i sztuki, to sa potomkowie kalwinistow: kupcow i chlopow - oni licza dutki nie egzaltuja sie rzeczami, ktore nie generuja pieniedzy a tylko zabieraja czas. w ogole w zakorzenionym tu doglebnie kalwinizmie przyjemnosc jest grzechem, wiec szanujacy sie autochton nie marnuje pieniedzy na takie rzeczy jak sztuka ;)
przypadek jest jednostkowy, nie nalezy go ekstrapolowac (bogu dzieki!) na inne kraje Europy Zachodniej. juz chocby Belgowie sa zupelnie normalni ;)
wydaje mi sie ogolnie, ze ten biznes nie istnieje offline i jesli chcesz to musisz albo szukac sobie autora (np. plfoto) i zamawiac osobiscie powiekszenie albo korzystac z serwisow typu 500px.com czy wyspecjalizowany w tym Redbubble.com . to poniekad ma sens bo daje Tobie jako klientowi bardzo szeroki wybor i nadal przystepna cene. tyle, ze sobie nie obejrzysz jakosci przed zakupem...
Tak sobie myślę, że klient wie czego może się spodziewać za daną cenę. Wie też czego może się spodziewać w ogóle. Jak ktoś bierze ślub w brzydkim, nieciekawie oświetlonym kościele to mu i najlepszy fotograf nie pomoże. Starczy ktoś kto walnie lampą i już. :) Chyba, że są profi którzy się rozkładają z oświetleniem studyjnym.
W pokoju na ścianie mam reprodukcję tego: http://leblandia.republika.pl/prowin.../beksinski.jpg. Więcej miejsca nie mam. :(
A ślubów nie trzeba robić D4 i D3x. :) Nie wiem jakie tam największe powiększenia się daje do albumów, ale pewnie i 12 MPX wystarczy. FF jest miłe, ze względu na niższe szumy i GO. Ale FF nie są już nie wiadomo jak drogie.
Sergiusz po raz pierwszy chyba się z tobą po części zgadzam... Jednak nie jestem przekonany czy gust przeciętnego Kowalskiego pozwala mu rzeczywiście zobaczyć że coś jest nie tak na zdjęciu, czy też tylko że coś jest nie tak z ceną...
No bo ktoś kto fotografuje i bierze za to kasę, jednak podstawowe zasady znać powinien... A często nie zna...
Bernard Wybierała
Bardzo długo. Liczy się w miesiącach.