Wiem, wiem.
Ale mało kto o tym wie, a zarzut braku właściwości miejscowej trzeba podnieść przed wdaniem się w spór co do istoty sprawy.
Wersja do druku
Wiem, wiem.
Ale mało kto o tym wie, a zarzut braku właściwości miejscowej trzeba podnieść przed wdaniem się w spór co do istoty sprawy.
a macie zapisy w stylu: "fotograf nie odpowiada za nieprzybycie na wesele lub spóźnienie się z przyczyn od niego niezależnych" (np wypadek po drodze) albo że "młodzi odpowiadają za zniszczenie sprzętu przez gości weselnych" ???
Ten drugi zapis jest niezgodny z prawem. Za zniszczenie sprzętu odpowiada konkretna osoba, która go zniszczyła. A co do pierwszego, to ja mam taki zapis: "Żadna ze stron umowy nie będzie odpowiedzialna za niewykonanie, bądź nienależyte wykonanie swoich zobowiązań wynikających z umowy, spowodowane zdarzeniem pozostającym poza jej kontrolą lub niezależnym od niej, włączając w to m.in. choroby, wypadki, zamieszki, strajki, katastrofy naturalne i inne podobne zdarzenia losowe".
Ale ja jestem życzliwy zawsze :) Trafiali mi się "trudni" klienci i gdyby nie szczegółowa umowa, to mogło być różnie. Wolę dmuchać na zimne.
Zapis, że jeżeli sprzęt ulegnie zniszczeniu w trakcie zlecenia lub kradzieży odpowiada za to organizator imprezy, czyli PM - wiadomo.
Jeśli fotograf z przyczyn od niego niezależnych nie może stawić się w miejscu realizacji zlecenia (dzieła, utworu - różnie ludzie piszą) zapewnia 'zmiennika', który reprezentuje poziom nie niższy niż oferowany przez właściciela firmy, czy tam blablabla.
Nie biorę również odpowiedzialności za świadome (lub nie) uniemożliwienie wykonania zdjęć w kluczowych dla utworu momentach. Przysięga, oczepiny. Nie mam wpływu na widzimi się księdza, lub na Ciotkę Zosię, która z nokią przed ołtarzem, z odległości 30cm chce zrobić fotkę na przysiędze...
a i zapis o którym pisałem ostatnio, jest całkowicie zgodny z prawem, bez cienia wątpliwości
briho - jak wiadomo, polskie prawo to już w rzeczy samej oksymoron. Nie tylko patrząc na obecne wybory :)
Moja umowa onegdaj, również powstawała pod ścisłym, dobrym prawniczym okiem. Nie wykreślono mi tego zapisu. Może się prawo zmieniło, albo po prostu w zależności 'jaki lekarz - różna diagnoza'.
A może w ogóle wprowadzić zapis że fotograf może odmówić wykonania umowy według własnego uznania i bez podania przyczyn (np. w związku z brakiem weny w danym dniu) - to powinno załatwić sprawę całkowicie :lol:.
"Zleceniodawca oświadcza, iż nie ponosi odpowiedzialności za brak urody fotografowanych osób, co będzie znajdowało odzwierciedlenie w przekazanym materiale fotograficznym."
Ja też się nauczyłem doświadczeniem, że im bardziej dokładnie spisana umowa, tym większe zabezpieczenie dla mnie 8)
Moja umowa ma 4 strony i nie czaje jak można tak trudne do określenia dzieło, jakim jest reportaż ślubny określić warunkami na jedną stronę A4?
jestem przekonany że jeśli dotrzymujesz słowa, dobrze wykonujesz swoją pracę w zupełności wystarcza umowa jednostronicowa...
A ja jestem przekonany, że Twoje przekonanie jest oparte na marzeniach :mrgreen:
Znaczy, że wszyscy ludzie są fajni i mili, a tak zwany "trudny klient" (czyli pospolicie pisząc troll, suchar, żałosny typ), to mitologiczny stworek jak Elf? ;)
@af-p jak zaczynałem miałem umowę na pół strony. Każdy kłopotliwy klient był przyczyną do dopisywania kolejnych punktów. Na rozmowie przy podpisaniu umowy zazwyczaj jest bardzo na luzie, klient w zupełności akceptuje twój styl pracy i w 90% nie ma problemów, obie strony są na koniec zadowolone. Czasami jednak trafia się "trudna panna młoda" i oprócz ustaleń słownych warto mieć pewne sprawy zapisane w umowie. Problemy jakie napotkałem dotyczą najczęściej braku akceptacji własnego wyglądu a w szczególności źle wykonanej fryzury ślubnej albo źle dobranego rozmiaru sukni ślubnej (gdzie PM jest tak ściśnięta, że się wylewa z gorsetu):D Tylko, że jako fotograf jaki mam na to wpływ? Dlatego zapis w umowie zaproponowany przez MC_ mimo, że trochę żartobliwy bardzo chciałbym mieć w swojej umowie :)
dla mnie to najbardziej absurdalny zapis z jakim sie spotkałem, odkąd mam styczność z branżą ślubną.
Nie wyobrażam sobie, żądać od młodych zapłaty za np lampę, która została przewrócona ze statywem, zahaczona przez któregoś z gości.
Od tego jest ubezpieczenie sprzętu!!
a śmiej się, na zdrowie, może mam szczęście ale na kilkanaście lat wykonywania m.in. tego typu zleceń trudny klient trafił mi się tylko raz. I nie chodziło o jakość zdjęć, on po prostu nie chciał zapłacić kwoty która była zapisana w umowie, albumu do dzisiaj nie odebrał...
Czasami niezależnie od tego jak wykonasz swoją pracę, klient może mieć nieuzasadnione pretensje. Np. jak często zdarza się wam, że klient pyta dlaczego na zdjęciach nie ma jakiegoś tam wujka Mietka, czy cioci Aliny? Bez zapisu w umowie o tym, że wykonujesz reportaż, a nie katalogowanie gości weselnych stwarzasz sobie niepotrzebne problemy. Albo taki przykład - klienci już po wykonanym reportażu ciągle przekładali termin pleneru i przez prawie pół roku nie mogliśmy się umówić, co oczywiście oznaczało, że przez ten czas nie otrzymałem zapłaty za wykonaną pracę. Dodałem więc do umowy zapis, że sesja musi zostać wykonana w ciągu miesiąca od ślubu, w przeciwnym razie oddam tylko reportaż, a cena nie będzie niższa. Od tamtej pory już nie trafiłem na parę, która by się rozmyśliła i nie chciała zrobić pleneru. Jeszcze inny przykład, taka w sumie błahostka, ale wkurzająca - swego czasu klienci mieli do mnie pretensje, że umawialiśmy się na album z kremowymi kartami, a ja oddałem im z czarnymi. Wystarczył rzut oka na umowę i wątpliwości się rozwiały (oni niby swój egzemplarz umowy zgubili). Ja właśnie zapisuję do umowy takie szczegóły jak kolor kart, rozmiar, ilość kart albumu, czy nawet kolor okładki. Nie dlatego, że niedobrze wykonuję swoją pracę, ale żeby zabezpieczać się przed tego rodzaju klientami. Zresztą działa to w obie strony, bo im bardziej szczegółowa umowa, tym mocniej zabezpiecza również interesy klientów.
mam taki sam zapis
Skądś to znam. Kilka rozmów z para przed ślubem z mojej oczywiście inicjatywy: nie zależny im na niczym, mają w du... gości, zdjęcia, generalnie obecność fotografa na ślubie. Na plenerze w każdym kadrze mam butelkę z piwa, jak nie w ręce młodych, to w kieszeni garnituru.
Finał taki, że młodzi maja pretensje o to, że w sumie to robiłem im zdjęcia na weselu z gośćmi, których oni tak na prawdę nie lubią (albo ktoś z rodziny nie lubi sie z innym z rodziny, z którym to jest na zdjęciu) i za bardzo nikomu tych zdjęć nie pokażą z tego powodu
Właśnie z tego powodu, mam zapis, że pełną sumę za usługę mam otrzymać do dnia zlecenia.
" Branża ślubna zdycha.."?
Może nie wszystko stracone? Może ratunek nadejdzie ze strony pederastów, gdy otrzymają zgodę na śluby?
Prosiłbym o nie rozwijanie tego tematu.
Nawiązując do tematyki umów na piśmie, uważam że są one nieodzownym elementem. Po pierwsze trudno byłoby wyegzekwować przed sądem kwotę należną od klienta w razie braku zapłaty z jego strony czy wstrzymywania się z obiorem produktów. Ponadto w mojej umowie stosuję klauzulę, która ubezpiecza mnie przed ewentualną rezygnacją z usług. Skutkuje to tym, że klient w razie rezygnacji z moich usług (po określonej dacie, po której jestem pewien że będzie mi ciężko kogoś innego znaleźć na ten termin ) płaci całość kwoty za usługę, mimo że do jej wykonania nie doszło. Miałem taki przypadek w ubiegłym roku. Klient zrezygnował 2 tygodnie przed datą uroczystości :)
Ernestoo, klient zapłacił mimo że zrezygnował? Według mnie to jest już bardzo hardcorowy zapis w umowie, pewnie też nie do końca zgodny z prawem ;)
Czy ja wiem cxy niezgodny. .. spotkałem sie juz kilka razy i sam mam podobny zapis aczkolwiek moja usluga nie dotyczy foto...
Wysłane z mojego SM-T230 przy użyciu Tapatalka
W mojej branży też są takie zapisy (odnośnie ostąpienia), nie sądzę żeby to było niezgodne z prawem.
Nie będę się spierał, być może macie rację. Ale w takim razie trzeba by też dopisać do umowy punkt, że jeśli fotograf nie wykona zlecenia, to wypłaca Młodym odszkodowanie w takiej samej kwocie. A co jeśli klient np. poważnie zachoruje na kilka dni przed i przełoży ślub bliżej nieokreślony czas? Wtedy też ma płacić karę, czy jest to uzależnione od przyczyny rezygnacji? Według mnie bardziej sensownym zabezpieczeniem jest po prostu pobieranie odpowiednio wysokiego zadatku przy podpisywaniu umowy.
Co masz na myśli - odpowiednio wysokiego zadatku? Bo nie może on być zbyt wysoki.
Na tyle wysokiego, żeby klient nie próbował ot tak sobie zrezygnować z umowy, bo np. tydzień przed ślubem stwierdził, że zdjęcia zrobi jednak wujek Stefan. Ja pobieram zadatek 30% wartości zlecenia i myślę, że jest to wystarczający "straszak". Ważne, żeby używać w umowie określenia "zadatek", a nie "zaliczka", bo zadatku nie trzeba zwracać. Ja mam jeszcze zapis w umowie, że po jej podpisaniu rezygnacja przez klienta z którejkolwiek części fotoreportażu oraz pleneru nie spowoduje obniżenia ceny za usługę.
jestes na 1000% pewien że prawidłowo oceniasz różnicę między zaliczką a zadatkiem?
zadatek musisz zwrócic 2x jeśli to ty nie wywiązesz sie ze zlecenia z jakiegos powodu
Jak najbardziej :) Gdy klient zrywa umowę, to zadatek przepada. Gdy ty nie wykonasz umowy, to musisz zwrócić zadatek w podwójnej wysokości.
ja mam zaliczke
Jak kto woli. Ja mam zadatek, bo wiem, że jak mi klient zrezygnuje, to nie zostaję całkowicie na lodzie. Zaliczkę musiałbym oddać.
Jest zgodne z prawem, mogę to poświadczyć jako student tegoż kierunku :-)
Macie zapis związany z wykorzystaniem zdjęć przez kamerzystę na projekt etui DVD?
mam coś takiego
" Prawa autorskie oraz majątkowe do zdjęć pozostają po stronie Wykonawcy. Oznacza to, że Zamawiający nie może czerpać korzyści finansowych ze zdjęć wykonanych przez Wykonawcę i nie może publikować ich pod swoim nazwiskiem. Przekazywanie innym usługodawcom zdjęć wykonanych przez Wykonawcę (np. kamerzyście, fryzjerce, itp.) jest prawnie zabronione i wymaga pisemnej zgody Wykonawcy.
Zamawiający zachowuje prawo do publikacji w celach prywatnych."
Jak Ci któryś z kolei zadzwoni z żądaniem natychmiastowego wysłania 10ciu zdjęć w orientacji poziomej, najlepiej zbliżeń, + kilka z ceremoni a on sobie wybierze jakieś i zaprojektuje, a w ogóle to przez ciebie nie może oddać zlecenia bo brakuje mu tylko tych zdjęć i musi czekać...to sobie w umowie też zapiszesz :D
Ogólnie to w ponad 90% przypadków umowa mogłaby się sprowadzać do spisania podstawowych danych osobowych. Wszelkie zapiski dotyczą raczej sytuacji kłopotliwych/roszczeniowych itd.
C>N Dzięki!
chciałem jeszcze poruszyć kwestię zadatku/zaliczki
czy poprawnym według prawa będzie punkt:
"Zleceniobiorca pobiera zaliczkę w wysokości XX% wartości całego zlecenia, oraz w/w zaliczka nie podlega zwrotowi po upływie 10 dni od podpisania umowy w wypadku rezygnacji z usługi przez Zleceniodawcę"
zaliczka podlega zwrotowi, zadatek już nie (K.C. art 394) dlatego radzę nie używać zwrotu "zaliczka" tylko "zadatek" .........
kij ma dwa konce
jesli pobierzesz zadatek i z jakiegos powodu nie wykonasz zlecenia ( np choroba) to zadatek podlega zwrotowi w dwukrotnej wysokosci.
ale jesli czesciej klijent rezygnuje niz fotograf , to sie lepiej oplaci zadatek - i to raczej bedzie czestszy przypadek.
Widzę, że niektórzy lubią sobie komplikować życie. Po co ten tekst o niepodleganiu zwrotowi w ciągu xx dni? W ten sposób tylko sugerujesz klientowi, że po podpisaniu umowy ma prawo się jeszcze rozmyślić. Zresztą jak to będzie zaliczka, to jak Ci klient zrezygnuje będziesz musiał ją oddać, niezależnie ile sobie tam tych dni wpiszesz.
Z własnego doświadczenia, czy kolegów fotografów wiem, że jeśli już ktoś rezygnuje, to klient. Odkąd działam w "ślubniakach" nie zdarzyło się jeszcze, żebym nie wykonał zlecenia, nawet pomimo choroby. Mój znajomy miał kiedyś przypadek, że przyjechał na zlecenie ze złamaną ręką i dał radę :). Nawet gdyby zdarzyło się coś naprawdę niespodziewanego, to w odwodzie są właśnie znajomi, którzy wykonają reportaż w moim zastępstwie. Dlatego moim zdaniem zdecydowanie lepiej wpisywać do umowy "zadatek", a nie "zaliczka".
Mnie to raczej nie interesuje czy to jest zgodne z prawem czy nie, to jest pazerne i ja bym takiej umowy nie podpisał.
Akceptowalna klauzula byłaby utrata jakichś pieniędzy w razie rezygnacji z usług, jeżeli ślub się odbędzie jak zaplanowano. Natomiast jeżeli ślub jest odwołany, to fotograf powinien po prostu pogodzić się ze swoimi potencjalnymi stratami. Jeszcze żaden fotograf nie zbankrutował z powodu plagi odwoływania ślubów.
Natomiast chirurdzy i dentyści powinni na pewno pobierać całe kwoty za zaplanowany zabieg czy operację w razie odwołania przez pacjenta bez względu na przyczynę. Czy to most za $10k czy jakiś bajpas za $200k+. A fryzjerki powinny domagać się pisemnej zgody na fotografowanie ich dzieła w celach zarobkowych, bo dlaczego nie?.:twisted:
A propos umów co powiecie koledzy na taką sprawę:
wczoraj miałem spotkanie z młodymi. Spotkanie standard - ile zdjęć, czy mam pozwolenie do focenia w kościele, do której na weselu itd itp.....
aż w końcu nastąpiło pytanie które zwaliło mnie z nóg: Jaką moc ma moja lampa ? konkretnie ile LUMENÓW ?
Jak się za chwile okazało, młodzi mają podpisaną umowę z "salą", w której sala zaznacza, że fotograf nie może używać mocniejszego światła niż xxx lumenów, ponieważ to będzie psuło klimat pomieszczenia podczas uroczystości. I w tym wypadku manager sali ma prawo do wyproszenia fotografującego z uroczystości weselnej.
Można? można! :)