Ja bym nie ufał ślepo zasadom. Reguły kompozycyjne są moim zdaniem po to, żeby wiedzieć jak prowadzić wzrok czytelnika po zdjęciu. Faktycznie jest tak, że umieszczenie czegoś w mocnych punktach, prowadzenie linii po przekątnych, praca głębią ostrości, większa jasność wybranych motywów i temu podobne zabiegi wzmacniają znaczenie obiektów na zdjęciu, których dotyczą. Dlatego warto znać te reguły.

Ale z drugiej strony nie ma jednej metody na to jak ugryźć dany temat. Jak przyjrzysz się kompozycjom zdjęć portretowych/modowych - studyjnych (czyli tło bezcieniowe, brak punktów odniesienia w kadrze, zbliżenia do beauty, etc), to faktycznie kompozycje są przeważnie do bólu centralne. To wynika z warunków pracy i przeznaczenia zdjęć - chodzi o przedstawienie makijażu, odzieży, etc. No i oko po prostu widzi modela, któremu nie ma po co niepotrzebnie pozostawiać niesymetrycznej przestrzeni po bokach.

Kiedy wychodzisz w plener, gdzie masz "żywe" tło, to już jest trochę inaczej. Warto się zwrócić ku regułom kompozycyjnym tak aby lepiej ogarnąć to co i jak widać w kadrze - głównie po to, żeby zwrócić uwagę oglądającego w te obszary, które są istotne. Przy czym nie koniecznie mam na myśli sztywnie potraktowany trójpodział kadru. Z przekątnymi się pracuje trochę lepiej, moim zdaniem.