Robię. Ale tyle tu było zachwytów i achów nad "piątką de", jakie to piknie rozmazane tło, AF ostrzy zawsze gdzie trzeba, ilość szczegółów, szumologia itd., że jak tylko pojawiło się trochę kasy to człowiek już podświadomie myśli:"stać mnie, mogę sobie kupić", choć przecież powinien coś odłożyć...
Jak to nazwać? Szukaniem perfekcji (najlepsza możliwa jakość obrazu)? Kręci mnie coś, to nie patrzę na nic, jest w kieszeni kesz to już biegnę do sklepu! Nie chodzi mi o to, czy ktoś widzi że mam 5D, naprawdę, tylko o to, że można jeszcze lepiej... W analogu puszka ma mniejsze znaczenie, wygoda cyfry to jest to. Poza tym to duża przyjemność posiadać coś o bezkompromisowej jakości, w Elach zabujałem się od razu:-D Zero we mnie zimnego rozsądku, są pieniąchy, kupuję to co lubię. Pora może zostać tatą, przestawi się wszystko![]()
Kurna olek...