Jak napisałem uprzednio- sesje plenerowe to nie moja bajka. Liczyłem na przedpołudniowa porę i miękkie światło, z dużym zapasem czasu, bo w listopadzie o godzinie 16-ej już się robi ciemnawo, zwłaszcza w terenie zabudowanym. Nie dysponuję superjasną optyką, bo się nie bawię w te klocki na co dzień, a para się spóźniła cztery godziny, więc zamiast zacząć sesję o 8-ej rano zacząłem o 12-ej. Przez cały dzień za żadną cholerę nie dało się dało się stanąć w pełnym słońcu twarzą do niego, a ja nie posiadam arsenału środków do doświetlania pod światło w takich sytuacjach. Nie posiadam też w tym zakresie doświadczenia, bo się tym nie zajmuję. Para wybrała sobie na dodatek miejscowość turystyczną, w której z racji nagłej "pięknej" pogody kręciło się do jasnej cholery ludzi, i całe wycieczki mi przełaziły przed obiektywem, albo w tle, a czas leciał. Do pomocy miałem tylko kumpla- ojca panny młodej, któremu powierzyłem blendę, a ona za nic nie czaił, co ma z nią robić

Doświetlać lampą mogłem niewiele, bo w jaskrawym słońcu musiałem używać HSS, a wtedy zwykła lampa niewiele daje światła. Krótko mówiąc, robiłem zdjęcia w warunkach zastanych, a nie w takich, jakie sam bym sobie do tych zdjęć wymarzył.
Mimo wszystko zarówno ja, jak i młodzi, jesteśmy całkiem zadowoleni ze zdjęć, natomiast w temacie wątku istotne jest to, że to młodzi wybrali sobie amatora w te klocki, a nie zawodowca, i sami zdeterminowali miejsce i warunki wykonania sesji absolutnie nie biorąc pod uwagę moich możliwości ani sprzętowych, ani merytorycznych. No, ale i jedne, i drugie zdjęcia dostali za friko, więc miało to swoje uzasadnienie.