no i to się chwali... a trollowania mojego nie było nic i nie ja o moich zdjęciach dyskusję zacząłem, ino po komentarzu moim się o moich czepialska - przez dwóch starych kumpli - dyskusja zaczęła
Wersja do druku
Gratuluje!!! Wspaniały watek!!
Przeczytałem od deski do deski i nie żałuje. Dawno tak dobrze się nie bawiłem przy lekturze wątku na CB. :)
Ukłony dla bohaterów wątku Kaliny, Adama i Jarka, podziwiam was za artyzm, artyzm i rzemiosło najwyższych lotów.
Jak będę wydawał swoją córkę za mąż, zatrudnię całą waszą trójkę, zapłacę podwójnie, pokryje koszty podróżny i zakwaterowania... pod jednym warunkiem :
poproszę was o wybrane przez waz piki RAW i sam zajmę się obróbką.
Moi drodzy bardzo cieszy mnie fakt że nie macie większych problemów i że z p-tu ekonomicznego prosperujecie tak dobrze.
Na pocieszenie powiem wam że w moich stronach panuje istny Sajgon fotograficzny, na ostatnim ślubie naliczyłem 12 DSLR z najwyższych półek.
+ dwóch pro (zemną włącznie). Najlepszym biznesem są teraz warsztaty fotograficzne bo fotografia to hobby numer jeden w US.
Poważnie zastanawiam się nad zmianą profesji ;)
Na liście najbardziej stresujących zawodów w USA na trzecim miejscu znjduje się:
Photograf/Photojournalist
zaraz po: Chirurgu (Surgeon) i Commercial Airline Pilot ... (to chyba daje trochę do myślenia i wyjaśnia emocje towarzyszące wywodom w tym wątku).
Jednocześnie zawód fotografa jest w piętnastce najgorzej opłacanych zajęć(w US).
Konfucjusz kiedyś powiedział, że jeżeli twoją pracą będzie zajęcie które kochasz, nie będziesz pracował w życiu ani minuty.
Niestety za jego czasów nie było ogólnie dostępnych lustrzanek cyfrowych...;)
Pozdrowienia zza wielkiej wody.
VanMurder
Ogladalismy obie galerie z moja narzeczona (wiec jestesmy potencjalnymi klientami) i zdania zdecydowanie sie roznia.
Ladniejsza polowka wybralaby habakuka, ja zdecydowanie oskarkowego.
Zdjecia oskarkowego maja powtarzalny styl, zgadza sie, ale ogladajac kilka galerii. Mnie jako klienta nie interesuje czy inna para ma podobne zdjecia, mnie interesuje jedynie wlasny album. Zdjecia oskarkowego podobaja mi sie za brak widocznej obrobki i doskonale oswietlenie. Jak ktos lubi zdjecia po obrobce jest to dobry material do PSucia.
Habakuk jest bardziej powtarzalny, meczaca na dluzsza mete ramka i ziarno. To mnie drazni, ale klienci pewnie to kupuja, kadry dobre, ale sama obrobka powoduje ze dla mnie zdjecia wygladaja "festynowo, tanio".
A powracając do pojedynku na zdjęcia z początku posta to do mnie jednak przemawia kryształ. Artystyczne wizje owszem robią wrażenia ale może gdzieś w galeriach sztuki. W albumie z mojego ślubu widziałbym prace kolegi Jarka.
a ktos wspomnial z autorow ze ktores zdjecia sa "artystyczne" ? chyba nie , sam to sobie dopowiedziales ;]
Offtop o zachowaniu wycięty w bardziej właściwe miejsce: http://canon-board.info/showthread.php?t=16843
Jak po raz trzeci będę musiał coś wycinać/usuwać to tego nie zrobię, tylko po prostu zamknę ten wątek.
Temat się wyczerpał i teraz kusi ot tak poplotkować sobie ogólnie o zdjęciach ślubnych :? .
To byś linka zapodał.
Gdybym miał się chajtać (na co się nie zanosi ;) ) to bym wynajął zdecydowanie oskarkowego. To jest rzemiosło na najwyższym poziomie - ci goście, co w Irlandii biorą 1000-1200 euro za ślub, pod względem opanowania niuansów technicznych nawet koło oskarkowego nie stali.
Teraz habakuk - sorry ale to zupełnie nie w mojej estetyce. Fotografia ślubna jest fotografią użytkową. Jako pan młody wolę być potraktowany fotograficznie jak sad w reklamie Pudliszek a nie jak Johny Rotten w trakcie koncertu gdzieś w piwnicy...
Jako klient wybrałbym oskarkowego. Jako fotograf wiele się mogę nauczyć od obydwu.
Czyli 261 odcinek pod tytułem - "co lepsze, musztarda czy keczup";).
Jedna Kalina napisala "artyzm" i juz koniec kropka tak mysla wszyscy ? :D... jezzzu
Jak niewiadomo o co chodzi to chodzi o "artyzm i opowieść" ;)
A ja z moją Karoliną oglądałem obydwie galerie i dosziśmy do wniosku, że gdybyśmy znaleźli fotografa, który miałby kadry jak Habakuk a stronę techniczną opanowaną jak Oskarkowy, to byśmy nawet i 6-8k mogli zapłacić za niego. To tak gwoli badania rynku o który zabiegał Oskarkowy.
:-) Definicja artyzmu na tym forum jest regularnie naciągana i wyginana na wszystkie strony. Czasami można odnieść wrażenie, że artystyczne jest już coś, co z racji swojej dziwacznej konstrukcji nie jest oczywiste w odbiorze ("czemu autor zrobił taką właśnie ramkę???"). Powiedzmy, że istnieje artyzm w fotografii ślubnej i inny artyzm :-) ;-) (zaraz będę zlinczowany...).
Niestety dla wielu kryterium kwalifikującym do miana dzieła artystycznego jest odmienność, manieryczność i udziwnienie (ramkowanie, ziarno, robienie retro-look na siłę, dziwaczne kadrowanie...i wiele, wiele innych). Jak dla mnie to o wiele za mało, żeby o takim czy innym obrazku mówić, że jest artystyczny. Może jest bogaty w różne środki wyrazu (niekoniecznie zrozumiałe dla przeciętnego zjadacza chleba), ale do artyzmu to jeszcze lata świetlne...
Ta dyskusja zaczyna momentami przypominać dyskusje o "magii" zaklętej w pełną klatkę oraz o "magicznych" szkłach typu 85L ;-) Nikt nie rozumie o co chodzi, ale każdy przyklaśnie, bo skoro nie rozumie, to musi być magia ;-).
Tak a'propos, to w mojej mieścinie jest taki zakład fotograficzny o nazwie Foto Artistika - prezentowane w jego witrynie dzieła redefiniują pojęcie artyzmu :-)
Kiedyś mój kumpel wybierał fotografa na ślub i podsunąłem mu "artystę". Kumpel się z nim spotkał i potem mi opowiadał, że koleś jest nawiedzony i pewnie pali ciągle jakieś zielsko, ma wizje z kosmosu, kadry z d..y wyjęte i pomysły, które chyba tylko on sam rozumie. Konkluzja była taka, że potrzebował zdjęć, do których oglądania nie jest potrzebna instrukcja obsługi pt. "Co artysta miał na myśli". Przeciętny oglądacz zdjęć weselnych przerzuca je szybko w albumie i mało kiedy będzie analizował skomplikowane konstrukcje fabularne (opowieść?) typu "Patrz! Dziewczynka w tle dłubie w nosie!" ;-) Statystyki są bezlitosne - większość oglądających zdjęcia ślubne patrzy na ładne i kolorowe obrazki, pokazujące ładnych i szczęśliwych ludzi. "Opowieść" jest fajna i ja to wiem, ale czasami to bardziej przypomina wertowanie gazety niż wnikliwe czytanie książki.
Tak pomijając wszystko, to wątek jest genialny, bo obnażył kilka mechanizmów funkcjonujących na rynku ślubnego foto... To jest wojna proszę państwa ;-) Artyści kontra rzemieślnicy ;-) Tylko klientów po drodze nie wystrzelajcie ;-)
Problem z podważaniem jednej definicji artyzmu jest taki, że wypadałoby zaproponować inną, konkurencyjną - no więc jako student ASP musiałem chąc-nie-chcąc zapoznać się z kilkoma traktatami na ten temat i powiem Ci - kol. bundy - że wkraczasz na sqrviale grząski teren :D A definicja polegająca na stwierdzeniu, że jakieś fotopstryki z twojego miasta robią ahtystycznie, jest - delikatnie mówiąc - cholernie mętna ;)
A co do bezlitosnych statystyk, to fotografa i tak wybiera panna młoda, a nie "większość oglądających".
Wracając do zdjęć - dyskusja nadal toczy się wokół ziaren, ramek, artyzmów, techniki i inszych pierdół, a na taką drobnostkę, jak treść zdjęć nikt specjalnie nie zwraca uwagi. No więc ja zapytam - co byście sobie pomyśleli, gdybyście zobaczyli w parku, na plaży, nad jeziorkiem czy w innych okolicznościach przyrody parkę, która wystrojona i z uśmiechem przyklejonym do twarzy: podskakuje, tarza się po ziemi, wspina, wychyla zza drzew, zagląda sobie do majtek i pozoruje stosunek seksualny? Czy są to konwencjonalne i normalne zachowania par młodych? Czy w czasie ślubu naszła was nieposkromiona ochota, by po wyjściu z kościoła koniecznie biec do parku, skakać po ławkach i tarzać się po ziemi? A może naturalnym jest, by w celu odreagowania stresu skakać na galowo do jeziora, czy kłaść wśród morskich fal?
Może i wkroczyłem na grząski grunt, ale zrobiłem to raczej dla zabawy i lekkiego sprowokowania pewnych ludzi do ich pełniejszych wynurzeń na ten temat ;-).
Do tego tarzania, pławienia się i skakania z drzew, dorzuciłbym jeszcze takie klasyki jak plenery w toalecie (tak, tak...widziałem kiedyś takie foto na którym panowie stali przy pisuarach a PM z przerażeniem zaglądała zza winkla...), wykorzystanie cudzych samochodów/dzieci/zwierząt, wielce artystyczne plenery w warsztatach samochodowych lub opuszczonych fabrykach, użycie akcesoriów w postaci mocno wiekowych walizek, koszy piknikowych i archiwalnych wydań Trybuny Ludu (że niby taki old-school...). Przykłady można mnożyć, ale z drugiej strony to podobno panna młoda wybiera, więc...
Co do myślenia o tym co będzie po wyjściu z kościoła, to ja myślałem o tym, żeby w końcu coś zjeść ;-))
Bundy twoją wypowiedź skierowałbym trochę w inną stronę. Ja widzę też "artyzm" jako wyrobienie sobie pewnej innej niż wszyscy maniery (w czymkolwiek by to było). Wyrobienie sobie (nawet jak to nie idzie z falą) jakiejś charakterystycznej cechy, której nie było dotąd lub nie była eksponowana mocno i wystaczająco długo przez innych, tak aby zaczęli ją kopiować i stosować inni naśladowcy danego już stylu - to już podchodzi pod artyzm, ale dla prekursora a nie w odniesieniu do rzeszy naśladowców. Nie muszą to być jakieś nadzwyczajne środki przekazu, często może to też być prostota w pokazywaniu czegoś, lub osiągnięciu tego celu pomaga wypromowanie "bzeta" przez bogatego mecenasa (jak to miało i ma miejsce w sztuce innej niż fotografia).
Jestem pod wrażeniem prac obu panów Jarka i Adama (bo do nich odnosi się ten wątek), ale na miano artystów to ja to bym nikogo nie wskazywał. Obaj robią dobrą robotę. Akceptowalną przez sporą część klienteli. Moja jednak wizja fotografii ślubnej bardziej kieruje się ku oskarkowemu (jestem tradycjonalistą), może z małą, malutką domieszką Adama (ale nie 100% tradycjonalistą). Jarek podobno ma takie cacuszka więc chętnie bym pooglądał.
A co do tematu wątku. To jeszcze gdyby adwersaże mogli się trochę podzielić opowieściami o swojej pracy jak robią, co robią na wybranych przez siebie przykładach (trochę próbował to robić Habakuk, ale wcisnął tam tyle "teorii", że zabiło to całkiem wykład) byłoby naprawdę super.
Nie oczekuję wykładów na temat wielkich szczegółów obróbki , bo tego można chyba wysłuchać za kasę u Adama, ale opowieści w stylu narracji z NG popartej fotkami.
BARDZO PROSZĘ, PEWNIE WIELU też (patrząc na tytuł wątku) (taki ala backstage z jakiś fragmentów imprez). Wtedy może zobaczymy, poczujemy "Jak to jest zrobione - zdjęcia ślubne (...)"
Z tymi pomysłami na plenery jest tak, żeby się pobawić, mieć sesję fotograficzną ładną i jednocześnie ciekawą. Z jednej strony macie rację - bo cóż to za pomysły z kosmosu, niby nienaturalne. Ale jest to jedyna i niepowtarzalna (teoretycznie) okazja do wydania sporej kasy na fajną sesję foto, żeby późnej się pochwalić i mieć na stare lata pamiątkę.
Jeśli rozpatrywać to w konwencji przerostu formy nad treścią to trzeba by i do wesela podejść w identyczny sposób. Patrzcie ile np. jest ludzi sztucznie zmuszających się do odpowiedniego ubrania w strój galowy czego na co dzień nie robią, mało tego robią to tylko na okazje weselne. A jednak wesela się odbywają i interes się kręci.
E tam, w prawie 40 milionowym kraju ? Ja zaobserwowałem coś takiego u siebie w mieście (ok.200000 mieszkańców), że ci fotografowie, którzy mają prawie monopol w Bytomiu na śluby nie zaglądają na żadne fora ani nie udzielają się publicznie w żadnych innych mediach. Poprostu robią zdjęcia. Także prywatnych animozji między oskarkowym a habakukiem nie opierałbym na terytorialiźmie czy innych mechanizmach konkurencji bo to chyba nie w internecie toczy się walka o klienta. Choć może się mylę ale na przykładzie swojego miasta widzę, popularność internetowa nijak się nie przekłąda na ilość klientów.
To w ferworze walki w dzień weselny musisz po drodze pomyśleć o normalnych posiłkach, zamiast np. latać po fryzjerach, kwiaciarniach, pralniach, myjniach samochodowych, itd., itp. .... ;-)
Tak to już jest z tymi weselami.
P.S.
Miała być kontynuacja mojej poprzedniej myśli, ale za duży ruch jest ;)
Przerost formy nad treścią tej podejrzanej uroczystości to osobny temat, natomiast jak dla mnie paramontem durnoty jest właśnie ów nieszczęsny plener - jeśli chodzi o skakanie, tarzanie i insze perwersyjne praktyki, to osobiście nie pozwoliłbym się tak poniżyć nawet śp. Helmutowi Newtonowi (pominąwszy oczywiście fakt, że Helmut Newton do podobnego idiotyzmu na pewno ręki by nie przyłożył)
Dlatego nostalgicznie spoglądam w prehistoryczne z naszego punktu widzenia czasy, kiedy weselnicy robili sobie jedno (czytaj jeszcze raz: JEDNO) zdjęcie i ono stanowiło kompletną pamiątkę z ich uroczystości. Nie było tarzania w błocie, skakania z drzew, pływania w galowym stroju itp. Mam trochę takich zdjęć po swoich pra, pra i są one pod każdym względem wyjątkowe. Ziarno, winieta, ramka są PRAWDZIWE. Jak dla mnie wszelkie podróbki i podpinanie pod modę nad old-school jest mało autentyczne i po prostu pretensjonalne (to coś w rodzaju budowania góralskiej chaty nad morzem...).
Bundy, przekonaj do tego współczesnych żeniaczy ;) Przecież historie o klientach którzy chcą 2000 fot na DVD nie są z palca wyssane ;)
Kto wie czy kiedyś historia nie zatoczy koła w tej kwestii ;-) Wystarczy rzucić okiem na ślubne filmowanie - kiedyś standardem były 2 pełniutkie po brzegi VHS'ki 240 min, a oglądanie (a raczej tortura) było niezłym wyzwaniem (trzeba było sporo wypić, żeby dotrwać do końca...). Teraz filmy z wesel są o wiele krótsze, a czasami nawet wcale ich nie ma :).
W owych czasach też modne były forsowny retusz i monidła, potem degenerowało to coraz bardziej - kolumienki, malowane scenki, wycinanki w Photoshopie...
Warto jednak zwrócić uwagę, że Adam mimo swej skłonności do ramek koncentruje się na relacji z przygotowań, ślubu i wesela, plenery robi niechętnie i stara raczej występować w roli bystrego obserwatora, a nie reżysera, dlatego - niezależnie od formy - mimo wszystko pozostaje w tym element autentyzmu.
Zaś sama stylistyka jego zdjęć to już kwestia gustu, a de gustibus non est disputandum.
Wiem, pamiętam w latach 90-tych tą katorgę oglądania tego na video, komunie, studniówki, urodziny, wesela...człowiek to przeglądał na high speedzie ;)
O, może to właśnie też jest jakis sposób rozróżniania czy definiowania stylu pracy? Ja już chyba ze 3 lata zajmuję się fotografią, a teraz dopiero zauważam, że o wiele łatwiej mi się robi zdjęcia z pozycji obserwatora. Jesli mam coś ustawiać, kreować scenę to jakoś mnie to męęczy i efekty nie są takie jakie bym chciał. Jak jestem gdzieś i robię "reportaż" to procent kadrów z których jestem zadowolony jest wysoki.
Są i bezpłatne tyle, że i miejsc już nie ma a Jarek będzie miał tam wykład. http://www.canon-board.info/showpost...&postcount=336
No nic... może następnym razem.
Ale jesień i zima to dobry okres na takie warsztaty . Bardzo chętnie bym podejrzał Jarka podczas pracy, chociaż ciągle wydaje mi się że ten efekt przejrzystości osiąga jednak na kompie.
Nie łapię z tym gardłem o co biega?
I ten reżyser to oczywiście do mnie? Zdaję sobie sprawę, że i tak wiesz wszystko najlepiej, ale mnie udaje się jednak robić zdjęcia bez tłumaczenia ludziom co mają zrobić i gdzie stanąć.
To co w takim razie robisz tu od kilku dni?
No, poza tłumaczeniem, jaki to Adam jest wspaniały a ja do ****.
Gdybyś wiedział, jak mało wiem o PS, to byłbyś mocno zdziwiony. Ja jeszcze jestem z tej starej szkoły, gdzie uczyli robić zdjęcia aparatem.
Ja właściwie też. Jestem przecież trochę od Ciebie starszy, ale nadrabiam zaległości w tym zakresie. :-D
Niemniej żeby zrobić fotkę w Twoim ,,charakterze,, muszę wołać RAWa a potem pracować na warstwach. Pisałeś że używasz dużo światła sztucznego...Rozumiem na sali ale u Ciebie zdjęcia z kościoła wcale nie są gorsze a tam przecież nie wniosłeś dodatkowych lamp.
Moc przerobowa jest ale ograniczyłem ilość miejsc. Warsztaty podzielone są na dwie części i ta druga będzie sprzyjała wymienianiu doświadczeń „oko w oko” a wśród zaproszonych gości jest jeszcze kilka osób znanych z Forum poza Jarkiem. Ale wydaje mi się, że to nie jest właściwe miejsce aby podawać szczegóły tego spotkania.