Ja na szczęscie problemu nie mam, żona też foci i z wydatkami na foto problemu nie ma. Oczywiscie jeśli nas stać. Ale to raczej żona zwykle stwierdza ze jednak nas stać niż ja :D
Wersja do druku
Ja na szczęscie problemu nie mam, żona też foci i z wydatkami na foto problemu nie ma. Oczywiscie jeśli nas stać. Ale to raczej żona zwykle stwierdza ze jednak nas stać niż ja :D
MacGyver - zazdroszczę Ci.
Ja osobiście bazuję na nieznajomości sprzętu przez moją połowicę. Szybciej synowie coś rozpoznają nowego i przypucują mamie, że tata ma coś nowego.
Ważny jest stan ilościowy "sztuka jest sztuka"
To jest pomysł ... przekabacić żonę na swoją stronę ;).
U mnie argument jest zawsze ten sam - "no przecież na tym nie zarabiasz!".
Osobiście posiadając taki obiektyw, bardzo chętnie pozbyłbym się go. Jeśli żona mogłaby mi w ten sposób pomóc byłbym szczęśliwy, o byłoby mi chyba wstyd coś takiego sprzedawać i mówić, że to dobry obiektyw. :mrgreen:
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
"Zjadłem" literkę "b", w związku z czym oddaję głos na edycję postów (chociaż pół godziny).
Ja też nie mam problemu z wydatkami. Nie ukrywam ich, żona wie o wszystkich. Komputery, 4 rowery, aparat foto i obiektywy. Jak pokazuje jej zdjęcia z nowego obiektywu, to mówi, że ładne zdjęcia i fajnie, że mamy dobry obiektyw. Jak pytam czy sprzedać któryś rower, bo nie mam już tyle czasu na wszystkich jeździć, to mówi, żebym się z tym nie spieszył, żebym później nie żałował, że sprzedałem.
Kiedyś jak kupowałem w sklepie karimatę Therm-a-Rest, zwykłą, nie samopompującą, to źle przeczytała cenę, myślała, ze zamiast 130, kosztuje ponad 700zł i stwierdziła tylko, że musi być bardzo specjalna. Potem się zdziwiła, że kosztowała 1/5 tej ceny.
Ja też jej nie kontroluje i nie przypominam sobie bym kiedykolwiek powiedział, że nie powinna była czegoś kupować. Ciesze się, że coś co sobie kupiła, sprawia jej radość.
Jak widać można się zrozumieć, nie ukrywać się i nie udawać, że się nie kupiło. Ba, można się razem cieszyć i to jest dopiero przyjemne. Czerpanie wspólnej radości.
Dlatego nie kumam tych dziwnych podchodów. Kiedyś jak pracowałem w sklepie z wykrywaczami, nagminne było, że faceci prosili, żeby wysyłać na inny adres, albo prosili, czy można wybić inny rachunek z mniejszą ceną, żeby żona się nie dowiedziała. Wiele było takich sytuacji...
Ale raz przyszła kobieta i powiedziała, że chce kupić wykrywacz dla męża na prezent i co dobrego możemy jej polecić.
Tak jak ktoś powiedział, jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.
U mnie generalnie nie ma z tym jakiegos problemu. Mamy wspolny budzet i konsultujemy wszystkie wieksze wydatki i jesli nas stac to kupujemy jezeli nie to nie...
To i ja się pochwalę...
Moja Ukochana z własnych pieniążków kupiła mi na urodziny 10-22. Zaskoczenie było pełne, sprawiła mi ogromną radość. Jak widać czasem dobrze poopowiadać o tym co by się chciało, zamiast skrywać w tajemnicy :)
Ja chyba podobnie jak janmar, patrzę na to z dalszej perspektywy.
Jak do tego czasu skleroza mnie nie przymuli, to za dwadzieścia lat kliknę ten wątek
i zapytam dzisiejszych trzydziestolatków czy dalej mają wyrozumiałe żony
Moja zona nigdy nie robi mi problemów jeżeli chodzi o dokupowanie sprzętu. Jednak zawsze z nią to konsultuje. Ponadto zawsze tłumaczę po co mi nowe zabawki, do jakiego rodzaju zdjęć potrzebne itd. Często bywa tak, ze to Ona nakłania mnie do jakiegoś zakupu gdy się jeszcze waham :)
Jedyny "zgrzyt" pojawił się ostatnio gdy "uzyskałem" zgodę na zakup dwóch stalek. Stwierdziłem wtedy ze jedna z tych, które już posiadam mogę sprzedać, bo zakres będzie dosyć zbliżony do tej nowej. Usłyszałem wtedy, ze nie po to inwestujemy w sprzęt aby go odsprzedawać ze strata i mam tego nie robić :)
Jedyna rozbieżność w sprawie sprzętu foto dotyczy tego, ze moja zona uważa iż będzie on już na zawsze. Wtedy gdy próbuje jej tłumaczyć, ze nie zupełnie tak jest patrzy się na mnie dziwnie podejrzliwym wzrokiem :-D
no właśnie.. moja ostatnio się oburzyła jak głośno zastanawiałem się czy czasem nie sprzedać 16-35 i nie kupić 24/1.4.. nie dlatego że 24ka jest droższa czy coś tylko dlatego że wtedy jej szerokiego zooma zabraknie a samjangiem 14 jeszcze się nie nauczyła robić ;)..
24L oczywiście też się przyda i nie kwestionuje tego że trzeba kupić ;)..
kiedyś jak sprzedałem 24-105 to narzekała że jej ulubiony spacerzoom sprzedałem ale przestała bo się do jasnych stałek też przekonała ;) ..
oczywiście nie ma racji bytu udawanie że to szkło już było itp. bo dokładnie wszystko wie co mamy i żadna ściema nie przejdzie.. oczywiście kupuje jakieś tam buty czy sukienki w których raz czy dwa razy w roku się pokaże ale w porównaniu do szkieł to tanizna.. zresztą co będę pisał..:
jak poszedłem z drugim aparatem i statywem panoramki focić to nie mogła się od ciekawskich opędzić.. jak chce focić to niech nosi ;)
Ty to masz fajnie :D
Ale nie bardzo rozumiem. To znaczy, masz nadzieje, że tym którym jest dziś dobrze będzie gorzej, tak aby było sprawiedliwie? Albo przypuszczasz, że jest duże prawdopodobieństwo, że ludzie którzy się kochają i są nawzajem dla siebie wyrozumiali, z czasem zmieniają się w tyranów, bo taka jest kolej rzeczy?
W mojej ocenie tak nie jest. Po pierwsze ciężko jest dokonać trafnej decyzji, z kim spędzić resztę życia. Po drugie, i tu kładłbym największy nacisk, ludzie nie wiedzą czym się kierować przy takim wyborze. Mają dziwne priorytety. Wybierają kogoś, kim się zafascynowali, po czym po latach okazuje się, że ta osoba zawsze była tyranem, tylko kiedyś trudniej było to zauważyć. Przysłowie miłość jest ślepa, nie wzięło się znikąd.
Tym nie mniej, nie widzę najmniejszego powodu, żeby pary, które się dobrze rozumieją miały skończyć w jakikolwiek negatywny sposób. Bo po co siebie samego unieszczęśliwiać? Zwłaszcza jeśli się wychodzi ze zdecydowanie pozytywnej pozycji? Nie ma takiego powodu. Jeśli nie ma niedomówień, nieszczerości, zdrady czy innego kombinowania.
Nie mówię tylko w swoim imieniu i ze swojego doświadczenia, mam też na myśli pozycje naukowe jakie miałem okazje poznać, które zahaczają o te tematy.
Największy błąd, to wiązać się z kimś z nadzieją, że ta osoba się zmieni. Doprowadzanie siłą do zmiany czy oczekiwanie zmiany od drugiej osoby jest w większości przypadków dziwne i nie na miejscu. Zmienianie siebie dla kogoś też nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Oczywiście pod pojęciem zmiany, kryje się więcej niż tylko zbieranie skarpetek z podłogi. Takie rzeczy można akurat ustalić i dojść do porozumienia.
Ludzie są tylko ludźmi. Zawsze znajdzie się coś, co się nie podoba czy trochę przeszkadza. Zawsze są jakieś kompromisy. Są jednak takie osoby, które są to w stanie zaakceptować bez bólu a nawet z radością, z miłością. Bo same tego chcą. Bez przymusu. Na tym to polega, na akceptacji, ale dobrowolnej, pełnej przekonania.
Choć dziś wydaje się to passé, to nadal są takie związki, że para poznaje się w wieku lat kilkunastu (nawet 14 - 15) i dożywa szczęśliwie późnych lat starości osiągając małżeński staż na poziomie 80 lat. Wyjątkowość tych związków nie polega na tym, że trwają tak długo, ani na tym, ze są wypełnione szczęściem czy miłością, tylko na tym, że osoby w tak młodym wieku wiedziały czego, lub raczej kogo szukać. I jak znalazły, to miały odwagę się tego trzymać.
Nie mam też nic przeciwko osobom preferującym otwarte związki, przygodne romanse, pod warunkiem, że biorą za to odpowiedzialność. To znaczy, grają w otwarte karty i zawsze mówią partnerom jakiego charakteru związku mogą się po nich spodziewać, oraz nie smęcą na stare lata, że nie założyli rodziny, a teraz, nagle w wieku lat 50 chętnie by się ustatkowali, a to (niby) już za późno. Zupełnie jak palacze, którzy są hardzi, tylko na OIOMie stają się jacyś tacy miętcy i zaczynają żałować...
To jest odpowiedź na mój post?
Kurcze, nie spodziewałem się że taka głębia była w nim ukryta.
O, tu się z Tobą zgadzam - nie zrozumiałeś.Cytat:
Ale nie bardzo rozumiem. To znaczy, masz nadzieje, że tym którym jest dziś dobrze będzie gorzej, tak aby było sprawiedliwie?
micles, z tego co zauważyłem to chyba jej szukasz
http://img-2006-10.photosight.ru/02/1680178.jpg
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Wyrozumiałość kobiet zmienia się odwrotnie proporcjonalnie do długości stażu
małżeńskiego.
Oprócz negatywnych cech charakteru ma na to również wpływ zmniejszona liość przynoszonej przez męża w wieku emerytalnym gotówki.
Oraz zmiana priorytetów (głównie małżonek)
W takim razie to Ty nie zrozumiałeś co napisałem. Wg mnie nie jest to regułą i można bez większego problemu się przed tym ustrzec. Można pielęgnować wzajemną wyrozumiałość, uzgadniać priorytety, a pieniądze, o ile oczywiście jest za co zjeść i opłacić komorne, w dobrych związkach nie dogrywają większej roli. Od kiedy to wzajemne relacje ludzi opierają się na pieniądzach? Idąc tym tokiem, to wystarczy byle trudność, żeby związek miał kryzys. Bo jak nie wszystko cacy, to znaczy, że zamiast się wspierać, to można znaleźć jeszcze jeden pretekst do kłótni. Dla mnie bez sensu, cytując pewien dowcip ;-)
Problemy zaczynają się zawsze tam, gdzie jedna ze stron domaga się całej uwagi dla siebie, całego poświęcenia. Spędzaj czas tylko ze mną, oddawaj całą kasę tylko mi. Nie wolno Ci mieć hobby, zainteresowań. Jesteś tylko po to, by na mnie harować. Taka zaborczość zawsze kończy się źle, bez różnicy która ze stron jest zaborcza.
Nie ma nic dziwnego w tym, że żona jest niezadowolona, że mąż cały czas poza domem i w ogóle jej nie wspiera. Nie ma też nic dziwnego w tym, że mąż chce mieć trochę czasu tylko dla siebie. To wszystko można uzgodnić.
Pozostaje nam tylko napisać protokół rozbieżności i za dwadzieścia lat wrócić do tego wątku.
Poddamy się wtedy osądowi czasu a on rozstrzygnie kto był bliżej racji.