Ja też nie mam problemu z wydatkami. Nie ukrywam ich, żona wie o wszystkich. Komputery, 4 rowery, aparat foto i obiektywy. Jak pokazuje jej zdjęcia z nowego obiektywu, to mówi, że ładne zdjęcia i fajnie, że mamy dobry obiektyw. Jak pytam czy sprzedać któryś rower, bo nie mam już tyle czasu na wszystkich jeździć, to mówi, żebym się z tym nie spieszył, żebym później nie żałował, że sprzedałem.
Kiedyś jak kupowałem w sklepie karimatę Therm-a-Rest, zwykłą, nie samopompującą, to źle przeczytała cenę, myślała, ze zamiast 130, kosztuje ponad 700zł i stwierdziła tylko, że musi być bardzo specjalna. Potem się zdziwiła, że kosztowała 1/5 tej ceny.
Ja też jej nie kontroluje i nie przypominam sobie bym kiedykolwiek powiedział, że nie powinna była czegoś kupować. Ciesze się, że coś co sobie kupiła, sprawia jej radość.
Jak widać można się zrozumieć, nie ukrywać się i nie udawać, że się nie kupiło. Ba, można się razem cieszyć i to jest dopiero przyjemne. Czerpanie wspólnej radości.
Dlatego nie kumam tych dziwnych podchodów. Kiedyś jak pracowałem w sklepie z wykrywaczami, nagminne było, że faceci prosili, żeby wysyłać na inny adres, albo prosili, czy można wybić inny rachunek z mniejszą ceną, żeby żona się nie dowiedziała. Wiele było takich sytuacji...
Ale raz przyszła kobieta i powiedziała, że chce kupić wykrywacz dla męża na prezent i co dobrego możemy jej polecić.
Tak jak ktoś powiedział, jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.