A ja go pociągnę dalej. Kiedyś wymusiłem pierwszeństwo. Auto na głównej było daleko, jeżdżę samochodem względnie żwawym i przyzwoicie prowadzącym się, spoko, zero zagrożenia. Okazało się, że auto na głównej to audi r8 i zbliżało się z prędkością światła. Gość mnie wyprzedził, chwile jechaliśmy jeden za drugim z podobną prędkością. Tam gdzie stabilność mojego samochodu pozostawiała sporo do życzenia, r8 zachowywało się jak na parkingu pod hipermarketem. I nie dlatego, że za kierownicą siedział Kubica, choć może kierowca był dobry (tego nie wiem), ale dlatego że wraz z mocą dostajesz stabilność, precyzję prowadzenia, hamulce...
Taka np. Sierra Cosworth słynęła z bardzo kiepskich hamulców, po kilku kilometrach zabawy czuć jak się palą. Ale te hamulce mimo wszystko zjadają na śniadanie to, co ma zamontowane przeciętny samochód przeciętnego Kowalskiego.
Tak samo jest ze sprzętem. Wraz z napisem "pro" dostajemy możliwości i pewność. Nie pewność, że zaczniemy robić dobre zdjęcia, ale pewność że to nie sprzęt będzie czynnikiem, który zawiedzie. W większości amatorskich zastosowań spokojnie wystarcza 1000d z dual kitem, 50/1,8 i jakąś tanią lampką. Jak chcemy, aby AF był szybszy, fps większe, ergonomia sensowniejsza, czy pancerna obudowa, to se za to płacimy. Będzie mniej sytuacji, kiedy to sprzęt powie "bardziej nie mogę". I nie ma moim zdaniem w tym, nic złego.
Tak jak napisał Akustyk, da się jeździć skodą, najwyżej zachowa większy dystans, większą rezerwę, ileś razy zrezygnuje z wyprzedzania. Można też, pozostając wiernym marce, kupić RSa, będzie drożej, ale możliwości daje większe. I to nie tylko prędkość maksymalną.