Witam
Dokładnie z tego powody kupiłem bezlusterkowca. Przyglądałem się EOS M, ale wybór padł na NEX-6.
Jest NIE ZAMIAST lustrzanki, a DODATKOWO.
Obecnie na wycieczkach mam wyłącznie bezlusterkowca.
Pozdrawiam
Wersja do druku
A mnie bezlusterkowce nie przekonują z jednego powodu - nie potrafię się przekonać do kadrowania na wyświetlaczu - no nie i już. Nie cierpię tego wręcz organicznie :)
Dlatego też nie robię zdjęc kalkulatorem - jedynie wyjątko w niektórych przypadkach, a nie jako alternatywa.
W niektórych miejscach udało się to lepiej niż w innych. Ale nawet jak to pokutuje i ten "prawdziwy aparat" się od wielkiego dzwonu ma, np. kupiony na wakacje w Europie, albo z okazji urodzin potomstwa, to potem on leży w szafie. W USA można się przekonać ile ludność ma naprawdę lustrzanek tylko w jeden weekend w roku - kiedy wszyscy fotografuja "kolory jesieni" czyli zwiędłe liście w parkach na wezwanie pana/pani od pogody w dzienniku TV. Tylko na tę okazję telefon zostaje w kieszeni, bo jaka z fotografowania krzaków i drzew wyjdzie nudna kupa telefonem to każdy się już przekonał.
Natomiast na codzień, w międzynarodowo tyrystycznym miejscu jak np. Park Narodowy Arches w stanie Juta czy Yosemite w Kalifornii wielka lustrzanka z wielkim szkłem wisi zawsze na Polaku, Rusku, albo czasem Niemcu. Dwie lustrzanki na szyi i dwa czerwone paski -- śmiało można zaczać od zdrastwujcie.:)
M jest świetne to zabawy - mogę do niego przypiać praktycznie każde szkło np. Jupitera 8 od Zorki, choć to krop. A z lustrzankami M już leżał na stole i się nie pogryzły.:mrgreen:
No tylko że podobno właśnie w Stanach jest najgorzej jeśli chodzi o przebicie się marketingowe z bezlusterkowcami.
Mirrorless camera sales don't reflect potential | 9news.com
A ja powiem, że nie rozumiem zachwytu lustrzankami, mimo że sam takie mam.
Lustro (w sensie mechanizm lustra w środku korpusu) to techniczny anachronizm. Wymyślony, żeby móc bez paralaksy oglądać obraz, który powstanie na materiale światłoczułym - czyli błonie fotograficznej, której nie można wystawiać na światło przed zrobieniem zdjęcia. A za tym poszedł pryzmat pentagonalny, żeby wygodniej się patrzało przez wizjer.
Współczesna technika (czyli elektronika) pozwala na obserwację obrazu przed zarejestrowaniem bez obecności balastu w postaci mechanizmu lustra i układów pomocniczych. I to jest droga rozwoju aparatów tzw. profesjonalnych również.
Tak, sam używam lustrzanek, bo zgadzam się z uwagami Kolegów o ergonomii (szczególnie przy stosowaniu teleobiektywów) i głupawym marketingu, z którego wynika taki, a nie inny, kształt "bezlusterkowców". To tylko kwestia czasu, gdy wizjery elektroniczne będą lepsze od optycznych (jeśli już nie są), a układy AF oparte na innych zjawiskach fizycznych będą lepsze od tych z "prawdziwych" lustrzanek (fazowych).
Gdy tylko to się stanie, to tzw. bezlusterkowiec będzie mój. 8-)
To na pewno nie jest "lepszy kompakt", lecz aparat z wymienną optyką - jak lustrzanka, tylko rozwiązanie techniczne inne.
Ale... trzeba trochę poczekać.
odgraniczmy lustrzanke w sensie aparat z lustrem, od po prostu "staroswiecko" duzego aparatu.
w odroznieniu od agresywnie promowanych malych korpusikow na wymienna optyke, czyli takich Windows Mobile
(=dziedziczacy wady Windows i wady Mobile - w tym wypadku wade drogiej optyki z go* ergonomia kompakta :D :D ).
celownik optyczny nieodmiennie ma swoje zalety.
mnie osobiscie nie robi to co aparat ma w srodku i dlaczego. ale lubie pracowac czyms, co ma swoja mase i stabilnie "siedzi" na statywie (5D) albo trzyma sie w lapie |(600D a moze wkrotce 60D). mniejsze nie jest mi potrzebne,
chociaz do torebki chcialbym aparat maly, z duza matryca (APS-C starczy) i stabilizowanym obiektywem pokroju 20~22mm f/2, z wifi i mozliwoscia bezposredniego wyslania foty mailem. a to ma fajnie Samsung NX zrobione ;)
Tu właśnie precyzyjnie złapałeś za jądro to, o co mi szło w tym przydługim poście. Aparat z wymienną optyką, o rozsądnych ergonomicznie wymiarach i kształtach, z obrazkiem jak 5D (tzw. klasyk), który dobrze się rozumie z obiektywem 400 mm. I jest cichy. A w środku nie ma kłapiącego i odklejającego się lustra.
A propos wizjera, to dobre jest rozwiązanie w sony R1 (szkoda, że nie rozwijali tego aparatu): obrotowy ekran z możliwością zaglądania z góry (jak w ruskim lubitielu ;) ) i wizjer elektroniczny, w który się zagląda jak w nasza ukochaną lustrzankę - to na wypadek ostrego słońca. Wierzę, że technika tak pójdzie do przodu, że będziemy się krzywic na wizjer optyczny, jak teraz na ręczne ostrzenie. ;)
A tak dla jasności, pomijajac wszelkie mody, trendy, lansy, szpany, marketingi, charaktery narodowe, turystykę i fejsbuk, siłę mięśni, pojemności portfeli i politykę, powiedzmy sobie szczerze, że obecnie, jeżeli chodzi tylko o to, żeby na pewno uzyskać to jedno zamierzone zdjęcie bez względu na warunki, czyli po naszemu "get the shot" to jednak ciagle jeszcze tylko lustrzanka.
Absolutnie tak, Panie Kolego :D
Dlatego, mimo tego wszystkiego co wymieniłeś, ciągle targam po górach klocka 5D.