Jeszcze raz słowem uzupełnienia wypowiedzi z wczoraj. Tudej w ostatni dzień kursu start nastąpił o 9.00. Posiedzieliśmy na korytarzu w czterech przez 1,5 godziny i nie straciliśmy nic okazało się że prowadzący pierwszy wykład powtórzył to samo co było w piątek a od siebie dodał, że fotograf nie powinien wcale poruszać się po kościele. o 11 przyszedł główny giguś ksiundz profesurrr i pieprzył dyrdymały na temat sakramentów, cichaczem zaproponował z dwie książki po 25zł. W amoku zaczepił eutanazję i rozwinął palący problem wszystkich fotografów tudzież kamerzystów - spowiedź. Zabraniał spowiadania się w niedziele i dni świateczne - co jak wiemy stanowi clou naszej pracy:-). Porysował esy floresy na tablicy, rozwinął temat święceń kapłańskich. Małe piekiełko do 12.30 i koniec.