Wydaje mi się, że potrzeba "upiększania rzeczywistości", w tym samego siebie np. na fotografiach jest naturalną potrzebą człowieka i to prawie od początków jego historii. Zawsze (lub prawie zawsze) stosowano makijaże, ozdoby, malunki itp. "upiększacze". Chcemy wyglądać lepiej, niezależnie od tego jak faktycznie wyglądamy - to poprawia nam samopoczucie. I bardzo często godzimy się w tym zakresie na wysokie rachunki za tego typu usługi. I chyba nie ma w tym nic złego, jeśli nie służy to jakimś nagannym celom lub oszustwom.
Zawsze po latach, lepiej popatrzeć na dobrze zretuszowane fotki i nawet mając świadomość wykonanego retuszu mieć lepsze samopoczucie (albo nawet samoocenę swojego wyglądu), niż dołować się w przypadku pewnych mankamentów. To takie psychologiczne bełkotanie na jesienno-zimową pluchę. Ale chyba coś w tym jest, szczególnie kobiety wolą patrzeć na ładne fotki i je same na tych fotkach.
A coż to - pomarzyć nie można, że się było miss podwórka, albo mister jednostki wojskowej (jak ktoś był w wojsku) ?![]()