Po ostatnim pobycie w Bieszczadach mam niesmak dotyczący smartfonowców zatrzymujących się na zakręcie w mgle z powodu ładnego widoczku (zero instynktu samozachowawczego i brak wyobraźni). Gdybym nie miał oczu dookoła głowy i instynktu kierowcy byłoby nieciekawie. Zmierzam do tego, że praktycznie we wszystkich widowiskowo popularnych fotograficznie miejscach pseudo-moda na słit-focie z miejsca pobytu zabiła możliwość samotnej zadumy nad pięknem "nieskażonej" nogą człowieka przyrody. To samo widziałem w Wieliczce , Adršpach i wielu innych miejscach kilka lat wcześniej. Szczytem głupoty było, jest i będzie dla mnie zawsze dążenie do wykonania jak najlepszego selfie nawet z narażeniem życia, co widać głównie w górach. Na nizinach, nad morzem stracą jedynie sprzęt porwany przez fale (aparaty foto na statywach). No ale taki mamy klimat, że wszyscy posiadacze smartfonów mienią się obecnie "fotografami" i serwują codziennie na portalach społecznościowych kilkadziesiąt zdjęć z tego co robili, gdzie byli oraz co jedli w przerwie między pstrykami ze smartfona. To ja już wolę w tym wątku oglądać źdźbła trawy z odpowiednimi komentarzami dotyczącymi ilości trawy w trawie w wygenerowanym na matrycy smartfona i aparatu foto obrazku.
Poglądowo w odpowiedzi na Twoje zapytanie moja fota ze smartfona wykonana kilka lat wcześniej - ilość fotografów o wschodzie słońca w tym miejscu była zaskakująca (wschód o 4:00 - 5:00) Uprzedzając pytanie - nie, nie był to żaden plener foto a jedynie niespodziewany i niezależny zjazd wielu foto-pejzażystów
![]()