jak wyglad cieni wyciaganych o 4EV przeklada sie na realne zdjecia?*
bo moze ja starej daty jestem, z tego wymierajacego pokolenia, ktore jeszcze potrafilo sobie poradzic z tym upierdliwym i skomplikowanym ustrojstwem zwanym swiatlomierzem (wbudowanym obecnie w aparat). I tylko wydaje mi sie, ze cale to pitolenie o cieniach jest tematem zastepczym, zrobionym na sile, zeby bylo cos mierzalnego (czy tez latwego do zobaczenia), dzieki czemu mozna nakrecac dyskusje. Bo inne aspekty pracy matrycy trudniej zmierzyc, a szum i rozdzielczosc juz dawno przestaly byc problemem zauwazalnym przez normalnego (pod wzgledem potrzeb fotograficznych ale rowniez psychicznie) amatora ?
uprzedzajac pytanie: tak, mam LR, potrafie sobie przyciemnic zdjecie o 4EV i zobaczyc jak wyglada taka sytuacja, w ktorej trzeba o 4Ev podciagac. moim zdaniem jest to gruntowna awersja do pomiaru swiatla, nie realny problem zdjeciowy...
* - pytanie nie jest skierowane do kotleciarzy/fotografow nocnych/pasjonatow darkow/domoroslych testerow. tylko klasycznego odbiorcy 6D: landszafty, podroz.