Też jest śmieszna historia, że każą otwierać laptopy i sam widok klawiatury ich uspokaja. Choć to akurat seryjnie na lotnisku w GDN, nie spotkałam się z tym nigdzie indziej.
Ostatnio leciałam z torbą sprzętu, akurat tylko z analogiem, i po raz pierwszy trafiłam we FRA na "papierki" -- w specjalnym pomieszczeniu pan przykłada papierek do urządzenia a potem wkłada ją w maszynę bodajże wykrywającą kontakt z materiałami wybuchowymi. Co ciekawe -- z cyfrą na tym lotnisku byłam wielokrotnie i nigdy tego nie robili (choć mój były latał z większą kamerą i właściwie zawsze tam lądował).
Pocedura uruchamiania urządzeń elektronicznych jest dość standardowa. Spotkałam się z tym parę razy. A pani rzeczywiście mogła nie wiedzieć jak działa Mamiya...
PS. I jeszcze zależy od lotniska. Z tym samym zestawem rzeczy we FRA nawet nie mrugną, a w GDN trzepią od dołu do góry.