iPoona nie mam, ale regularnie rechocze jak moj regularny wspolplenerowicz wyszczerza slepia, kiedy na zwyklym Androidzie podczas rozmowy sprawdzam sobie kalendarz, dodaje notatki albo w necie szukam. Apple zdaje sie juz dotarlo do poziomu multitaskingu w nowych telefonach w 2011 roku, ale nie wiem czy smiac sie z tego powodu czy plakac...
mam natomiast iPada i to definitywnie przekonalo mnie, ze moja znajomosc z Apple'a na tym sie zakonczy. jesli komus pasuje formatowanie mozgu na wylacznie ficzery przewidziane przez jedyna sluszna firme i zaakceptowane do wlasnego ekosystemu... voila. ja jednak lubie miec swobode. np. dolozenia pamieci za pomoca karty (micro)SD, podpiecia urzadzen przez USB (zeby tabletu moc uzyc jako image tanka), czy chocby tak durna rzecz jak mozliwosc wykorzystania tego tabletu jako pendrive'a, z braku innej pamieci przenosnej pod reka. a w Apple-rezerwacie istnieja tylko jedyne sluszne rozwiazania i posiadacz iBadziewia jest w tym ekosystemie raptem tolerowanym gosciem, a nie uzytkownikiem z prawdziwego zdarzenia.
roznica miedzy swoboda uzytkowania a swoboda uzytkowania wg. Apple'a to jak roznica miedzy wolnym handlem a wolnym handlem wedlug ZSRR. w tym pierwszym wybiera sie samemu mozliwosci, w tym drugim ZSRR mowi co wolno wziac i co wolno dac...