Jeśli ktoś poczuł się urażony - przepraszam.
Wersja do druku
Jeśli ktoś poczuł się urażony - przepraszam.
Cały trik polega na tym, żeby być konsekwentnym. Ja mam odrębne subkonto i codziennie sobie robię przelew na równowartość paczki fajek.
Czasem wydam na szkiełka, czasem na inne przyjemności, nie mniej jest to kasa z wydawania której nie muszę się spowiadać przed żoną. I w sumie o to chodziło :)
Nie przejmuj się, mój telefon jest więcej wart niż samochód którym jeżdżę :mrgreen:
mysle ze nie tylko systemowe, ale rowniez swiadomosci ludzi - nie tylko tych na gorze ale w calej strukturze organizacji, ale rowniez wsrod petentow.
mieszkam od prawie 4 lat w kraju wiatrakow, gdzie kontakt z urzedem panstwowym jest... normalny. US czy gmina to srednio 1h na rok, gdzie czlowieczek siedzacy po drugiej stronie jest zyczliwy i pomocny, a jesli procedury sprawiaja ze cos jest niejasne, to interpretuje na reke petenta (ale oczywiscie tam gdzie w gre wchodzi szmal, procedury nie maja szansy byc niejasne - to w koncu Holandia :D ). moje zamierzchle wspomnienia z urzedow w ojczyznie to, pomijajac notoryczne "nikt nic nie wie", rowniez czesta niezyczliwosc pracownikow - taka z gatunku niepotrzebnej, bo w sytuacjach, kiedy nic urzednikowi by nie zaszkodzilo zwyczajnie pojsc na reke... a to juz nie jest kwestia rozwiazan systemowych, tylko ludzi...
nie chce zanadto uogolniac, bo to w konkretnym urzedzie i konkretnym gabinecie moze inaczej wygladac. ale nie wierze w przekonanie, ze same rozwiazania systemowe rozwiazuja problemy. ludzie tez sa problemem ;)
Jak najbardziej systemowych. W naszym kochanym kraju "pójście na rękę" kojarzy się dość jednoznacznie. System ma być tak zrobiony, żeby interpretacja urzędnicza była mniej niż zero a przypadki wątpliwe mają być rozstrzygane na korzyść petenta.
Są też zawody w których jest 180 dni w pełni płatnego urlopu w roku.
Hmmm... naprawdę niewielka część mojej stopki była finansowana z wypłaty. Po za tym są raty 0% etc. Ja ktoś chce to możliwości trochę jest. Ja na płacę nie narzekam choć pewnie na podobnym stanowisku u prywaciarza miałbym z 50% więcej.
Tylko większość budżetówki ma nieporównywalnie niskie płace w stosunku do prywatnego interesu. Nie mówię, że nie ma ciepłych posadek, ale jest też masa takich stanowisk, gdzie ktoś haruje, a płaca w żaden sposób tego nei odzwierciedla.
To też, tylko ja uważam, że najwięcej zamieszania wprowadza właśnie owe lokalne dokazywanie. Niektórym prezesom/dyrektorom się wydaje, że wszystko wiedzą. Tworzą regulaminy niejednokrotnie sprzeczne z ustawami i wtedy szeregowy urzędnik ma problem.
Dla górników też, niech pracują do 65 r. życia. :) Tylko nie pisz, że nikt mu nie kazał tam pracowac, bo wtedy padnie cała Twoja teoria, która wcześniej opisałeś.
Ja nie :)
Wiele w tym racji, aczkolwiek jeśli w tym kraju byłoby prawo, które nie daje pola do interpretacji, sprawa była by jasna. Żaden urzędniczyna nie był by w stanie podpinać prawa pod swoją teorię, bo po prostu trafiając na konkretny przypadek miałby konkretny paragraf, który mówi jednoznacznie co ma zrobić.
Zgadza się, że urzędnicy często nie są pomocni, ale i petenci często nie grzeszą już na wstępie kulturą.
Ok, a mogę Cię prosić o rozwinięcie tej myśli? Skoro wiesz, że gdzieś indziej mógłbyś dostać znacznie więcej i mimo to nie decydujesz się na zmianę pracy, to chyba oznacza, że masz jakieś inne korzyści z tego, że pracujesz na mniej płatnym stanowisku? Może niekoniecznie stricte finansowe, ale jakieś z pewnością. Może stabilność, może spokój, może czas pracy, nie wiem... Ale podejmujesz taką a nie inną decyzję.
Mówię o tym, bo wydaje mi się, że często jest tak, że nie kierujemy się wyłącznie kwestiami finansowymi, więc nie powinniśmy potem na nie narzekać w oderwaniu od innych korzyści.
Pracownicy budżetówki* do wypłaty jednak najczęściej nie wliczają takich drobiazgów jak barbórki, trzynastki, różnorakie premie itp. itd, które potrafią zrobić +25% kwoty netto z umowy.
* i innych firm sprywatyzowanych, w których pod pewnymi względami jest tak, jak w budżecie
Ale czy ja narzekam? Bo jakoś nie zauważyłem, wręcz powiedziałem, że nie narzekam, stwierdzam tylko fakt, bo mam kolegów również w tej samej branży, którzy pracują w prywatnych firmach.
Dla mnie stabilność zatrudnienia jest tutaj dość ważnym czynnikiem,
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
z 25% chyba grubo przesadziłeś, jak liczę na oko to wychodzi mi jakieś 15%. Ale z drugiej strony przecież jest gro firm, które mają premie i inne pierdoły, a więc to nie jest takie czarno-białe.
Nie, nie, ja Ci nie zarzucam, że narzekasz. To słowo pojawiło się dopiero w ostatnim akapicie, który ma charakter ogólny i nie odnosi się bezpośrednio do Ciebie.
Chodziło mi głównie o poruszenie kwestii istnienia korzyści i argumentów niefinansowych, którymi się kierujemy decydując się na taką czy inną ścieżkę kariery.
Wśród takich korzyści można wymienić chęć (bądź potrzebę) rozpoczęcia pracy zawodowej w młodym wieku zamiast poświęcić czas na naukę. Wiadomo, jest to korzyść, która jednak potem ma swoje konsekwencje w postaci mniejszej konkurencyjności na rynku pracy i niższych zarobków. Coś za coś.
Czasami podejmujemy też błędne decyzje, których potem żałujemy, a które odwrócić jest trudno. Dotyczy to oczywiście wszelkich aspektów naszego życia, nie tylko finansowych.
Być może część tych - się uczepiliśmy przykładu - kasjerek, mogłaby częścią winy za swój obecny status majątkowy obarczyć błędy młodości?
Dokładnie tak ,polać mu .
Pracuje w handlu i czasem aż mnie krew zalewa jakimi ludzie są chamami , zwłaszcza (i znów tu się pojawią nieszczęsne kasjerki )kobieta prosi go o dowód osobisty bo koleś kupuje sprzęt za 5tyś i płaci kartą.A ten burak na nią z mordą .
Co do urzędników to często jest tak (co najmniej w moim wypadku mam22lata)
że jak idę coś załatwić to czuje się tak jak bym był intruzem który przerwał jej piłowanie paznokci.
No ludzie to że jestem młody i na takiego wyglądam to nie znaczy że mam mnie traktować jak intruza zwłaszcza że Ja staram się być dla niej miły .
Uff ulżyło mi :)
Co do tych urzędników to ja bym nie generalizował. Bardzo często np. w skarbówce spotykam się z życzliwą pomocą. Oczywiście trafiają się tzw. klasyczne "biurwy" ale mam wrażenie, że to już powoli pokolenie odchodzące.
Sama trzynastka już robi >8%, więc jeśli przesadziłem, to niewiele. Wiadomo - nie w każdym zakładzie jest tak samo, ale nie wziąłem tego całkiem z sufitu.
Żona pracuje w takiej sprywatyzowanej (obecnie) spółce akcyjnej i zawsze jak narzeka na zarobki, to posługuje się tym, co ma w umowie o całej reszcie zapominając ;-)
Szeregowy pracownik faktycznie kokosów nie ma, ale socjal jak za "starych dobrych czasów". Do tego tak naprawdę całą robotę odwalają tam tylko ludzie "z zewnątrz", cała masa pociotków, znajomych itp. zazwyczaj zajmuje się robieniem wiatru wokół własnej osoby i narzekaniem jak to dużo obowiązków im zrzucono na głowę.
No to już wiesz skąd się bierze różnica między jednym urzędnikiem a drugim.
Ten pierwszy po prostu nie czuje się tam pewnie, bo nie ma pleców.
U mnie największe problemy w kontakcie z urzędami/obsługą klienta mam w służbie zdrowia i w zarządzie dróg i mostów.
W służbie zdrowia mam często "szczęście" trafić Panią w rejestracji, która co najmniej jest sfrustrowana lub coś w ten deseń. Ja nazywam je wampirami energetycznymi, bo po takiej krótkiej rozmowie przez telefon lub bezpośrednio odechciewa mi się czegokolwiek. Ja nie oczekuję od tej Pani niczego innego tylko odrobiny normalności, skoro ja rozmawiam z nią normalnie.
Inna sprawa, że rejestracje, różnego rodzaju biura obsługi klienta etc. są często miejscem możliwości do wyżycia za wszystkie niepowodzenia, dla nie których frustratów.
Zarząd dróg i mostów w moim mieście to historia na odrębna opowieść. W skrócie żeby trafić do konkretnej osoby dzwoniąc, trzeba się przebić przez 3 inne telefony. Jeden gość jak już słyszy moje nazwisko (to już w końcu ten konkretny) ma dość. Bo przecież ja żądam rzeczy niemożliwych tj. żeby parking czy ulica pod moim domem wyglądała przynajmniej bardzo podobnie do stanu z przed awarii.
Dziwi mnie jedno jako osobę też pracującą w budżetówce; jak ja bym odebrał robotę dotycząca powiedzmy sieci, a dalej kable z ściany by wystawały to myślę, ze było by to moje ostatnie zadanie. Tutaj jest z tym problem, po naprawie parking wygląda jak droga gruntowa, a bruk leży na kupce obok. I tak można miesiącami.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
No mi dalej wychodzi w granicach 15%, ale może tak biednie tylko w sądach.
Masz sporo racji w tym, że często podając zarobki pracownicy budżetówek podają tylko pensje. Ja nie czuje żebym miał na głowie za dużo roboty, ale żebym leżał też nie. Inna sprawa, że mój charakter pracy jest nierówny, tydzień z roboty jak na lekarstwo, kolejny tydzień taki, że nie wiem za co mam się zabrać, żeby tylko się wyrobić.
Niestety trochę się mylisz w sklepie w którym Ja pracuje jest inaczej,nie chcę pisać jaki jest to sklep dodam że jest to duża europejska sieć handlująca elektroniką.
Przykład sprzedawca sprzętu fotograficznego ma zrobić plan sprzedaży na miesiąc ,dajmy na to luty.Plan wynosi 135tyś a on z tego ma 125zł BRUTTO!!!
Co do podstawy to nie jest tak wysoka jak by się wydawało . I jak jest motywacja zerowa bo można zrobić 200% czyli 270tyś i wtedy dostaniesz 250zł BRUTTO!!! Owszem są i artykuły premiowane itp ale tam temat wygląda podobnie, więc nie jest tak różowo .
Chodziło mi raczej o przedstawicieli handlowych niż o sprzedawców w sklepach. Takich, którzy są odpowiedzialni za relacje z innymi klientami. Raczej także biznesowymi. Czyli człowiek, który jeździ po kraju, negocjuje warunki współpracy, pozyskuje nowych klientów i dopieszcza starych.
Akurat nie ich miałem na myśli. Wiadomo -oni utrzymują ze swojej pracy resztę kraju. No i te pokojowe demonstracje w stolycy. ;)
P.S. Są też zawody (nie górnicy :)), w których na emeryturę można przejść w wieku 33-35 lat. :)
Czy to są zawody, w których po pracy codziennie wraca się do rodzinnego domu? ;)
Dokładnie.. dwa tygodnie temu zatrudniłem chłopaka po technikum elektronicznym - "na wejście" dostał 1800 netto (do ręki) - nie miał znajomości, wejść itp. - tyle tylko że miał wiedzę - mimo że nie potwierdzoną "papierkami"- której nie posiadł w technikum tylko wysiedział w domu przed kompem/z lutownicą itp. a że mam pojęcie o tym co gość będzie robił to po rozmowie i paru szybkich pytaniach wiedziałem że chłopak się nadaje.. i jak tylko się zaklimatyzuje we firmie i wdroży to na pewno dostanie bez proszenia się więcej kasy..
To jeszcze dwie osoby muszą mieć pracę..
dokładnie.. jak kiedyś w zasadzie pisałem tylko programy to też było to jak przy łopacie.. teraz jak m.in. muszę wymyślać co i jak te programy mają robić, albo nowe urządzenia wdrażać do badań i produkcji to dopiero się robi problem ze snem - mózgu niestety nie da się wyłączyć ot tak.. siedzę na urlopie a np. wczoraj przez pół dnia wisiałem na telefonie - miałem wybór albo gadać albo wracać.. to ta druga strona..
No - to teraz zachęciłeś mnóstwo ludzi żeby zostali kapitanami tankowców ;)
Odpowiedź masz powyżej :mrgreen: