weź zrób ślub i schrzań go to się przekonasz i nie gadaj głupot.Facet który betonuje nie ma odpowiedzialności, facet ma wykonac swoją robotę. Odpowiedzialność ma konstruktor i nadzór.
Wersja do druku
Nie zamierzam, zostawiam to zawodowym fotografom, którzy bez wątpienia zrobią to lepej niż ja
... i kierownik owego betonowania. I to właśne tych panów miałem na myśli. Z resztą typowych fizycznych pracowników, przerzucających masę szuflą z betoniarki przy takim betonowaniu akurat nie maCytat:
Facet który betonuje nie ma odpowiedzialności, facet ma wykonac swoją robotę.Odpowiedzialność ma konstruktor
Ci to akurat w dalszej kolejności.Cytat:
.. i nadzór.
Nie czytasz ze zrozumieniem ;) Powiedziałem że to odpowiedzialna praca a nie kwestia życia i śmierci...
Jest wiele odpowiedzialnych zawodów ale nie zniżaj zawodu fotografa ślubnego (dobrego) do wykładacza kafelek bo bede zmuszony powiedzieć że nie wiesz o czym mówisz... Kafelki można zerwać i położyć jeszcze raz.
A ja tam jestem zdania, że twór taki jak „fotograf ślubny” nie istnieje. Fotograf to fotograf. Podobnie jak zdun, bednarz, dekarz czy doker. Zawód jak jeden z wielu. Fotografia podobnie jak wiele innych zawodów ma swoje odbicie w hobby czy życiowej pasji. Nie trzeba być kucharzem aby gotować czy cukiernikiem aby wypiec ciasteczko. Podobnie nie trzeba być fotografem aby zrobić na ślubie czy weselu zdjęcia. Wystarczy trochę odwagi. Jak ktoś robi trochę więcej zdjęć niż tylko w wakacje i trochę poczyta i poćwiczy fotoreportaż to spokojnie da sobie radę. Trochę inaczej jest z plenerem. Tu już niestety trzeba zagłębić się w arkana wiedzy i poznać kilka niuansów fotograficznych typowych dla fotografowania ludzi w tym przypadku zdjęć pozowanych. Wypada poznać pewien klucz aby pokazać pewne relacje pomiędzy osobami i zapisać je na zdjęciu, zdjęciach. Pomijam tu zupełnie techniki fotografowania czy obróbki bo jest to już indywidualne podejście fotografa do tematu lub uleganie panującej modzie. Natomiast klucz, o którym powyżej pozostanie niezmienny. I wydaje mi się, że aby go poznać wystarczy kilkugodzinne spotkanie w tym temacie. Oczywiście nikt po kilkugodzinnym spotkaniu nie zostanie mistrzem ale powinien dać radę.
I ja tak nie twierdzę. Chodziło mi o to, że Twój post, w którym użyłeś słowa "zacząć" mógł sugerować, że zaczynałeś od zera, a dwudniowy kurs wyniósł Ciebie na poziom zawodowca. Tylko tyle.
"Niegrzeczne"? Daruj sobie ten mentorski ton, kolego. I nie wciskaj mi tego czego nie napisałem.
Jak wiele innych. Zgadzam się że to praca trudna, wymagająca predyspozycji i wiedzy a i doświadczenia jest bardzo pomocne. Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem że wiąże się ona z jakąś wyjątkową odpowiedzialnością. Skopiesz jeden ślub to klient Ci nie zapłąci, skopiesz kilka to wylecisz z rynku i będziesz sobie musiał poszukać innego zajęcia. Na tym odpowiedzialność się w zasadzie kończy.
Teraz to ty nie czytasz ze zrozumieniem, czy ja pisałem o kafelkarzu ?Cytat:
Jest wiele odpowiedzialnych zawodów ale nie zniżaj zawodu fotografa ślubnego (dobrego) do wykładacza kafelek bo bede zmuszony powiedzieć że nie wiesz o czym mówisz... Kafelki można zerwać i położyć jeszcze raz.
Ponadto, co do zrywania płytek, ok, można to zrobic gdy w grę wchodzi jedna łazienka ale czy powiedziałbyś to samo o hali, w której jest tego powiedzmy 2000 m2?
Ja bardzo nie lubię dwóch rzeczy:
1. Dorabiania ideologii do wykonywanej przez siebie pracy
2. Wciskania ludziom że istnieją skróty, dzięki którym mogą osiągnąć pożądany poziom rozwoju (w jakiejkolwiek dziedzinie) szybko, w weekend, tydzień czy miesiąc.
Nie twierdzę oczywiście że Wasze warsztaty są do niczego, choćby dlatego że w nich nie uczestniczyłem. Ba, program macie rzeczywiście ciekawy. Ale dalej będę się upierał że aby dobrze wykonywać tą pracę potrzeba czegoś więcej niż kilku dni szkolenia i paru prób "na żywym organizmie".
Ależ skróty istnieją jeśli nie w ćwiczeniu postrzegania otoczenia i obyciu ze sprzętem to na pewno w takich dziedzinach jak model biznesowy. Prosty przykład: pokazałem warsztatowiczom moją 4 stronicową pisaną maczkiem umowę. Dorastała ona przez 4 sezony ślubne. W niektórych punktach byli zdziwieni że sytuacje przed którymi się bronię mają miejsce ;)
Przekolorowałeś z kariochirurgiem w jedną stronę, ja w drugą ;) Chodzi o to że fotografia jest po środku. Możesz pisać że spartaczenie ślubu kończy się na stracie finansów - ale wg mnie zostaje jeszcze spartaczona pamiątka z którą zostaje klient... Dla niektórych zdjęcia może są mało ważne ale bądź co bądź na forum fotograficznym nie powinienem tezy o wartości fotografii bronić :PCytat:
Teraz to ty nie czytasz ze zrozumieniem, czy ja pisałem o kafelkarzu ?
Ależ oczywiście masz rację. Ja co krok podkreślam (i także w tym wątku) że warsztaty to tylko drobna część edukacji :)
Warsztatów nikt nikomu nie zabroni organizować i brać za to kasy.
Według mnie dobrze, że coś takiego jest, a czy się będzie brało w nich udział to już każdego sprawa. Na naukę i wymianę doświadczeń nigdy za późno.
Najważniejsza sprawa to to, żeby ludzie biorący udział w owych warsztatach, komentowali czy są dobrze prowadzone i czy warto.
Choć z drugiej strony to też może być tak, że jeden coś z nich "wyniesie", a inny nie - błędne koło, temat bardzo indywidualny.
Ależ oczywiście. Ale wcześniej pogratulowałem Tobie zadowolenia z kursu i wyniesionych korzyści i zaznaczam, nie było w tym grama cynizmu. Moje zdanie jednak wynika z tego, że nie mam zamiaru udać się na taki kurs...Cytat:
Dobra, rozumiem że tego nie napisałeś?
Trochę się pogubiłem. Twierdzisz że korzyści z takich kursów mają tylko organizatorzy bo nie masz zamiaru się na żaden wybrać?
Hej Panowie
Nie chcecie to nie chodźcie, chcecie to chodźcie.
Ja tylko proponuje wam zajrzeć do galerii Panka i zobaczyć postępy jakie nastepiły od momentu kiedy poszedł na 1 kurs.
Ja bym polemizował. I nie dlatego, że nie zrobił postępu bo zrobił tu chyba nie ma wątpliwości. Ale raczej do kierunku tego postępu.
Sergiusz to juz jest sprawa indywidualna. Tobie zdjecia panka się zazywczaj nie podobają. Mi podchodzą i to bardzo. Dla mnie w pierwszej piątce ślubniaków tego forum (które widziałem) jest :)
Ja nie rozpatruję w kategoriach podoba się mniej lub podoba się więcej. Ja myślę, że pank byłby zapewne przed pierwszą piątką a konkurencja aby oglądać jego plecy musiałaby sięgnąć po lornetkę gdyby nie pewien kamień u szyi a nawet dwa, które nie pozwalają mu na wyjście przed szereg. :-D
a jakiż to kamień? :)
Oby umowy służyły tylko do rezerwacji terminu :) Tego wszystkim życzę :)
Otworzyłem "poziom drugi" edukacji - coraz częściej dostaje o tym maile więc prosi się to o oficjalną ofertę. Zapraszam http://www.marcinbittner.com/coaching.php :)
Dobrze, a tak z czystej ciekawosci.
Wyobrazmy sobie sytuacje ze robiles komus zdjecia slubne, niestety z jakis strasznych powoow udalo ci sie spektakularnie spiepszyc zdjecia, albo nie wiem, padl dysk w laptopie, wszystkie karty backupy itp... i zdjec po prostu nie ma?
Rozumiem ze bedzie Ci bardzo przykro i oddasz mlodej parze pieniadze za fotografowanie tak? I co... tyle? Bo taki co to kladzie flizy bedzie musial przynajmniej za nie jeszcze raz z wlasnej kieszeni zaplacic i zmarnowac kolejne 2 tygodnie na polozenie w czasie ktorych nie bedzie mogl robic nic co mial wczesniej zaplanowane.
Wiec znowu bez przesady z ta odpowiedzialnoscia fotografow. Mojemu znajomemu taki wlasnie zawodowy polecany fotograf w dniu slubu powiedzial ze nie przyjdzie bo cos mu wypadlo... zapewne lepsze zlecenie bo slub byl 25 grudnia. Ewentualnie za duzo wypil dzien wczesniej. Jako zadosc uczynienie zwrocil mu kase i kazal sie mowiac brzydko "pałowac". W zwiazku z czym znajomy zdjecia slubne mial tylko te ktore zrobili mu zaproszeni goscie.
Maver, czyli potwierdzasz to co napisał Marcin, to odpowiedzialna robota. Co do kart, dysków itd robię dwoma aparatami i nawet jesli mam jeden slot w puszce to nigdy nie ma tak bym nie miał z jakiejs ważnej chwili zdjęć. Co do olania zlecenia to mogłem ze dwa razy iść do lekarza po zwolnienie i nie byłoby problemu- ostatni ślub robiłem z zapaleniem oskrzeli i gorączką. Gdybym jednak złamał nogę, to albo bym znalazł zastępstwo albo na wózku pojechał..;)
W zasadzie tak. Odpowiedzialna, bo dla wiekszosci ludzi zdjecia slubne maja byc pamiatka z wyjatkowego i teoretycznie niepowtarzsalnego wydarzenia.
Niestety mam wrazenie ze ta "odpowiedzialnosc" opisana w tym watku glownie ma sie przekladac na odpowiednio wysokie wynagrodzenia dla fotografa, a nie na przyklad sposoby "kary" w momecie zlego wywiazania sie z umowy.
Nie chodzi mi tu o zadne personalne wywody bron boze.. pod niczyim adresem.
Chodzilo mi po prostu o nazywanie pracy przy fotografi slubnej jako bardzo odpowiedzialnej i pokazanie ze ta odpowiedzialnosc nie jest az tak duza jesli trafi sie np na niezadowolonego ze zdjec klienta czy sytuacje w ktorej fotograf nie moze wywiazac sie ze zlecenia.
Ryzyko fotografa to najwyzej nie odebranie naleznych pieniedzy za zdjecia, smiem twierdzic ze znaczna wiekszosc takich fotografow nie poczuwala by sie do tej duzej odpowiedzi jesli przyszlo by na przyklad do koniecznosci zadosc uczynienia z niewywiazania sie ze zlecenia.
Post nie mial zadnych podtekstow personalnych. Zeby nikt przypadkiem nie bral sobie do serca tego co napisalem. To tylko ogolne stwierdzenie faktu (moim zdaniem bardzo prawdziwego)
Czytam ten watek przypadkowo ale z zaciekawieniem.
Sam robie śluby, przez 4 lata prowadziłem szkole rysunku więc jeśli chodzi o temat fotografii i szkoleń to wiem jak to wygląda od podszewki. Wydaje mi się ze i przeciwnicy o obrońcy warsztatów maja racje a z drugiej strony gadają totalne bzdety – bez obrazy;)
Dyskusje można sprowadzić do jednego zdania „czas to pieniądz”
Prowadzący kursy ani w dziedzinie fotografij ani obróbki ameryki nie odkryli bo i nie ma czego. Zainwestowali jednak sporo czasu i pracy aby dopracować pewien schemat pracy który się według nich sprawdza. Każdy może dojść do podobnych efektów ALE musi zainwestować sezon, dwa na zdobycie tej wiedzy. Może tez „kopic” ja od innych – pytanie za ile, od kogo i na jakich warunkach.
Dyskusja czy to wiedza jest droga czy jest w wsteczna w stosunki do tego czy wiedza ta jest ci potrzebna czy nie. Jeśli uważasz ze NIE to po co dyskutować, jeśli TAK – to zastanówmy się kto za da jej więcej za ta sama cenę.
Faktem jest ze 2 dni to śmiesznie mało /3 tez mało/ można zrobić kilka fotek dostać sprawdzona umowę i nieco pomarzyć słuchając opowieści o tym jakie to są śluby i jak fajnie się je robi. Z drogiej strony więcej ciężko coś upchnąć.
Dawniej czeladnik przychodził do mistrza i praktykował kilka lat. Teraz można się nauczyć pływać, szydełkować czy fotografować w weekend.
Chcesz szybko podstawy – kup kurs 2 dniowy. Chcesz się czegoś nauczyć: patrz, chłoń, poproś kogoś o pomoc, poświeć sezon aby zdobyć solidna wiedzę. Obie metody dobre – pytanie tylko czy masz więcej czasu i chęci czy pieniędzy?
Przykład: Moja zona była na warsztatach Kaliny /pozdrawiamy serdecznie i robimy dobra reklamę/ O ile nie odkryła trzeciego bieguna - to czegoś nowego się nauczyła, spędziła dwa dni w towarzystwie ciekawych ludzi, złapała inne spojrzenie na temat fotografii ślubnej..... to według mnie sporo.
Przykład nr 2: Znajomy, nie będę podawał z nazwiska bo i tak sam robi wiele szumu na forach na temat warsztatów. Dla niego 1600pln to za wiele, do wszystkiego dojdzie sam. Droga prób i błędów stara się czegoś nauczyć, ale do dziś pewnych prostych rzeczy nie rozpracował.
Czas to pieniądz.....
PS Marcinie, 8500 za „coaching” jednak bym nie dal :) Inaczej sobie wyobrażam taki staż.
To chyba wynika z przyzwyczajenia do klientów z grubym portfelem ;) Z drugiej strony obcowanie z takimi klientami dla początkującego daje pewnie niesamowitego kopa. Inaczej wygląda zdjęcie w remizie a inaczej w sali balowej itp. Tyle, że trzeba mieć taką sumkę, żeby zastartować na tym levelu :)
A ja już zaczełem zbierać te 8500zł.
Cena wcale nie jest wysoka, biorąc pod uwagę fakt że po takim treningu i ze zbudowanym portfolio można od razu szukać zamożnego klienta.
sprzedaj sprzęt będzie łatwiej ;)
bardzo bym chciał wybrać się na jakieś dobre warsztaty, ale TYLKO z obróbki komputerowej. Niestety jak dotąd nie udało mi się znaleźć nic takiego.....
Warsztaty praktyczne w sensie biegania w kilka osób z aparatami za jedną parą młodą jakoś mi nie pasują.
Może plener to jeszcze rozumiem, ale reportaż..... to pomyłka.
Reportażu nie da się nauczyć - nawet w tydzień.
Podkreślam - to moje zdanie.
Siemka
Ja może nawiąże do tematu wątku. Już jakiś czas zajmuję się fotografią więc wiedzę podstawową powiedzmy posiadam. W kursie żadnym nie brałem udziału. Wszystko z książek i internetu. Zdjęcia pozostawiają jeszcze wiele do życzenia ale jest progres i... no właśnie miałem możliwość pogadania i pofotografowania przez jeden wieczór z "zawodowym" fotografem prowadzącym kursy. Kumpel kumpeli przyjechał po prostu do Gdańska na wernisaż i będąc tak miły użyczył mi lepszego sprzętu i dał kilka wskazówek. 1h wspólnej dyskusji i kilka pstryków dała mi bardzo dużo. Od wspomnianej wcześniej iskierki zapału poprzez zwykła teoretyczną wiedzę, do której nieskromnie mówiąc pewnie bym doszedł ale znacznie (znacznie) więcej czasu musiał bym na to poświęcić.
Osobiście mimo jakiegoś bagażu doświadczeń i wiedzy zamierzam "podskoczyć" na jakiś podstawowy kurs co by trochę uporządkować wiedzę. A później może coś bardziej profesjonalnego. Nie dlatego, że "marketing działa" tylko zdaje sobie sprawę z wielkości tematu "fotografia". Niech podczas takiego kursu 5 nowości wpadnie mi w ucho a będę zadowolony. Studia, stricte fotograficzne to w sumie moje marzenie ale chyba na to na razie nie będę mógł sobie pozwolić.
Jest jeszcze jeden aspekt kursów fotograficznych, na który w sumie kumpel kumpeli się żalił. Mianowicie totalny brak podstawowej wiedzy o fotografii oraz brak choćby odrobiny kreatywności. Nie wyobrażam sobie bez tego w pełni wykorzystać dany kurs. Choćby podstawowy.
Ale chyba nie jako "mogę ponosić torbę za darmo?" :) bo takich zapytań na prawdę jest wiele. Tyle że moja oferta to nie noszenie torby tylko duża ilość pracy na weselu i poza nim przy komputerze (wspólnie).
Poza tym jest jeszcze jedna sprawa - najlepszym kursantom oddam pieniążki za kurs w pewien sposób :-) Ale to dopiero plany na przyszłość.
Nie jest wysoka - konkretna wiedza która będzie zarabiała na siebie w cenie dobrej eLki - samą elką człowiek bez pojęcia nie zdziała wiele :P
Z dobrym portfolio i poćwiczeniem na 12 sesjach można brać nie 1200zł a dwa razy tyle. Jeden pomyśli że cena szalona, drugi przekalkuluje że zwróci mu się to po 7 ślubach na których zarobi ten 1200zł więcej niż by mógł.
Chętnych zapraszam :) Zostało 2 i pół miejsca :P
Z obróbki tylko chyba nie ma. Najbliższe warsztaty u Kaliny i Adama.
U nas głównie workflow lightroomowy + troszkę photoshopa. Każdy uczy w inny sposób bo pracujemy w inny sposób na codzień.
Warsztaty to nie tylko "ślubniaki". Czemu zarabianie na fotografi musi sprowadzać sie do biegania po ślubach? Nie każdemu taki system/zakres pracy odpowiada . Pamiętajmy żę są też inne dziedziny fotografii oprócz reportażu ślubnego w których można się sprawdzić i zarabiać nie gorzej niż reportażu ślubnym.
warsztaty, kursy itp to poprostu inwestycja. Mniejsza lub wieksza ale jeśłi chce sie zawalczyc w tej konkurencyjnej branży to jest to inwestycja jak najbardziej rozsądna. Miałem przyjemność w różnej roli uczestniczyć w kilku warsztatach. Po żadnych złotych gór nie oczekiwałem ale też każde wniosły coś ciekawego. bywa że były to kontakty, które jak sie okazało pożniej przyniosły konkretne choć przyznam nieoczekiwane zlecenia. Bywa że całe warsztaty zaowocowały jednym nowo poznanym "trickem" w PS. Pewnie że można do pewnych rozwiązań dojść samodzielnie , metodą prób i błedów. Tylko że nie każdy ma tyle czasu. Sporo ludzi założyło fotofirmy z dofinansowania UE, kończą sie okresy "ochronne" a firmy drepczą dokładnie w tym samym miejscu co 2 lata temu. i warto by sie przyłożyć aby rzeczywiście na siebie zarabiały.
a jeśłi już był poruszany temat cen, cóz...z finansowego punktu widzenia, każda zainwestowana złotówka "zwróciła" się z nawiązką.