No wiecie, gdyby plaszczki nie byly niebezpieczne to by nic mu sie nie stalo. To ze slon nie gryzie nie znaczy ze nie zabija.
Wersja do druku
No wiecie, gdyby plaszczki nie byly niebezpieczne to by nic mu sie nie stalo. To ze slon nie gryzie nie znaczy ze nie zabija.
Szkoda czlowieka.Podchodzil do tematu w bardzo niekonwencjonalny sposob i chyba wlasnie to mnie przekonalo,gdy przezucajac kanaly zobaczylem kolesia tarzajacego sie z aligatorem w objeciach...Mysle ze w dzisiejszzych czasach byl to pewien chwy komecyjny,ale ale taki ktoy mial zainteresowac niwrazliwcow na fak istnienia tej natury ktora jest wokol nas, a nie tylko samochodow,domow, komurek...
Szkoda, ze zginal...jednak takie bylo ryzyko. Wazne ze dzieki jego wysilkom choc czesc ludzi zwrocila uwage na pewne bardzo wazne sprawy.
Wielu osobom tu na forum, ktorych wypowiedzi przeczytalem radze sie zastanowic, czy tak naprawde to co robil bylo szpanerstwem i ryzykanctwem samym w sobie, czy jednak mialo swoja druga strone i sens...
Kazdy medal ma dwie strony. Przytocze chocby poruszany temat fotografii wojennej - dla jednych jest to wyrabianie nazwiska i dazenie do slawy, dla innych sposob na zycie i proba zwrocenia uwagi Swiata na niesprawiedliwosci jakie dzieja sie w innych zakatkach naszego globu.
Kazdy na jakis tam sposob zyje we wlasnym swiecie i jak mowi stare goralskie przyslowie "punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia" - cos w tym musi byc.
Program Steve'a i Terri był moim ulubionym, nie tylko na Animal Planet ale i w ogóle w telewizji, w jego podejściu do tego co robi nie widziałem komercji a autentyczną pasję, sposób na życie, spełnienie. Niesamowity refleks, entuzjazm, energia.
Kilka lat temu w którymś z programów na AP mówiono, że z powodu popularności Steve'a ma problemy (ograniczono liczbę jego audycji ) w telewizji, chyba z zazdrości. Gość był niesamowity.
Ech...:(
Hmmm... oglądałem czasem jego seriale. Ale odczuwałem to tak ze to on robi dla wiekrzej rozrywki niz tak naprawde tłumaczyc dany temat. Np zamiast złapac wezagołymi rękami to on skakał robił pajacyki (przenośnia) i po 30 min trwania odcinka popiero złapał weza.
Tak na marginesie tej smutnej wiadomosci, nie dalej jak tydzien temu mialem przyjemnosc wraz z cala rodzina obcowac dobre pol godziny w towarzystwie plaszczek. W zasadzie byla to zabawa z dotykaniem ,glaskaniem a nawet calowaniem( na szczescie )- nie mowiac juz o podnoszeniu plaszczki.Dzisiaj bym sie dwa razy zastanowil zanim bym to zrobil.
Przesylam serdecznosci!
Śmierć to śmierć.. szkoda człowieka, ale gościu to respektu i szacunku dla zwierząt nie miał za grosz... Jego głupawe i prostackie popisy, narażanie siebie i innych (żony i małego dziecka) i bezsensowne draznienie zwierząt wołało o pomstę do nieba i tylko mnie zniesmaczało. Miał u mnie wielki minus.
Takie sa prawa show businessu,publika oczekuje dreszczyku emocji i Steve ja zapewnial. A tak prywatnie to ide o zaklad ze zrobil On wiele wiecej dobrego dla zwierzakow niz my wszyscy razem wzieci na tym forum( bez urazy dla Szanownych Forumowiczow)
U mnie mial wielki plus!!!
Pozdrawiam!