Steve Irwin
Sciskal sie z setkami krokodyli, aligatorow, kajmanow i innych zebatych potworow. Calowal sie z wezami, pajakami i niebezpiecznymi gadzinami wszelkiej masci. Wczoraj podczas krecenia zdjec podwodnych na Wielkiej Rafie Koralowej podplynal za blisko plaszczki, ktora nieszczesliwie ugodzila go kolcem w ogonie prosto w serce. Ratownicy nie mieli szans w zaden sposob mu pomoc. Wiekszosc zna go jako "wariata z Animal Planet" lapiacego krokodyle za ogony. Ale ja mysle ze przy jego udziale powstalo wiele ciekawych zdjec. To rowniez on przyczynil sie do tego, ze wiele gatunkow bedzie mozna nadal fotografowac. Dla mnie, i mysle ze nie tylko dla mnie, Animal Planet i wiele postaci z tego programu to zywe inspiracje do fotografii.