Nie musisz, ale możesz :twisted:
Wersja do druku
Slawi, masz rację, że to klienci dają mi pracę, a nie dyrektor sklepu. Zdaję sobie z tego sprawę. Z drugiej strony supermarket to niezłe pole do obserwacji socjologicznych. Mnie niestety wyniki tych obserwacji bardzo rozczarowały, ale może to i dobrze. W końcu najgorsza prawda jest lepsza niż najsłodsze kłamstwo - tak uważam. Myślę, że zanim zacząłem tam pracę, miałem więcej szacunku dla ludzi, ale wynikał on z niewiedzy, jacy ludzie potrafią być (i są, o zgrozo !) naprawdę. Co innego słyszeć o tym, co innego zobaczyć to na własne oczy. Oczywiście jest jeszcze argument, że "jak Ci się nie podoba to...WON!" - pewnie stanie się to za kilkanaście miesięcy, jak tylko niektóre sprawy dociągnę do końca. "Homo marketicus" to dość ciekawe zjawisko i mimo wszystko nie żałuję tych dwóch lat...ale w końcu może się znudzić. Nie mam rodziny (w ogóle nie planuje jej założenia, jestem typem samotnika) i innych zobowiązań niż ja sam i mój kot, więc tym łatwiej mi wszystko pozmieniać w życiu.
@Teo
Po tym, co napisałeś, doskonale cię rozumiem i życzę ci powodzenia:!:
Dzięki, Slawi ! Wzajemnie :) Na przekór wszystkiemu trzeba po prostu robić swoje i nie oglądać się za siebie. Tylko to ma sens.
A ja wrócę do tematu wątku i tak:
grałem sobie wesele na bębnach i jak to bywa obserwowałem to i tamto fotograf, który robił zdjęcia na tym weselu pstrykał 300v z jakimś tam szkłem nie pamiętam co tam miał...+ lampa też nie pamiętam jaka .. przez pierwsze 2 godziny widziałem że biegał tu i tam i pstrykał fotki to młodej parze to gościom później po paru głębszych a popijał z nami (kapelą) i wśród gości zamiast robić zdjęcia zaczął tańczyć i takie tam.... jakoś bym to olał gdyby nie fakt że w którymś momencie podczas tańczenia (a wyróżniał się z tłumu) nagle wyjął małpkę z kieszeni i nie przerywając sobie zabawy robił zdjęcia...... jak to zobaczyłem to omal nie spadłem z krzesła za garami.....ha ha ha ubawił mnie strasznie
to był ślub mojego kolegi jak zapytałem go dlaczego wziął kogoś takiego i jak ma zamiar rozliczyć się z gościem który raczej przyszedł na zabawę a nie do pracy usłyszałem " aaaaaa.... bo on jest tani..." nogi się pode mną ugięły uff
Pewnego razu , gdzieś w Karkonoszach, para młodych ludzi zaczepiła mojego tatę, z prośbą o zrobienie fotki pod jakimś wodospadem. Ponieważ ojciec, po wypadku miał problemy z prawą dłonią, nauczył się robić zdjęcia odwróconym aparatem wyzwalając migawkę kciukiem lewej ręki. (...taka religia , nawet mu to szło ... :P)
Gdy ten młody człowiek zobaczył obracany aparat, uśmiechnął się i podszedł mówiąc:
- ten sprzęt (to był kompakcik) trzyma sie odwrotnie ...
Stary mu na to :
- tak, wiem , prosze się nie martwić , wiem co robię.
...Po chwili to samo :
- wie pan co? proszę trzymać inaczej - DO GÓRY NOGAMI ! , ten guzik ma być na górze !!!
A ojczulek swoje :
- proszę mi wierzyć, wiem co robię :)
Ten młody wracał jeszcze trzy razy i próbował obracać mu w rękach aparat.
W końcu zdenerwowany wyrwał "staremu" swój kompakcik i mówi"
- czy pan sobie z nas kpi ??? robi nam pan zdjecia "do góry nogami" ,
DZIĘKUJEMY ZA POMOC !!!
... i odeszli ... (!)
Ślub mojego kuzyna niedaleko Bochni. Pan fotograf z przejeciem biega(sic!) po kościele z Nikonem D50 i wali naokoło z wbudowanego flasha. Gdy młodzi mają zakładać sobie obrączki biegnie pod ołtarz... i nagle wraca kilka metrów i coś podnosi z ziemi. Gościowi wypadł akumulator z aparatu...
Temat jak z horroru (szczególnie dla osób silnie związanych emocjonalnie ze swoim sprzętem).
Mojemu znajomemu w czasie wesela w torbę z zapasowym body (EOS 50) + obiektyw (z tego co pamiętam - jakaś Sigma EX) wjechał autobus!!!. Było to ładnych parę lat temu, kiedy body EOS-a 50 kosztowało 2650PLN.
Z torby dało się uratować tylko BP50, który, tak na marginesie, ja do dzisiaj posiadam.
Żadnego Wieteski. :)
Wojtek Wieteska.
Taiki fotograf. ;)