http://www.youtube.com/watch?v=lMu_m203YaY
pozdrawiam
Darek
Wersja do druku
http://www.youtube.com/watch?v=lMu_m203YaY
pozdrawiam
Darek
Interesujące w tym wszystkim jest to, że pokazali (nie po raz pierwszy zresztą), że nie ma w tym żadnej kosmicznej technologii, a produkcji udanych filtrów nie przeszkadza odpadająca z sufitu farba. Zwykle karmieni jesteśmy obrazkami spreparowanymi przez marketoidy. Tu mamy odrobinę realnego życia. Ciekawe, czy taka strategia na dłuższą metę się opłaci.
mysle, ze nie ma zagrozenia. to jest sprzet drogi i specjalistyczny, dla osob przekonanych o wysokiej jakosci produktu, niezaleznie od tego, jak on jest wykonywany. to dziala w praktyce, jest sprawdzone, znane i uznane - a ze pani "przy kotle" ma nieuczesane wlosy, kota, osc ryby w kapeluszu i spluwa przez prawe ramie grzebiac w lewej dziurce nosa... :mrgreen:
no manufaktura, mam, używam i będę nadal używał, jak kupowałem to gdzieś przeczytałem że produkt jest wytwarzany ręcznie i każdy egzemplarz jest poddawany wnikliwej kontroli jakości.
muszę przyznać, że jestem zdziwiony, że cała magia polega na moczeniu w zleweie :D
swoją drogą, kobieta robi to już 23 lata...
Ale starają sie skrócić proces "pieczenia w piekarniku" z 36 do 20 godzin. Żegnaj więc legendarna jakości :D
Od 1936 roku Polskie Wojsko wprowadzało do uzbrojenia nowy wzór szabli. Produkowała ją fabryka w Starachowicach. Szabla musiała spełniać określone normy jakościowe, które kontrolowano przecinając pręt stalowy fi:5mm, leżący na kowadle. Oczywiście ostrze nie mogło się przy tym wyszczerbić, a głownia złamać, czy zdeformować. Cała sztuka polegała na odpowiednim hartowaniu. Próbowano usilnie zautomatyzować ten proces, ale nie przynosiło to zadowalających efektów. Ciągle coś było nie tak, w związku z czym hartowanie odbywało się ręcznie. Najlepszym hartowaczem w fabryce był starszy pan, którego nigdy nie widziano trzeźwym. Jego pijaństwo tak wkurzało wszystkich, że w końcu wywalono go z roboty i... przyjęto znowu. Okazało się, że inni hartowacze nawet nie zbliżają się do jego powtarzalności jakościowej. Cały proces hartowania polegał zaś na odpowiednim rozgrzaniu głowni i wykonaniu "cięcia" przez znajdujący się w specjalnym korycie olej. Niby było to proste i jakieś takie nieprofesjonalne, ale...
Byle tylko filtry i folie nie skończyły za kilka lat, tak jak dobrze zahartowane szable. Piszę bez sarkazmu - raczej z troską.
No jak to na co? A z czołgami to czym walczyć?Cytat:
a na sam koniec mozna bylo tylko zadac pytanie: po co zolnierzowi w XX wieku szabla?
Poza tym każdy kawalerzysta musi mieć szablę i już.