Ja niecały rok temu miałem podobny dylemat, tylko że do 40D.

Ostatecznie stanęło na Sigmie, ze względu na AF.
W międzyczasie miałem okazję bawić się Tamronem kolegi. Wnioski: oba wystarczająco ostre jak dla mnie, stabilizacja działa w obu przyzwoicie, AF w Sigmie wyraźnie lepszy.
Stwierdziłem, że w mojej sytuacji był to dobry wybór, bo 1 działka przysłony na długim końcu nie jest warta straty 20 mm ogniskowej i lepszego silnika. Światło przydałoby mi się tylko w gorszych warunkach, a tam w Tamronie AF po prostu nie sprawuje się najlepiej, więc zysk wątpliwy (wszystko pisane z mojego punktu widzenia).

Nie wiem co takiego jest w stałym świetle, że niemal wszyscy polecają właśnie to rozwiązanie bez względu na preferencje nabywcy. Jeśli to 1 EV na jednym końcu robi aż tak dużą różnicę to proszę mnie oświecić - wiem, że to 2x więcej światła i trochę mniejsza GO, ale czy jest to warte aż tyle, żeby dyskwalifikować Sigmę?

Ps: nie chodzi mi o usprawiedliwienie swojego zakupu - nie muszę, bo obiektyw jeszcze nigdy mnie nie zawiódł