Nie jestem aż tak "na czasie", abym wiedział, kto to jest Corwin, ale od lat obserwuję praktyki marketingowe producentów i ten moment, gdy zaczynają rzucać przysłowiowe perły przed wieprze, czyli gdy pakują do sprzętu to, co równie dobrze mogli wpakować 10 lat wcześniej, ale by tyle nie zarobili pieniążków, jest tą chwilą, która oznajmia: za lada moment będziesz sobie mógł te perły w dupę wsadzić, bo zmieniamy system.
A oto "te perły": kalibracja AF obiektywów w korpusie, softwarowa kompensacja winietowania i aberracji chromatycznych. 1Mp monitorki i wysokie ISO to zaledwie popierdółki w porównaniu do powyższych generaliów.
Kręcenie filmów lustrzanką?! O matko! Czy nabywca aparatu za 8k złociszy nie mógłby sobie do tego celu kupić poręczniejszego kompakata za 300 zł i wielkości karty kredytowej?
Co? Nie dało rady tego zrobić 10 lat temu? Trzeba było ogryzka APS-C zamiast kompensacji winietowania na pełnej klatce? Doczekaliśmy się może pięknych, mniamuśnych 8 Mp na pełnej klatce z kompensacją winietowania i aberracji chromatycznych czy najpierw wpier... nam 21 Mp z ledwo zajawkami takich rozwiązań? Problem tzw "purple fringingu" jest w kompaktach Panasonica rozwiązany softwarowo od samego początku ich zabawy w cyfrę, a gdzie pieprzona reszta stawki? Dlaczego w Canonach i Nikonach wiecznie widać fioletowe czy czerwone obwódki na granicach wysokiego kontrastu?