Miałem z godzinę toto cudo w rękach (kolega z pracy ma rodzinę w Olympusie). Podoba mi się bardziej niż EP1 i EP2. Jest nieco mniejszy - z 17/2.8 mieści się w kieszeni spodni od garnituru. Wypycha ją co prawda, ale da się spokojnie z tym w kieszeni spacerować. Te maluchy mają racje bytu głównie z naleśnikami-stałkami. W pierwszej chwili trudno było się połapać jak toto obsługiwać - odczuwalnie brakuje pokręteł z EP2 - ale po kwadransie można się przyzwyczaić i ergonomia okazuje się całkiem przyzwoita. LCD nie jest ani duży, ani nadzwyczajnej jakości, ale za to aparat jest mały i tańszy od metalowych braci. Nie czuje się tej plastikowości, dobra jakość wykonania, metalowe wstawki (tak się wydaje). To była lakierowana na biało wersja - śliczna. Trudno powiedzieć coś o AF (w stosunku do EP1/EP2), ale z 17/2.8 chodzi odczuwalnie lepiej niż z 14-42. Lampka jest fajna, ale delikatna. Trzeba ją mieć zamkniętą i otwierać tylko w razie potrzeby, a potem chować. Chodzenie z otwartą może się skończyć zaczepieniem o coś i urwaniem. Jak dla mnie główną jej zaletą jest zdalne odpalanie lampy FL-36R.
Aparat naprawdę spodobał się wszystkim kolegom w biurze, paru się napaliło. Jak dla mnie - robi bardzo dobre wrażenie, solidniejsze od budżetowych luster Canona, sympatyczniejszy od EP1 (choć tego miałem w rękach z 14-42, który choć mały, nie ma klimatu naleśnika).