no to skoro pankowi to nie przeszkadza to ja może wdam się w mały offtop z Kaliną bo poniekąd zostałem wywołany do spowiedzi odnośnie mojego doświadczenia z robieniu zdjęć ślubnych...
nie mam żadnego...zero...null i to zapewne dlatego, iż ciągle uważam, że moja wiedza na temat robienia zdjęć w ogóle jest zbyt mała aby komuś proponować swoje usługi w tym zakresie, poza tym brakuje mi paru podstawowych sprzętów co do których mam przekonanie, że mieć je powinienem.
Natomiast mam pewne (dwudziestoletnie) doświadczenie w pracy z klientami bo moje główne źródło dochodu to architektura wnętrz i wiem, że można podzielić klientów na pewne kategorie:
pierwsza grupa to:
niezdecydowani
i tu mamy jak gdyby dwie podgrupy:
1. tacy którzy nie wiedzą czego chcą, ale też całkowicie wolnej ręki Ci nie dadzą bo nakupili czasopism z wnętrzami i starają się do swoich 25m kwadratowych dopasować coś co widzieli w gazecie a co zajmowało cały dwustumetrowy loft... jeśli przełożymy to na "język fotograficzny" to naoglądali się zdjęć u znajomych w gazetach i ...u fotografa też i teraz chcą żeby dopasować to do siebie...tyle że z małego grubiutkiego szatyna nigdy nie zrobimy wysokiego szczupłego blondyna a szczerbatej pannie młodej nie możemy pozwolić zbyt szeroko się uśmiechać, plener na zamku w Łańcucie albo na Karaibach musimy zamienić na stodołę w Kobyłce Małej ( co wcale nie jest gorsze, ale będzie inaczej), ale tak poza tym ma być tak samo a najlepiej żeby było fajnie i ładnie, cokolwiek to znaczy.
2. niezdecydowani, ale dający Ci całkowitą swobodę, wierzący, że to co robisz i za co bierzesz pieniądze będzie najwyższej próby. Owszem chcą zobaczyć dotychczasowe dokonania, ale tylko po to żeby się przekonać czy dobrze trafili... reszta ich nie interesuje, nie chcą wiedzieć jak, czym i dlaczego, są posłuszni w plenerze, układni w kościele i tylko....pozazdrościć takich klientów. Sęk w tym, że takich jest garstka, być może ciągle rosnąca garstka, ale tylko garstka. Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo ze strony fotografa, że potraktuje Młodą Parę jak modeli i będzie realizował swoje, czasem chore i tandetne pomysły na koszt młodych. Widziałem takie zdjęcia (nawet na tym forum) i niewiele one mają wspólnego z pięknym i pamiętnym dniem a równie dobrze można by je zrobić przy byle jakiej okazji a niekoniecznie z okazji ślubu.
przejdźmy do drugiej grupy:
zdecydowani i najlepiej wiedzący czego chcą:
gdyby mogli to sami sobie robili by fotografie, ale nie mają sprzętu więc decydują się na fotografa... sami wiedza najlepiej gdzie stanąć, jak ułożyć ręce, jak się popatrzeć, kiedy uśmiechnąć, jak pocałować... wszelkiego rodzaju uwagi przyjmują niechętnie, nie stosują się do nich bo przecież sami wiedzą najlepiej i nie będzie im tu jakiś obcy zmieniał ich wyobrażenia o ich własnych zdjęciach ślubnych. A jak coś nie wyjdzie?... No jak to? Przecież to wina fotografa, to on robił zdjęcia i widocznie zrobił to źle bo ich pomysły (młodych) były dobre i najlepsze. Znam takich klientów i nie życzę ich nikomu.
Wiem, Kalino, że prowadzisz warsztaty z zakresu fotografii ślubnej, ale mam wrażenie, że praca z modelami, nierzadko doświadczonymi, wiedzącymi jak się mają ustawić, jak popatrzeć, co zrobić z rękami, jak odwrócić głowę czy ciało żeby uzyskać jak najlepszy efekt to nie to samo co praca z niedoświadczoną parą, która, nie obrażając nikogo z młodych, może zachowywać się na planie czy w plenerze jak dwa kołki w płocie i wtedy cały misterny plan w d.... choćby nie wiem jak dobry był. Swoją drogą nie wiem dlaczego, ale kiedy patrze na większość zdjęć ślubnych mam wrażenie, że gdzieś już to widziałem. Może właśnie dlatego, że poza twarzami młodych...o ile je w ogóle widać, nie zmienia się nic. Kiedyś na jarmarkach stawiano takie plansze z różnymi malunkami i wyciętymi otworami na głowę, klient stawał, szczerzył się przez paręnaście sekund, pan fotograf wołał "o, tam leci ptaszek" wykonywał kolisty ruch ręką i było po zabawie. Do odebrania za tydzień w zakładzie fotograficznym. Teraz nie ma już zakładów fotograficznych...są studia, centra, fabryki czy co tam jeszcze można wymyślić żeby sobie dodać prestiżu tylko...zdjęcia pozostały często tak samo gówniane.))