Pamiętam jak grałem w GTA bodajże Vice City. Jak wychodziłem na plażę w jakiejś tam bogatej dzielnicy, gdzie były wieżowce nad oceanem, to patrząc się na morze lub w piasek czy w niebo miałem z 30-40fpsów, a jak spojrzałem tylko na te budynki właśnie, to klatki spadały mi do 5-7 jakoś i... za chiny nie pomyślałem, że potrzebuję zmienić komputer. Po prostu będąc w tej lokalizacji biegłem przed siebie patrząc się w piasek. Tak się grało, nie to co teraz. Kiedyś to było...
a teraz? Dobry komputer, a gram w Football Managerabo brak czasu na inne gry. No i generalnie wszelkie gry turowe lubię w obecnej sytuacji życiowej, czyli czekam na Cywilizację VII (gram w serię od I części na Amigę. Najlepsza gra ever).