A dziękuję. Tu faktycznie, nikt nie zwracał na mnie uwagi, pomimo że miałem - uwaga! - Pentaxa K1, z gripem. A to (przypomnę) jest "luszczanka" i to dość spora. W ogóle, ludzie reagowali bardzo przyjaźnie, nawet pozowali do niektórych zdjęć. Co pozwala wyciągnąć dwa wnioski. Pierwszy - niestety, moi rodacy (zwłaszcza ci "lepszego sortu") lubią robić problemy i trzeba się za nich wstydzić* Drugi - jest kompletną bzdurą twierdzenie, że telefon nie wywołuje negatywnych reakcji, a aparat już tak. Jest dokładnie odwrotnie, a najczęściej, nie ma znaczenia, czym się robi zdjęcia, ale GDZIE się jest, wśród jakich ludzi...
* Mówię to ze wstydem, ale zwykle, gdy ktoś się pruje, że robisz zdjęcia, albo ma problemy w restauracji, w samolocie, w hotelu, czy w jakimkolwiek miejscu publicznym, gdy ma nieuzasadnione roszczenia, albo jawnie drwi sobie z obowiązujących przepisów, reguł i zwyczajów w danym miejscu, to możesz stawiać w ciemno, że jest to obywatel Polandii. Nie "sram we własne gniazdo", nie jest mi wcale miło, ale co zrobić? Tak po prostu jest i z tego nas wszędzie znają.
W Polsce miałem kilka bardzo nieprzyjemnych sytuacji, właśnie związanych z robieniem zdjęć, niektóre z nich połączonych z groźbą pobicia, i co charakterystyczne, tym bardziej agresywnych, im na niższym szczeblu drabiny społecznej, stał dany "agresor". Mówiąc krótko i prostymi słowami, najczęściej rzuci Ci się do gardła jakiś cieć, albo menel...
Tutaj gdzie mieszkam, też miałem raz tak, że jakaś wywłoka zaczęła mi pyskować, że robię jej zdjęcia (choć nie robiłem), ale to była patologia. Na takie koncerty i w ogóle do miejsc, gdzie robi się zdjęcia, patologia raczej nie chodzi. Patologia chodzi tylko tam, gdzie jest coś za darmo, a w takie miejsca z kolei, nie chodzę ja.