Tu widzę, że udało Ci się "przemycić" również spory kawałek morzaAle zwróciłbym tu uwagę na jedną rzecz. Otóż wszystkie trzy zdjęcia należą do kategorii tzw "zdjęć na tle..." Jak toto zazwyczaj wychodzi, wszyscy wiemy. Natomiast tutaj wyszło inaczej. "Morzna"? Tylko trzeba umić.
Jeśli ktoś jeszcze tu zagląda, to chciałbym podkreślić, że nie mówię tego (i innych rzeczy) wyłącznie z czystej sympatii do @atsf. Po prostu na wielu prezentowanych tu zdjęciach widać pewne "umiejętności", czyli staranie się o zrobienie tych zdjęć zgodnie z jakimiś regułami. To cechuje właśnie fotoamatorów. Nie obsesyjne dbanie o stronę techniczną, o rozdzielczość i inne pierdoły, ale pragnienie stworzenia obrazu, który będzie coś opowiadał. Przekazywał jakieś emocje, wspomnienia...
Gdy mój starszy kuzyn (ten z serii "Modlitwa o deszcz") udzielał mi pierwszych rad, "jak robić dobre zdjęcia", powiedział tak: Gdy wywołasz swój pierwszy film i pokażesz komuś odbitki, obserwuj, jak ten ktoś je ogląda (przy czym nie ma znaczenia, czy będzie to osoba znająca się na fotografii, czy nie). Jeśli będzie je przerzucał, jak karty do gry przy tasowaniu, to znaczy że wszystkie są do d... Jeśli zatrzyma się nad którymś, a jeszcze lepiej, o coś zapyta, to jest dobre zdjęcie"
Wziąłem sobie tą radę do serca i stosuję ją do dziś. Tylko że często sam muszę występować w roli "oglądającego", bo nie mam komu pokazać. Ale konkluzja jest taka, że robienie szerokokątnych widoków ulicy, dworca kolejowego, czy wiejskiej drogi, gdzie na obrazie jest wszystko, ostre aż po horyzont i nie wiadomo co właściwie to zdjęcie pokazuje, oraz podniecanie się "łatwością", z jaką Samsung S22 robi to wszystko za nas i jaki jest lekki, nie ma nic wspólnego z fotografią. Z tych tak zwanych "zdjęć" zieje pustką, tak straszną, że porównywalną chyba tylko z międzygalaktycznymi przestrzeniami w kosmosie. Już bardziej interesujące od ich oglądania, byłoby jedzenie mąki. Robienie czegokolwiek...
Zdjęcia, które pokazują tutaj szanowni Koledzy (czemu jest ich tak niewielu?) można oglądać godzinami. Każde z nich o czymś opowiada, każde z nich można kontemplować i doszukiwać się niezliczonych znaczeń. Czasami jest też jakaś tajemnica. Nawet w tych, wydawałoby się, pamiątkowych "pstrykach". Myślę, że to jest "świat", którego entuzjaści "optyki obliczeniowej" po prostu nie są w stanie zrozumieć. A szkoda, bo przez to, zamiast cieszyć się większą ilością ciekawych zdjęć, obserwujemy niekończące się "bicie piany". Które do NICZEGO nie prowadzi. Bo nawet jeśli wreszcie to ustalimy, czy smartfony robią (mogą robić) równie dobre, albo lepsze zdjęcia od aparatów, czy jednak nie, to nie będzie to miało żadnego znaczenia. Bez względu na wynik, można będzie zapytać - No i co z tego?