To było w połowie lat 90, spotykaliśmy się wtedy całą paczką w lokalu, który nazywał się LOT (ponieważ był pod biurami Polskich Linii Lotniczych, w tym samym budynku) i jak to zwykle bywa, traciliśmy tam całe mnóstwo najcenniejszego dobra, którego dziś nam ciągle brakuje. Czyli czasu. LOT był miejscem, gdzie się spotykała prawdziwa bohema w R. Dziś już takich miejsc nie ma i nie będzie. Zresztą ta mała knajpka, też zakończyła swoją działalność zgodnie "z duchem czasu". Pojawił się nowy właściciel i skończyło się przesiadywanie nad jedną filiżanką kawy, do późnej nocy. Biznes musiał się zacząć opłacać i stali bywalcy usłyszeli krótkie - zamawiamy coś jeszcze? Nie? To do widzenia. W efekcie, lokal po kilku tygodniach został zamknięty. Zbankrutował, bo wszyscy klienci zostali wypędzeni.
Na zdjęciu Igor z dwoma dziewczynami, za nimi pomnik Kilińskiego (bez głowy), a za Kilińskim (niewidoczne) wejście do LOT-u Rok 1992
110.
Igor, to bardzo tajemnicza postać. Każdy w R. go znał, mówiono, że jest to "najstarszy żyjący punk w mieście", ale ile miał lat, skąd się wziął, tego nie wiedział chyba nikt. Na poniższym zdjęciu Igor, jako "dziecię kwiat", na jakimś koncercie, być może w Jarocinie. Rok nieznany, prawdopodobnie około 1975 - 78
111.
Gdy nie stało knajpy, albo po prostu chcieliśmy zrobić coś bardziej kameralnego, spotykaliśmy się gdzie indziej. Raz włamaliśmy się do nieczynnej już od dawna szkoły handlowej, którą później przerobiono na gastronomiczną, więc nazywaliśmy ją po prostu "gary". Dziś jest to szkoła biznesu...
Poszliśmy na strych i... Po raz pierwszy użyłem wtedy lampy błyskowej.
112.
113.
114.
115.
![]()