Wybij sobie z głowy ręczne ostrzenie na 6D bez specjalnej matówki, a ta specjalna jest tak ciemna, że we wnętrzach trudno się z nią pracuje, i nie daje za bardzo rady przy obiektywach ciemniejszych, niż f/2,8.

Poza tym, ja jestem starej daty, więc mnie wkurza nazywanie obiektywu 85mm "portretowym". Ludzie używają takich ogniskowych do robienia portretów, bo się przyzwyczaili, że skoro przeciętnie interlokutor stoi o włos poza zasięgiem strzału z liścia, więc jego pyszczyl w naturze wygląda bardzo podobnie, jak na zdjęciu wykonanym wspomnianą ogniskową. Ale obiektyw f=85mm nie staje się przez to obiektywem portretowym. Obiektywem portretowym dla małego obrazka jest 300 mm, ponieważ dopiero ta ogniskowa pozwala na uchwycenie popiersia w prawidłowych proporcjach, bez przerysowań. Nie staje się też krótsza ogniskowa "portretową" przez wysoką jasność obiektywu i tworzenia "portretów" opartych na schemacie ujętym w dwóch punktach: 1) kadr do cycka (no, to jest portret;-)); 2) rozmyte tło w dowolnej lokalizacji. Osiągnięcie punktu drugiego zazwyczaj owocuje tym, że aby rozmyć tło, to trzeba poświęcić ostrość już na uszach modela i jego nosie zarazem, a to już nie jest portret, lecz- razem z przerysowaniami- karykatura ;-) Reasumując, do portretu im dłuższa ogniskowa, tym lepsza, a gdy zależy Ci tylko na mniejszej GO, to przynajmniej nie nazywaj tego, co tworzysz, portretami ;-)