
Zamieszczone przez
strideer
Czym jest "fotograficzna" perspektywa i jak sobie z nią radzić można nauczyć się korzystając z głową z obiektywów z przesuwem (shiftem). Tak przynajmniej było w moim przypadku. Mam TS-E 24 mm, czyli umiarkowanie szeroki jeżeli chodzi o fotografię architektoniczną (zważywszy, że jest jeszcze TS-E 17 mm oraz cała masa ultraszerokich szkieł do wielkoformatowych kamer z przesuwem). Problemem, z którym się spotkałem, było przerysowywanie wysokich obiektów - czyli uzyskiwanie takiego efektu, w którym górna część budynku wizualnie rozjeżdżała się w kierunku nieba, mimo że piony były idealnie zachowane. W tamtym czasie nie włożyłem jeszcze zbyt dużo energii w rozważanie dlaczego taki się dzieje. Zakładałem jedynie, że efekt wynikał z zastosowania zbyt dużego przesuwu. Tymczasem, jak wiele rzeczy w fotografii - było dokładnie na odwrót niż mi się wydawało. Problem wynikał z nieumiejętnego użycia narzędzia, jakim jest perspektywa. Chcąc ładnie wypełnić obiektem kadr, ustawiałem się (naturalnie jak na fotografa, znającego słynne słowa Roberta Capy, przystało) - możliwie blisko fotografowanego obiektu. A tu zaczęły działać proste prawa geometrii, wynikające z takich a nie innych zachodzących relacji pomiędzy różnymi odległościami dla miejsca w którym stałem. W konsekwencji doszedłem do przecież oczywistego wniosku, że to nie zbyt duży shift był przyczyną problemu, ale zbyt mała odległość przedmiotowa, która wymuszała na mnie użycie dużego przesuwu.
W podobny sposób można podejść do kwestii ogniskowych czy kątów widzenia. Obiektyw TS-E 24mm ma pole widzenia podobne (szacunkowo) do "normalnego obiektywu" 15-16 mm, jednak rzutowany jest ledwie wycinek takiego kadru. Stosując przesuw wybiera się który to ma być wycinek. Można to porównać trochę do zoomu, tyle że wycinającego dowolny fragment większej płaszczyzny (czy też sfery :-D), a nie tylko ze środka. Wiedząc to czy można powiedzieć, że ten obiektyw ma jakąś perspektywę? Nie - bo należałoby natychmiast dopowiedzieć, że ma przynajmniej dwie perspektywy: jedną taką jaką widzi obiektyw, a drugą jaka rzutowana jest na matrycę. To byłby absurd. Perspektywa nie jest bowiem związana z takim czy innym szkłem, ale z relacjami wielkości i odległości w przestrzeni, która rzutowana jest na płaszczyznę. Z tego punktu widzenia mówienie o perspektywie obiektywu jest błędne samo w sobie i zaciemniające szereg innych pojęć, z którymi w rzeczywistości mamy do czynienia w takich dyskusjach.