Od ok 3-6 mcy obroty wyraźnie rosną a zadłużenia maleją. Zwinąć majdan, jak ktoś napisać to niby łatwe. Ale co dalej? Zobowiązania nie znikną a zniknie dochód. Znam ludzi którzy zlikwidowali jeden interes, założyli inny, najczęściej na żonę i udają, że nie mają długów. Ja bym tak nie mógł. Miałem potworny problem, siedmiocyfrowy. Złożyły się na to nieudany biznes z mało uczciwym kontrahentem i fałszywy donos o rzekomym praniu pieniędzy. Niewykluczone, że jedno z drugim było związane. Odpowiednie organy po donosie mają obowiązek wszczęcia dochodzenia i miałem masę nieprzyjemności o stratach nie mówiąc. Jako, że spółka przerzucała niemałą gotówkę sprawą się zainteresowała prokuratura, UKS itd. Masakra. "Zabezpieczenie" serwerów, dokumentów. Pół roku trwało zanim odzyskałem swoje maszyny z danymi, bez których nie mogłem nawet składać deklaracji podatkowych i bilansów. Dwa lata siedzieli w moich papierach. Z długaśnej listy zarzutów nie zostało prawie nic, ale przez ten czas osiwiałem (dosłownie). Inna sprawa, że byłoby nie honor, gdyby kontroler czegoś nie znalazł. No i znalazł wydumane, podobno niedoszacowane dochody i dowalili mi na deser do zapłaty okrągłą sumkę. Bronię się z niej właśnie przed Sądem. Tak to wygląda. Prowadzenie biznesu to nie kokosy, wczasy w ciepłych krajach i Mercedes. I tak się dziwię, że nie powiesiłem się na suchej gałęzi, przetrzymałem ten czas, utrzymałem firmę a z około 800 dostaw zaledwie kilku klientów poczuło zakłócenie. Każde starałem się dodatkowo, choć symbolicznie gratyfikować.