Jednej rzeczy na prawdę nie jestem w stanie zrozumieć w canonowskiej logice. Oczywiście wraca temat dziwnego pomiaru światła (niedoświetlania). Teoretyczna sytuacja: fota pod słońce. Stoi człowiekNo więc od zawsze ustawiłbym AV, pomiar punktowy, pokrył środkowym kółeczkiem pomiaru ciemną sylwetkę. Wcisnął spust. I z tego co mi wiadomo od zawsze to ta ciemna sylwetka powinna być naświetlona poprawnie, reszta prześwietlona. A tu niedoświetlenie i postać ciemna. Po raz kolejny męczę temat. Ta sama scena, ustawienia te same-Nikon podaje mi 1/45 a 5d3 1/90 czyli spora różnica. Efekt jaki jest każdy wie. Standardowy pomiar (do jakiego przywykłem w innych korpusach) zawsze lekko doświetlałem suwakami w np LR, w canonie jakbym chciał do tego dojść to wyjdzie banding. Piszę bo na prawdę nie mogę tego złapać-do czego oni kalibrują te puszki, skoro każą wpuszczać prawie dwa razy mniej światła niż konkurencja. Ja wiem, że większość wbija +2/3 EV prawie na stałe ale jaki cel ma ta polityka?