Nikt nie pisał że będę ich tam ciągał :) Tylko ja z tej ekipy jestem "głupi" :)
Wersja do druku
Nikt nie pisał że będę ich tam ciągał :) Tylko ja z tej ekipy jestem "głupi" :)
Jak sam będziesz chciał to możesz próbować, zawsze możesz zawrócić. "Zdobycie" Szczelińca zimą to nie jest jakiś wiekopomny wyczyn, tyle że czasami, w określonych warunkach, podejmowanie takiej próby jest dalece nierozsądne.
Jak w marcu będzie u mnie :
General Information
Ostatnio Aktywny: 17-02-2012 21:40
to wiedzcie, że coś się dzieje.
Jeśli to co napisałeś przed chwilą uważasz za dowcipne to znaczy że dużo Ci jeszcze brakuje żeby dorosnąć :roll:
Postaram się nie zginąć, ok?
Byłem bezpośrednim świadkiem śmierci w górach (czego Tobie nie życzę), wydarzyła się kilka metrów ode mnie i naprawdę nie śmieszy mnie to co piszesz.
Nie chodzi o wypisywanie katastroficznych wizji w których wyjście zimą ze schroniska oznacza rychły i nieuchronny koniec. Wszystko. jest dla ludzi. Wież mi jednak, nawet w Kotlinie Kłodzkiej turyści robili sobie krzywdę, a zimą to już zwłaszcza. I jak dla mnie nie ma w tym nic zabawnego.
Dla mnie też nie. Po prostu uważam, że już w sobie wykształciłem podstawowy stopień odpowiedzialności, umiejętności oceny sytuacji i przewidzenia skutków podjętych decyzji i skutecznie ograniczę od góry zakres losowości dotyczącej nieszczęśliwego wypadku z moim udziałem.
To dobrze, ale idąc za opiniami MacGyvera przypomnę Ci, że w ciągu ostatniego roku zginęło w górach kilku doświadczonych ratowników TOPR. I to mimo tego, że znali teren, mieli umiejętności i wiedzę....
Ze mną kiedyś na Lodowy Szczyt w Tatrach wyruszył chłopak, który miał mnie tam prowadzić, bo ja szedłem pierwszy raz a on już trzeci. Był pewien, że zna drogę, da radę i jeszcze zrobi rundkę granią- pikuś i tyle.
Oddzielił się od nas (szedłem z dziewczyną), wyrwał przodem i.... to był ostatni raz kiedyśmy go widzieli żywego.
Spadł bo gdzieś popełnił błąd. Spadł w momencie gdy byliśmy gdzieś niedaleko, ale nie było nic słychać.
O odpowiedzialności za swoje decyzje i decyzje współtowarzyszy można by wiele mówić.
Ja tylko pamiętam, że nie sądziłem, że to właśnie jemu (poznaliśmy się dzień wcześniej w schronisku i uzgodniliśmy wspólne wyjście) może się coś stać...
Potem jego ojciec miał do nas (!?) pretensje, że to "myśmy jego zostawili"...i dlaczego (był ode mnie kilka lat młodszy). Było to w ogóle niezbyt przyjemne, gdy jadąc na wakacje ze zdumieniem przeczytałem w gazecie o jego śmierci i o tym, ze jesteśmy poszukiwani przez ojca w celu złożenia wyjaśnień w prowadzonym śledztwie...
Stopień podstawowy bywa zawodny, skoro któryś tam dalszy w przypadku ratowników też nie wystarczał....
Ostrzeżeń nigdy za wiele.
Góry są piękne zimą, ale bywają niebezpieczne i zwykły, głupi przypadek może nam skomplikować życie.
Czynnika stałego nie zredukuje nawet i kozica. Na codzień robię bardziej ryzykowne rzeczy.
To budzi optymizm :cool:.
To nie :-(.
Już sam fakt że to napisałeś świadczy o tym, że nie masz pojęcia o czym mowa i lepiej nie narażaj nikogo na swoją "opiekę". Znałem kilku takich co snuli równie buńczuczne zapewnienia - no właśnie znałem :roll:.
W górach nie ma pewniaków - w szczególności zimą.