Zamieszczone przez
myst
Wiesz nie chcę wyjść na złośliwca, ale złej baletnicy...
Po pierwsze: Fociłem praktic'ą zupełnie manualną latające kieliszki i wychodziły jakoś prawie zawsze, pomimo, że w szczytowej formie kciuka nie przekraczałem 1.5fps'a :P
Po drugie: doświetlam sale taneczne światłem błyskowym praktycznie zawsze , i spokojnie daje sobie radę robiąc 0.5fps'a a dokładniej single shoty. wg mnie nie liczą się fps-y tylko tak jak napisałeś : "moment, chwila" a dokładnie chwila i moment zwolnienia migawki... Jeśli zwalniasz ją w odpowiednim momencie złapiesz chwilę bez dwóch zdań...
No i finalnie po trzecie : W końcu przez prawie 100lat lejki rządziły w reportażu nie mając wielu fpsów:)
po co komu 10-11 fpsów? Nie wiem jak w Canonie (historii nie znam tak dobrze) ale w nikonie F5 11fpsów przydawało się głównie fotografom przyrodniczym do fotografowania kolibrów i innych szybkich obiektów (np jak autka F1 czy biegacze). Jedyna sytuacja gdzie mi się przydaje dużo fpsów w 40D to hokej, gdzie goście z olbrzymią prędkością jadą na bramkę i w nią strzelają a ja chcę mieć super ujęcie krążka w siatce czy w łapaczce bramkarza. Sytuacje zupełnie nie kontrolowane pod względem czasowym (przynajmniej dla widza:P ) ... Ale do ślubów, to troszkę przesada :)