Same stereotypy rzucacie :)
Ok, stereotyp moz byc pociszna sprawa, ale nie nalezy w niego wierzyc i wypowiadac go z absolutnym przekonianiem zmyslajac przy okazji argumenty typu "90% ludzi z... robi to lub tamto". "A ci z.. to sa naprawde z.. i tylko udaja bo zazroszcza" itd. itp. W kazdym z tych stwierdzen moze byc ziarno prawdy, ale nie wpadajcie w kanal samozadowolenia ze udalo wam sie opisac swiat kilkoma sloganami, chocby byly oparte na obserwacjach (niereprezentatywnych oraz czesto spaczonych tym co sie przedtem zalozylo, myslalo, uslyszalo - to sa bardzo mocne i zazwyczaj nieuswiadomione mechanizmy, ostatecznie rzeczywistosc jest tym czym nam sie wydaje ze jest :) ). Kazda zbiorowosc jest wielokrotnie bardziej zroznicowana niz na to wyglada. Im badziej obcy obiekt opisywnay, tym barzdiej jest dla nas jednolity i wieksze przeswiadczenie ze latwy do ogarniecia. W koncu "kazdy murzyn wyglada tak samo".
A tymczasem buc jest bucem niewazne skad przjechal i gdzie ma kochanke :D
Ale czmu tu sie dziwic.. to sa mechnizmy bardzo prymitywne i bardzo mocno osadzone w strukturze naszych zachowan. Nawet nie wyobrazacie sobie jak niewiele potrzeba aby zintergowac sie przeciwko "obcej" grupie ludzi i zaczac widziec swiat w zupelnie innych barwach. Nawet jezeli elementem roznicujacym grupy bedzie... kolorowa karteczka przypieta do ubrania (i nic pozatym zadnych odgornie narzuconych podzialow). Ekperymenty psychologow pieknie ujawniaja takie zjawiska. Wiec co dopiero mowic o pochodzeniu z roznych miejscowosci... w ktorych ludzie dodatkowo sie utwierdzaja nawzajem we wlasnych przekonaniach przez cale zycie.
Dla kogos z mazur warszawiak sie bedzie kojarzyl z chamskim turysta... i pewnie niesprawiedliwie (choc nie zawsze). Dla kogos z warszawy ten turysta bedzie sie kojarzyl jako "naprawe nie warszawiak".. i pewnie tez zesto falszywie. Jakos tak jest ze dziwnie nasze poglady sa dla nas wygodne :D Pozwalaja zdystansowac od tego co zle na swiecie, uporzadkowac to co widzimy, okreslic sie tak aby miec komfort psychiczny w zyciu na codzien. A co nas piekniej nie pokaze jak nasz blysk na tle otaczajacej choloty :)
Na koncu: stereotypy sa barzdo wazne... pozwalaja opisac siwat bez zbytniego wglebiania. Kazdy musi jakos swiat ogranac zeby moc funkcjonowac, a nie kazdy jest zdolny do rzetelnej analizy w kazdym fragmencie... i nie zawsze ma ochote :) To tez jakos wynika z ewolucyjnego przystosowania... nie ma co za duzo "filozofowac" czy wrog nie ma swej racji, lepiej prewencyjnie go za-eac, zanim on za-bie nas...
I jeszce jedna uwaga... zawsze "przyjezdzni" beda badziej szalec od miejscowych... taka natura wyjazdu... jedzie sie wyszumiec, zrobic cos innego niz na codzien... a jednoczesnie jest sie wolnym od codziennych ograniczen... Cos jak wikingowie na wypadzie. Na codzien kocham zone, ale pare razy w roku jakas wioske musze spalic. Oczywiscie to jak dana osoba szaleje to juz kwestia osobnicza... kultura itd.