Troche? To było zbyt delikatnie powiedziane i owinięte w zbyt wiele chusteczek :mrgreen:
Wersja do druku
okej nie ma sprawy, dzieki za polecenie tamrona 28-75, tez słyszałem ze to dobre szkło.
pozdrawiam
Wiem coś o tym, robiłem już sporo ślubów a ciągle mam wrażenie że z każdym kolejnym człowiek się jeszcze uczy. Jak sobie przypomne mój pierwszy występ w kościele, to skóra na plecach mi cierpnie. To cholernie wielkie wyzwanie.
Jak trafisz egzemplarz bez FF, bo będziesz zadowolony, czego serdecznie życzę.
A ja polecam do ślubu canona 50 1.8 a jeszcze lepiej 1.4.
Uzasadnienie:
1. uniwersalność ogniskowej - zwłaszcza dla cropa (portret, duży plan, zbiorowe) z użyciem nożnego zooma wszystko
2.powyżej przysłaony 2-2,8 -jest za ciemno do kościoła, sal, mieszkania Młodych, nawet z mocną lampą
3. optycznie - są to świetne obiektywy - może najlepsze
4. cena (jakość elki - cena kita)
Proponowany canon 28-105 jest średniej jakości i ciemny, natomiast powszechnie zachwalany na tym forum tamron, jest dobry do przysłony 5,6 i tylko jak się trafi super egzemplarz.
Reasumując, wg mojej subiektywnej opinii TYLKO I WYŁĄCZNIE i bez potrzeby innych obiektywów - canon 50 mm.
pozdrawiam
Wystarczą, jeśli posiadasz korpus pełnoklatkowy (a najlepiej dwa). Natomiast autor posta ma 350D i blado to widzę.
Gdzieś kiedyś przeczytałem, że śluby najłatwiej i najwygodniej (co nie znaczy, ze najlepiej) robi się jasnym, trzykrotnym zoomem o zakresie ogniskowych zaczynających się od szerokiego kąta, a kończących krótkim tele portretowym.
Miałem też parę okazji sprawdzić to w praktyce i pokusiłbym się o stwierdzenie, że tego typu obiektyw jest czymś w rodzaju podstawowego narzędzia do uprawiania w/w rzemiosła.
Dla analogów i 5D takim szkłem jest niewątpliwie 24-70/2,8L; natomiast dla 350D może być problem.
Możliwe, że nadałby się Canon EF-S 17-55 f2,8 ze stabilizacją? Moze również Tamron czy Sigma o stałym świetle f/2,8 i zakresie ogniskowych około 17-50mm, ale wiem, że do jednego i drugiego masz zastrzeżenia.
Dobry egzemplarz da radę, tylko nie zapomnij dokupić sobie do niego jakiegoś kliszaka za 2-3 stówki (polecam EOS 50E), tak abyś nie miał wypaczonego przez cropa obrazu rzeczywistości .
350D z KITem weź ze sobą w charakterze back-up.
zapominacie, że każdy kto robi w ślubach kiedyś musiał zacząć, musiał mieć swój pierwszy raz. i na pewno dla nikogo nie było to łatwe. natomiast niektórzy z Was cwaniakują jakby się urodzili z darem od Boga robienia zdjęć na ślubach. dajcie chłopakowi spróbować, poradźcie a zweryfikują go Młodzi.
"jesli juz sie musisz uczyc na błedach... to najlepiej na błedach innych" mysle ze lepsza maksyma zyciowa od nauki na włąsnych błedach... pozwaza zaoszczedzic kupe kasy i nerwów :D
bo pomimo momentami rzeczyiwscie mało przyjemnego tonu mozna odfiltrowac kupe cennych informacji:) po cholere ma chłopak polec od razu za pierwszym razem..?
Moje przemyślenia szklarniowe opisałem już wyżej. Muszę jednak przyznać, że jest to rozwiązanie bardzo trudne i trzeba do niego po prostu dorosnąć.
Oczywiście moje poglądy na ten temat ewoluowały z biegiem lat. Kiedyś na przykład uważałem, że tylko ekstremalne ogniskowe pozwolą na zachwyt klientów nad zjęciami. Totale na 17, portrety na 200-300 (jak ściany pozwalały). Nic bardziej głupiego.
gwozdzt pisał o 24-70 dla FF. To doskonaływybór jako podstawa, ale na pewno nie jako jedyne szkło. Jeśli nie możesz ubić doznań klienta jakością, to chociaż musisz znaleźć coś do portretów.
Później padło coś o 18-50 dla cropa. A co z głębią ostrości? Ogniskowe go nie wszystko. Żeby to szkło miało zastąpić wyżej wymieniony zestaw, mysiałoby idealnie pracować na f/2.8. A do tego dochodzą jeszcze wydłużone czasy naświetlania. W większości kościołów mam iso800 i czasy ok. 1/30s. 350d z tamronem zwyczajnie nie da rady.
DoMiNiQuE- ławki? W tym fachu trzeba omijać nie tylko ławki, ale i kamerzystę, "profi wójków z kameramy" i koniecznie kościelnego z tacą, który zdradliwie zaczaja się za plecami i może być słychać jak na niego wpadniesz. A i to nie zawsze wszystko, bo można się przejechać na luźnym wdywaniku, albo przypalić sobie na ołtarzu pasek o świecę.
No i mój popisowy numer: jakaś ciocia kiedyś prawie zemdlała, jak zobaczyła u mnie na białej koszuli ogromną krwawą plamę. Robiłem akurat przysięgę, na ołtarzu stały lilie. Miejsca było mało, więc się trochę wcisnąłem.. A lilie pięknie brudzą, udało mi się zrobić całą malowniczą plamę na boku. Na TYM boku i dokładnie w TYM miejscu.
mkwiek Nikt tu o niczym nie zapomina. Chyba jednak lepiej się uczyć z rad ludzi, którzy zrobili kilkaset ślubów, niż słuchać teoretycznych przemyśleń kogoś, kto był 3x i mu się coś wydaje..