To znaczy, że ja też jestem "frajerem", sam sobie sfinansowałem warsztat, sprzęt i oprogramowanie.
Wersja do druku
To znaczy, że ja też jestem "frajerem", sam sobie sfinansowałem warsztat, sprzęt i oprogramowanie.
Ale to jest bardzo oczywista prawda. To przecież nie jest tak, że rządzący to banda idiotów, która naiwnie myślała że za dotacje ludzie otworzą długo i świetnie prosperujące firmy. Chodzi o to żeby rękami "przedsiębiorczych" obywateli wyciągnąć z UE jak najwięcej pieniędzy a przy okazji przez rok zasilić ZUS składkami, których bezrobotny przed założeniem "firmy" nie płaci. Biorący dotacje przecież musi ją wydać w legalnie działających firmach i na fakturę - w ten sposób skarbowy natychmiast dostaje 23% dotacji w postaci podatku VAT. Pieniądze z dotacji chwilowo napędzają koniunkturę i to jest korzystne, ale tylko przez krótki okres czasu tzn. tylko dopóki ciągle z funduszy UE wpływa nowa kasa. Jak fundusze się skończą to prawie żadnych korzyści na dłuższą metę z nich nie będzie bo "firmy" z dotacji po roku są likwidowane.
Jeśli więc wziąłeś dotację i wydałeś pieniądze na prywatne potrzeby, nie miej żadnych wyrzutów sumienia - to nie Ty zrobiłeś władzę w konia tylko władza wykorzystała Ciebie :D
I słusznie, ale tak właśnie myślą ci którzy dostali, a nie odłożyli ponieważ dostali to z naszych podatków, tak Samo Twoich jak i moich. Kiedyś zafascynowany fotografia cyfrowa odbierałem swą wymarzoną cyfrową lustrzankę, ze mną odbierał także cały zamówiony sprzęt z UP gość mający mniejsze pojęcie o fotografii niż ja o modyfikowaniu genetycznym roślin cebulkowych. To co się dziwić, że psują rynek zadał pytanie na CB kupił i zapewne nie będąc mega zdolniachą zabiera innym robotę, bo ślubu się raczej nie da powtórzyć, a gdy klienci się z orientują roczek tego partactwa jakoś minie. A społeczeństwo na podstawie gniotow ocenia czasem cały rynek.
Dla mnie to patologia i raczej zdania nie zmienię. No ale ja jestem frajerem i nie potrafię upomnieć się o swoje na tzw. bezrobotną żonę, matkę czy kochankę.
Albo jestem za dobry bo założyłem firmę z własnych oszczędności.
Twoje wyjaśnienie ma sens pod warunkiem, że przy okazji darmowej konkurencji nie padnie kilka innych firm które miały pecha i nie załapały się na sponsoring, zasilając szerokie grono bezproduktywnych i nie płacących nic obywateli.
Wysyłane z mojego GT-P5100 za pomocą Tapatalk 2
Prawda, ale nie możesz patrzeć na to w oderwaniu od realiów. Jeśli został stworzony taki chory system, to owszem, możesz wyrazić swoją dezaprobatę, ale nie biorąc dotacji ustawiasz się na gorszej pozycji w stosunku do tych co wzięli.
Założyłem firmę bez dotacji i szczerze mówiąc bardzo żałuję że nowe komputery, oprogramowanie i sprzęt kupiłem z zysków zamiast np. kupić sobie lepszy samochód albo pojechać na daleką wycieczkę. Tu nie mam miejsca na żadne skrupuły, system dotacji jest pomyślany po to żeby wyciągać kasę z UE w jak największych ilościach a winę za to ponoszą nie ci, który dotację biorą, ale ci którzy taki chory system redystrybucji podatków wymyślili.
Dotacje unijne nie są przyczyna spadku zleceń. Kilka osób pisze, że biorą je osoby o słabych umiejętnościach, małej wiedzy fotograficznej i lichym talencie - w takim razie w jaki sposób byli w stanie zabrać Wam taka część rynku?
Wg mnie dziś jest po prostu łatwiej zacząć niż np. w roku 2000. Jest spory rynek wtórny tańszego sprzętu np. 5dmkI (2500-3000zł), obiektywy używane, "zamienniki" firm typu Sigma/Tamron, ogólnie chińszczyzna(lampy/wyzwalacze/tła). Łatwo założyć stronę www - darmowe blogi, wordpress z nieskończoną ilością nakładek itd. Na necie jest spora dawka wiedzy dotycząca błyskania, obróbki, są liczne warsztaty. Nie jest tez tak, że wszyscy działają na czarno - można mieć pracę na etacie lub działalność o innym, niefotograficznym profilu a śluby fotografować dorywczo w soboty - wszystko legalnie z pełnym rozliczeniem u fiskusa.
Przyszło też młodsze pokolenie z lepszymi pomysłami i dużo większym zaangażowaniem, dobrze czujące się w temacie socialmediów;) Mam kilku znajomych, którzy zdobywają sporo zleceń tylko dzięki publikacjom na FB.
Nie do końca się z tym zgadzam ale jakieś ziarno prawdy w tym jest :).
Wiesz nie bierz tego do siebie ale jak czytam te jęki o psuciu rynku to się zastanawiam czy jest po prostu gatunek ludzi którzy się urodzili z wszechwiedzą w zakresie fotografii ślubnej i tylko im przysługuje prawo do nie psucia rynku. Może powinno się robić badania genetyczne czy dany osobnik ma do tego predyspozycje czy nie ;).
Akurat mnie to nie dotyczy, ja tylko próbuje odgadnąć dlaczego spada zainteresowanie tego typu usługami. Mimo swego wieku mam wielu młodych znajomych chcących stanąć na kobiercu i opowiadają na co patrzą przy wyborze usług, albo jadą na znajomych z profi lustrzanką albo na niskiej cenie, wręcz skandalicznie niskiej cenie. Dlaczego wybrali ich, a nie zawodowych kotleciarzy zapewne był to zlepek szerszego zakresu usług, ceny lub zdolności marketingowych oferenta. Ale raczej stawiałbym na niską cenę i sprytnie skonstruowaną umowę gdzie wykonawca nie jest znany do dnia wykonania usługi.
Może faktycznie demonizuję i ogólnie spadek cen sprzętu, jak zauważyłeś, jest przysłowiowym gwoździem do trumny rynku dochodzi niższa ilość pieniędzy w obiegu, a co za tym idzie niższy zarobek którego nie wytrzymują zawodowcy, szara strefa...
Nie jestem kotleciarzom, ale w swojej branży również widzę wysyp wszystkoumiących studentów - studenci nie obrażać się - po których trzeba tylko poprawiać albo robić od nowa. Ale zanim klient się ogarnie i pozna na takim tanim to zlecenie lub dwa przepadają. A z nowymi też trzeba się natrudzić aby pokazać, że się jest porządnym, a nie takim jak ten ostatni który miał być tani i dobry, lecz był tylko tani.
Albo wszędzie pada bo klient niema kasy i juz.
Wysyłane z mojego GT-P5100 za pomocą Tapatalk 2
ale Ci co wybierają usługę za 700PLN, albo szwagra z lustrzanką, ewentualnie znajomego, nigdy by nie przyszli do zawodowego kotleciarza, choćby i był artystą.
No to gdzie tu psucie rynku?
Jeżeli ktoś wystartował ze "szlachetną intencją" przytulenia dotacji na sprzęt i celem jego działalności gospodarczej jest symulacja istnienia firmy to każde zlecenie jest dobre i każda cena też. To nie jest rynek i tyle.
Przy okazji w internecie nastąpił taki zalew kotleciarskiej tandety, że klient nie ma szans ocenić czego by oczekiwał od usługi i kim ma być usługodawca. Przecież usługę wybiera podekscytowana para młoda z założenia bez pojecia o standardach, które powinny obowiazywać w branży bo niby skąd.
Na domiar złego sama procedura ożenku nasycona jest mocno tandetą i blichtrem i byle jaki reportaż śłubny jakoś tam się w to wpisuje.