Mowienie o seryjnym kopiowaniu to lekkie naduzycie. Pisala juz o tym energia_ki w tym watku. Przed sprzedaza kopii artysta okresla ile sztuk skopiuje na sprzedaz, zwykle jest to od 20 do 50. Im wyzszy numer tym drozej. Tworzy to pewne elitarne grono posiadaczy zdjecia skopiowanego przez samego artyste. Grono to posiada cos co nie zostanie powielone, najwyzej zreprodukowane ale to juz duuuuzo nizsza wartosc.
Kazde zdjecie jest sygnowane na odwrocie, jest tam podpis autora, opis techniki i numer zdjecia w formacie "xx/yy", x - kolejny numer, y - ilosc wszystkich kopii. To gwarancja artysty ze wiecej nie opchnie, zreszta jakby nawet sprobowal to nie moglby wstawic sygnatury z kolejnymi numerami wiec wartosc zdjecia bylaby duzo nizsza.
Patrzac na ten watek ubolewam ze pewne zachodnie normy rynku sztuki w naszym kraju sprawiaja ze Polacy stukaja sie w glowe. Swiadczy to tylko o tym ze jeszcze bardzo duzo pozostaje do zrobienia ze swiadomoscia Polakow zanim powstanie u nas rynek fotografii artystycznej. Kowalski woli "tego Kossaka" albo "tego Budde" zamiast dobrej fotografii. A to przeciez bardzo dobra inwestycja, ceny dobrych fotografii ida w gore i wg przewidywan beda szly szybciej niz ceny malarstwa (mowa oczywiscie o zachodzie). U nas jak na razie fotografii artystycznej sprzedawac sie za bardzo nie da. Pewnie niewiele osob wie ze wspomniany juz w tym watku Wieteska sprzedaje swoje zdjecia w galerii za Odra, w galerii Lumas (www.lumas.com).