Ja swoich zdjęć nie sygnuje i nie reklamuję swojej strony ze zdjęciami ślubnymi ani w stopce ani nigdzie.
Wersja do druku
Przeczytaj CAŁY Punkt 8. Regulaminu. Ze szczególną uwagą na temat słowa "zgody Administratora" . Zrozumieliśmy się? To nie trolluj tu już więcej, bo niewiele Ci brakuje do przymusowego urlopu, więc kto jak kto ale ty to naprawdę musisz się czasem w palce ugryźć zanim przegniesz z pyskowaniem. EOT.
Dwa zupełnie inne podejścia do fotografiki. Obydwa przykłady świetnych zdjęć - w swoich kategoriach/stylach. I moim zdaniem nie da się ich porównywać tak jak nie da się porównać placków po węgiersku i ziemniaczanej zapiekanki - zasadniczo i to i to z ziemniaków. Jedni wolą np. fotografie świetnie naświetlone, klasyczne, nawet jeśli są szablonowe to przedstawiają Ich ich święto i są dla Nich niepowtarzalne i piękne. Kto inny woli zdjęcia oryginalne w formie już na pierwszy rzut oka, nawet jeśli jakaś fota przedstawia typową sytuacje niech ma przekrzywiony kadr, szum/ziarno - żeby było nietuzinkowo. Nie nam oceniać które podejście, która fotografika jest lepsza (pokuszę się o szczyptę generalizowania) świetna kontrola światła/lampy kontra świetny postprocessing. Na pewno unikałbym "fotomesjanizmu" bo chyba nie mamy kwalifikacji, a i świadczy to w moim odczuciu nie najlepiej o "wszystkowiedzącym".
Co do zamiany zdjęć jednego typu w drugie - IMHO nie da się. Po części dla tego że klienci (większość) biorący jednego z kolegów zachowują się inaczej i inna jest sceneria/klimat niż klienci drugiego kolegi. Ale pokuszę się o stwierdzenie że wybierając po 15 fot z surowego materiału (całości) obu kolegów dało by się stworzyć reportaże co do których większość ludzi/klientów nie byłaby w stanie określić które są kogo.
Chylę czoła przed oboma kolegami, kawał świetnej roboty. Niemniej w tych dwóch galeriach u jednego razi mnie szablonowość (przy pozowanych fotach to przegięcie pałki IMHO) u drugiego udziwnianie fot. Ale to moja prywatna opinia - nie reprezentująca rynku gdyż już klientem żadnego z Panów nie będę :)
Kalina - ale już mogłabyś nie robić sobie jaj z tym żenującym poziomem Jarka.
Wszyscy się tu obrzuciliście błotem, każde z Was ma coś za uszami, więc takie jednostronne pokazywanie palcem na kogoś, jest bardzo fe.
Tak - Ty także, bo dolałaś oliwy do ognia i dolewasz każdorazowo takimi komentarzami, będąc w jakiś tam sposób związana z jedną ze stron tej dyskusji.
sal: myślałam, że dyskusja jest dal wszystkich, jeśli tylko potrafią ją prowadzić, czy się lubią wzajemnie czy nie, czy współpracują, romansują, żenią się ze sobą. I nawet jeśli inni będą mieć w tej kwestii inne zdanie, to nie zmusi mnie do milczenia, bo najzwyczajniej w świecie nie lubię jak mi się coś nakazuje.
Mój pierwszy post, od którego się zaczęło oburzenie, był w szczerym szacunku dla wysokiego poziomu technicznego zdjęć Jarka, i właściwie zawierał to, co wszyscy pisali różniej. Jeden ma wysoką technikę, drugi artyzm i opowieść.
Żenujące są dalsze wyjazdy wycieczki osobiste pisanie o kalkach, czy wyciąganie z mojej stopki warsztatów - jakby one coś do tego wszystkiego miały.
Panie Michale i Panie Slawku. Nie zrozumielismy sie. Oprocz opanowanego warsztatu, technik itd. szczescie i znalezienie sie w odpowiednim czasie i miejscu daje ujecia niezapomniane.
Prosty przyklad: jestes na weselu robisz jakiesz ujecie a dokladnie za twoim placami, moze miec miejsce scena z tak dobitnym momentem, ze czapki z glow. I o tym szczesciu pisze. Dlatego prosze nie dokonywac asymetrii informacyjnej.
Czuwaj!
Ale nie musisz tego samego powtarzac jak mantre w kazdym poscie.Cytat:
Zamieszczone przez Kalina
Nikt tu Cie nie zmusza do milczenia ;)
Widzisz, a wlasciwie to nie widzisz, a kolejne osoby Ci na to zwracaja uwage, ze Twoimi wypowiedziami nie wplywasz w zaden sposob na poziom tej dyskusji, mimo autorytetu, ktory zapewne masz. Moglabys dac wzor - jako duza dziewczynka - jak pozbierac zabawki, pogodzic sie i wyjsc z piaskownicy, w ktora obaj Mistrzowie sie zapedzili.Cytat:
Zamieszczone przez Kalina
Wiecej usmiechu, pozytywnego widzenia swiata 8-)
On naprawde jest kolorowy, jak pokazuja to Twoje zdjecia ;-)
Nie patrzmy na wszystko jak na czarne i biale, sa odcienie szarosci :rolleyes:
Pozdrawiam cieplo w ten pochmurny dzien :!::!:
Jerry - nie sposób się nie zgodzić z Toba:)
Otóż to!!!
Stojąc już chyba po kolana w błotku wyłapuję ciekawe informacje.
Szkoda tylko, że tak ich mało - ale za to jaka oprawa!
Swoją drogą, ciekawy jestem jak by wyglądały prace takiego "oskarkuka" czy "habakowego" - swoistej hybrydy stylów pracy obydwu panów. Reportaż opowiedziany bardziej technicznymi i bezpośredniejszymi zdjęciami, z prostszymi metaforami?
Ogólnie szacun dla obu panów za ich dorobek.
Dla mnie jest zasadnicza różnica pomiędzy :" zdjęcia ślubne" , a " fotoreportaż ze ślubu".
O ile fotoreportaż to konwenans historii wydarzenia opowiedziana zdjęciami,to zdjęcia ślubne już taką historią być nie muszą (chociaż mogą),a bardziej kładą nacisk na " ładność" pary młodej w tym dniu i przez to wymagają większego kunsztu technicznego,żeby to mogło się PM podobać.Taki drobny niuans.
Reportaż ze ślubu, reportaż z wesela... Dla mnie reportaż to reportaż. Podobnie jak zdjęcie to zdjęcie. I tylko zdjęcie. Tylko reportaż. Odróżnijmy słowo reportaż od dokumentacji zdarzenia. To wszak dwie rożne rzeczy. Reportaż można zamknąć kilkoma zdjęciami, w których będzie zawarte wszystko. Wystarczy kilka zdjęć. Może nawet jedno. Jeden obraz, tysiąc słów...
Źródło - wikipedia, wytłuszczenia moje.
"Fotoreportaż – fotograficzna zaangażowana dokumentacja życia, najczęściej przedstawiająca historie zwykłych ludzi. Stanowi zestaw min. 3 fotografii, ukazujących czas, miejsce, niewyreżyserowane zdarzenia i bohaterów w ich naturalnym środowisku. Powstał w USA jako odpowiedź na zapotrzebowanie utrwalania za pomocą obrazów ludzkich problemów.
Fotoreportaż jest znakiem; ma wywołać u odbiorcy reakcję, działając na jego zmysły i wrażliwość, często szokować, zwracać uwagę. Funkcja podpisu pod tego typu fotografią powinna być ograniczona i odwoływać się do cytatu lub aforyzmu. Twórca zdjęć fotoreporterskich nie aranżuje ich. Fotoreportaż musi oddawać nastrój i dramatyzm ukazywanych wydarzeń."
Wlasnie - jesli kazda sprawe mozna zalatwic z klasa, to czemu Wam jej zabraklo w Waszych wczesniejszych wypowiedziach? :roll:
Wybacz - przebrnalem przez caly ten watek i nie zauwazylem braku zenady, ktorej w swoich wypowiedziach zarowno Ty jak i Adam nie omieszkaliscie uskutecznic, dlatego nie robmy z siebie swietych jak nimi nie jestesmy 8-)
Smutno mi czytac takie posty ludzi, ktorzy powinni na tym forum swiecic przykladem zarowno fotograficznym/merytorycznym jak i osobistym. Tak Kalina - takie "wycieczki" robi sie na PM a nie zasmieca post. Tylko zadnego z Was nie bylo na to stac wiec nie zwracaj uwagi Vitezowi jak postepujesz dokladnie tak samo :idea:
A co do zdjec, to wypowiem sie jako fotograf, ktory nie zajmuje sie na co dzien fotografia slubna ale zarowno fotografia jak i grafika/obrobka jest wykorzystywana przeze mnie w pracy kazdego dnia. Ujecia, kadry, chwile podobaja mi sie bardziej Adama. Wiecej sie tu dzieje i wydaje mi sie bardziej naturalne - lubie tez szerokie katy a tu ich nie brak. Na minus - "usilne krzywizny". Nie przemawia tez do mnie zupelnie Adama obrobka. Sztuczne ziarno, poszarpane ramki prosto z pierwszych lekcji PS'a i nieciekawa obrobka B&W stawia te zdjecia IMHO o pietro nizej niz powinny sie znajdowac. Zdjecia Jarka, to klasyka. Moze za duzo tam powtarzalosci, jednak Jego zdjecia sa jednymi z niewielu w ktorych zupelnie nie przeszkadza mi sztuczne swiatlo, gdyz opanowal je doskonale. Na duzy plus rowniez obrobka B&W. Kurcze - moze powinniscie pracowac razem? :mrgreen:;-)
Tyle polskiej żółci to wylano - niepotrzebnie. Mistrzowie tak nie postępują, wszak o gustach się nie dyskutuje, dla każdego z Was jest miejsce na rynku jak widać, a zatem są i odbiorcy, którzy Wasze prace doceniają, w sztuce nigdy nie ma numer 1, a przecież fotografia ślubna jest sztuką dla każdego z Was i niech tak pozostanie. Sugeruję zamknąć wątek i zaprzestać tej jakże smutnej dyskusji, która przynosi więcej złego niż dobrego.
Zabiorę głos po raz ostatni w tym wątku.
Po części żałuję, że powstał, z racji tego, że puściły nerwy. Po części cieszę się, że kilka osób miało okazję napisać ciekawe opinie. Bardzo mi na nich zależało.
Jakie widzę różnice między mną a Adamem? Ja jestem w tym fachu rzemieślnikiem, chcę nim być i jako taki być postrzeganym. Adam zdaje się usiłuje osiągnąć coś więcej.
Ja daję ludziom, którym fotografuję wolny wybór, to oni decydują o tym, co dostają i jak wygląda efekt finalny. Oni wybierają zdjęcia, które później przygotowuję i w efekcie końcowym to je oglądaliście. Więc argumentacje o poziomie reportażu czy jego braku są w tym wypadku zupełnie nie trafione. W tym roku może ze dwie pary wybrały naprawdę dynamiczne zdjęcia, reszta wygląda tak jak w linkach. Wybierane są zdjęcia nudne, cukierkowo ładne i sztampowe. I wiecie co? mnie nic do tego. Ludzie płacą, ludzie dostają to, czego oczekują. Zawsze robię trochę tego, co nazywacie reportażem, sęk w tym, że to nigdy nie przechodzi. Zawsze ważniejsze są zdjęcia, na których "ładnie wyglądają", a mi nic do tego.
Zanim ktoś spyta, czemu godzę się na wybieranie zdjęć przez Młodych, sam zadam pytanie pomocnicze: a ilu z Was zgodziłoby się oddać cały materiał, żeby ktoś inny wybrał?
Nie dziwi mnie, że Wy, ludzie z wiedzą, pojęciem i okiem do fotografii wybieracie zdjęcia, na których coś się dzieje. Sam takie wolę. Jednak moim zdaniem fotografia ślubna jest dość specyficzna, tutaj mój gust ma mniejsze znaczenie niż wizja i zdanie Młodych. To oni płacą, to oni chcą być piękni, młodzi i uśmiechnięci. I wcale im się nie dziwię. Oczywiście, próbuję przemycać jakieś pomysły, jednak co z tego, gdy w efekcie leżą sobie na płytce. Nie zamierzam nigdy nikomu narzucać swoich wizji, bo kimże jestem, żeby ingerować w czyjąś życiową pamiątkę. Nie zamierzam też tłumaczyć, że moje najlepsze, że krzywe kadry są modne a nienaturalne kolory i przerysowania trendy. Kiedyś była moda na kolumienki, bluszczyk i inne atrakcje. Teraz nastała inna moda a z tamtej się śmiejemy. Ja mam pewność, że choć może moje zdjęcia nie są tak modne, to za 10 czy 20 lat dalej będą poprawne. Choćby technicznie.
I na zakończenie. Nie zamierzam zmieniać stylu czy sposobu fotografowania. Przy oddawaniu zdjęć mam tę pewność, że dobrze zrobiłem. Zadowoleni klienci, którzy dostali co, na co czekali są najważniejsi. I najfajniejsze jest to, że każdy z nas czytających ten wątek może napisać dokładnie to samo. Bo gusta klientów, tak jak nasze techniki pracy są bardzo różne.
Ja z kolei do oceny zdjęć poprosiłem małżonkę - trzeba brać pod uwagę, że to najczęściej kobiety mają decydujący głos przy wyborze fotografa.
Werdykt: wybrałabym zdjęcia Jarka. Dlaczego? Są ładne, kolorowe, dużo zbliżeń pary młodej. Zdjęcia Adama są jakby przypadkowe, zbyt duża obróbka z wszechobecnym, denerwującym szumem.
Osobiście perfekcyjność zdjęć Jarka, koncentracja na młodej parze skłoniłaby mnie do wyboru jego zdjęć, jednak ustalając szczegóły poprosiłbym o dużo częstsze użycie szerokiego kąta, by pokazać też więcej dalszego planu.
Jak dla mnie duży odsetek zdjęć cz-b czasami świadczy o próbie ukrycia błędów zdjęcia lub wysokiego iso. Zastrzegam: czasami.
Moim zdaniem, jeśli mogę ocenić - to zdjęcia Adama są próbą stworzenia własnego stylu, stylu wyróżniającego spośród innych, w tym wypadku za pomocą nietypowej obróbki. Mnie się nie podoba i wcale nie musi. Jeśli on jest z tym szczęśliwy i jego klienci to akceptują to dobra jego.
Ja na jego miejscu zadałbym sobie pytanie, czy przypadkiem klienci lubią ten styl zdjęć, czy też tolerują ten styl, ponieważ rewelacyjne uchwycenie kadrów rekompensuje obróbkę.
Nie wiem skąd się bierze przeświadczenie, że dobry fotograf musi być zarazem wzorem wszelkich cnót, grzecznym niczym komsomolec, niewinnym niczym młody wikariusz, zapewne też nie powinien srać, ani robić pi-pi. Jeśli tylko ktoś śmie robić nieco lepsze zdjęcia, zaraz znajduje się stado moralistów - oceniające, żądajace nienagannego prowadzenia i oburzające się gdy tylko ktoś da się ponieść emocjom...
Co do ramek - każdy kiedyś przechodzi przez ten etap, nigdzie też nie jest napisane, że jest to coś strasznego - ślady narzędzia wykorzystywane są w projektowaniu graficznym nagminnie, a podobne ramki pojawiały się w wielu ładnie składanych czasopismach (np. pamiętam je w "Twoim Stylu"). Ziarno tez trudno uznać za coś wbrew elementarnu poczuciu estetyki. Jedno i drugie mniej mnie razi niż sztuczność starannie wyreżyserowanych i upozowanych kadrów, choćby nie wiem jak poprawnych technicznie. Choć może w gruncie rzeczy lepiej oddają one blichtr, nadęcie i nieszczerą, wymuszoną farsę, jaką zwykle bywa polskie wesele...
Ale nieco lepsze dla kogo? Dla kolejnego kolegi, próbującego w literackim słowotoku usilnie bronić twórczości swojego przyjaciela "zza ściany" ?
Ani Pikczer (twierdzący, że kadry Adama są mu bliższe i ciekawsze) ani - jeśli dobrze pamiętam - nikt inny nie skrytykował tak dobitnie kadrów Adama jak to Wy staracie się zdyskredytować sztuczność, blichtr, tandetną cukierkowość i powtarzalność ujęć Grabka...
Ujęcia Grabka są po prostu inne, jak widać znajdujące równie wielu sprzymierzeńców i co najważniejsze - klientów gotowych za to dobrze zapłacić a to chyba najważniejsze.
Tutaj bym nie przesadzał, nie każde wesele jest nieszczerą, wymuszoną farsą.
Wiadome jest, że na tego typu rodzinnych imprezach każdy stara się zachować jakiś poziom, inaczej zachowujemy się na grillu ze znajomymi, a inaczej wypada zachować się na weselu.
Dodanie określenia 'polskie wesele' świadczy wyłącznie o zakompleksieniu - powszechne uważanie, że inne, zwłaszcza zachodnie jest lepsze, jest takim naszym grzechem narodowym.
Byłeś na wielu zagranicznych, 'niepolskich' weselach? Zauważyłeś jakiś specjalny luz, szczerość i brak pozowania?
Poza tym zadaniem fotografa jest wykonanie zdjęć, wesel można nie lubić - przecież nie każdy lubi i musi lubić swoją pracę. Nawet nie wypada oceniać, że ktoś się zachowywał sztucznie itd., nie za to nam płacą.
Mam i małe flashe, mam i duże, studyjne o różnej mocy i z różnymi modyfikatorami. Wszystko zależy od ilości miejsca, wielkości i wysokości pomieszczeń. Ale też potrafię wykorzystać światło kamerzysty, świeczek, jakichś ostrych punktów świetlnych w kościołach czy innych trudnych miejscach. Jak to określił jeden z forumowych kolegów występujący chwilowo w roli Młodego, wysysam światło z miejsc, w których nikt się go nie spodziewał (przy okazji, pozdrawiam).
Później pozostaje jeszcze kwestia zmiksowania tych różnych źródeł, ale to już inna historia.
Watek, zdaje się, szczęśliwie wolnym lotem zmierza ku końcowi, porwę się wiec i ja na kilka slow podsumowania, szczególnie nawiązując do ostatnich wypowiedzi.
Chciałbym przy tym zostawić kwestie personalne i spuściznę Jarosława zalinkowaną w tym wątku wziąć jedynie za przykład estetyki – ogólnie - opozycyjnej do tego, co robie i lubię ja i porozmawiać o dwóch filozofiach pracy, zas do jego prac tu przedstawionych odwołać się tylko raz, w podsumowaniu.
Jak bardzo słusznie wyżej zauważył(a) mamiyka możemy mówić tu o dwóch „kierunkach”: fotografii ślubnej i reportażu ślubnym jako formułach rozdzielnych i choć pozornie podobnych, bo dotyczą tego samego – to w filozofii pracy i efektach całkowicie innych. Ja sądzę, że jest też coś nie tyle pomiędzy, co reportaż – źródłowo uważany za formułę czasem nawet okaleczającą estetycznie, także może być ładny i mieć swoje piękno lub choćby „piękno”.
Kilka faktów – fotografia ślubna, to rejestracja wydarzeń z głównym kluczem jakim jest poprawność. Koszta? - inwazyjność i ustawianie – trudno tu mówić o niewidzialności fotografa w chwili, kiedy świeci jedną lub czterema lampami w kościele bądź na sali, zaś nawet w trakcie ceremonii wykonuje zdjęcia pozowane. Nie można tu wymagać chwytania naturalnych emocji i budowania historii, bycia podglądaczem, świadkiem, fotograf jest w dużym stopniu reżyserem zdarzeń i światła. Zyski? Lampy/ilość światła i troska o BW pozwalają na rejestrowanie scen z dużą dozą poprawności, ostrością i „kryształowością”. Zdjęcia są bardzo klarowne, niemal studyjne.
Reportaż ślubny? – dokumentacja wydarzeń z priorytetem „niewidzialności” fotografa, bazująca na świetle zastanym i pewnego rodzaju wizji artystycznej fotografa, z akcentem na nieinwazyjne chwytanie emocji. Ja przy tym dopuszczam opcje zdjęć portretowych kiedy jest na to odpowiedni moment (na pewno nie w kościele), natomiast już w sam bieg wydarzeń nie ingeruje. Koszta? - ziarno i mniej sterylne kadry. Zyski? - zachowanie klimatu sceny zastanej – innej dla każdego, poszczególnego ślubu, emocje i wydarzenia na zdjęciach i dynamika całości.
Mam po lekturze kilku powyższych postów wrażenie, że jeśli nie doświetlam się studyjnymi lampami na weselu i lubię ziarno, a moje zdjęcia celowo zmiękczam, bo nie lubię cyfrowej żylety, to jestem technicznie ułomny, ot – fotograficzny Nikifor.
Zatem zacznijmy od terminologii - czy „techniczna doskonałość” to czystość klatki, poprawne WB i chirurgiczna ostrość? Techniczna w jakim sensie – że trudniej ja zrobić, czy że zdjęcia są „technicznie” lepsze? I dalej w takim razie – „technicznie” czy „technologicznie”? ;)
Przez pierwszy rok mojej pracy na ślubach mocno świeciłem, mam o tym jakieś pojęcie. Mamy lapę/zestaw lamp, dostosowana moc błysku odpowiednie ich rozstawienie, sprawdzone nastawy puszki co daje efekty mocno przewidywalne, stale i kontrolowane. Tyle, ze przy tej perspektywie trudno mówić o klimacie sali, klimacie kościoła, o odrębności miejsca, bo inwazyjny, sterylny błysk dewastuje klimat sceny i poniekąd wygląd ludzi, jest bardzo wyraźnie dostrzegalny na twarzach. Czyż w kościele mariackim nie można by rozstawić 4 lampy, ba – 10 lamp i naświetlić ten kościół jak w jasny dzień? I jakkolwiek zdjęcia będą ostre i jasne – „technicznie doskonale” – dla mnie te walory będą ich największą ułomnością. Podobnie z salą - każde zdjęcie z wesela będzie mieć ten sam format i rozkład światła/cienia, plus żyleta.
Mamiyka i inni wskazują także podstawową opozycję: napięcie na linii historia vs ładność. Często tez pojawia się kwestia „technicznej doskonałości” jako synonimu ładności sensu stricte – „ludzie na tych zdjęciach są ładni”. Reportaż totalnie humanistyczny, skrajnie brutalny – mający urodę PM w głębokiej dupie jest mi wielce odległy. Młodzi musza wyglądać dobrze i także dla mnie jest to jeden z priorytetów. Czy można odmówić urody PM z podlinkowanych przez mnie materiałów? - pewnie i można, da się wszystko – niemniej mnie i sobie samym one się podobają bardzo, co mam nadzieję potwierdza ich wnukowie:
http://img390.imageshack.us/img390/8871/026img.jpg
http://img524.imageshack.us/img524/4568/011img.jpg
Zatem: reportaż nie musi oznaczać „brzydko”, chyba, że dla kogoś synonimem brzydko jest ziarno; staram się zostawić w swojej pracy duży margines na estetykę, lubię, kiedy moje panny młode się sobie podobają i tak jest, choć jednocześnie myślę, że porą fajną na glamourową „ładność” i nacisk na urodę jest bardziej plener niż reportaż.
Dochodzimy do finału: praca ze światłem zastanym, która ma w mojej opinii zupełnie inny wymiar i wymaga zupełnie innych środków (naturalnie mniejszych nakładów logistycznych), innej filozofii pracy i jednak upieram się, że jest roboczo trudniejsza, niż studyjny błysk, wymagający perfekcyjnego opanowania parametrów i nastawów lampy – ale jednak w dłuższej skali te czynności i ich efekty są stałe i powtarzalne. Przy pracy ze światłem zastanym do ilości i charakteru światła dobiera się kadr, parametry, nawet perspektywę – innymi słowy: nie nagina się rzeczywistości do siebie, ale w pewien sposób siebie do rzeczywistości. Ustalanie proporcji światła, zachowywanie klimatu sceny, wykorzystanie świateł w tle, grę światła i cienia; przy inwazyjnym błysku nie ma o tym mowy; wreszcie jakby nie było fotografia - gr. photós - światło; grápho – piszę – rysować, pisać – rysowanie za pomocą światła ;)
Nie chciałbym wyszukiwać przykładów spektakularnych, poruszajmy się w obrębie tych czterech materiałów, które przedstawiliśmy do wglądu. Wyobraźmy sobie co zostałoby na zdjęciu z tej pięknej i misternej gry światła, gdybym przywalił tu flashem bądź lampami:
http://img94.imageshack.us/img94/2745/swiatloy.jpg
Przy tym oczywiście jestem absolutnie przekonany, że Jarosław umie pracować ze światłem zastanym, a nie pracuje bo nie chce. Jak zaznaczyłem, to jest kwestia filozofii.
Ku finałowi. Mój ukochany fotograf, uważany przez wielu za najlepszego fotografa/reportera ślubnego na świecie – Jeff Ascough (www.jeffascough.com) nie używa flesza w zasadzie w ogóle. Robocze czułości to ISO 3200-6400. Trudno powiedzieć, że wg kryteriów przyjętych w postach powyżej, jego zdjęcia maja jakąkolwiek „techniczną doskonałość”.
Są także przecież – i nie jest to w żadnym razie żadna aluzja - panowie, którzy w swoich nowoczesnych zakładach realizują perfekcyjnie swoje wizje – f8, mocne flesze, kolorowo i ostro, najlepiej z radosnym tłem. Czyż nie są to zdjęcia technicznie doskonale? Być może. Rynek weryfikuje ich pozytywnie - mają rzesze klientów i fanów, całe pokolenia – są wybitnymi rzemieślnikami, robią ładne zdjęcia, które ponieważ są obróbkowo neutralne - będą aktualne także za 20 lat. Tyle, że ja raczej wierzę w nieśmiertelność treści, nie formy.
A jeśli synonimem „ładnie” ma być jasno i ostro, z obowiązkowo poprawnym WB, to ja powiem za Grochowiakiem, niczego nie rozstrzygając, a jedynie mówiąc za siebie:
Wolę brzydotę
Jest bliżej krwiobiegu
Słów gdy prześwietlać
Je i udręczać
Ona ukleja najbogatsze formy
Ratuje kopciem
Ściany kostnicowe
W zziębłość posągów
Wkłada zapach mysi
Są bo na świecie ludzie tak wymyci
Że gdy przechodzą
Nawet pies nie warknie
Choć ani święci
Ani są też cisi
Dzięki za przydługą lekturę, pozdrawiam, z mojej strony tyle :)
Zanim odniosę się do powyższego to wyjaśnię, że fotografię obu bohaterów wątku cenię i lubię. Nie mam faworyta, bo obaj się różnią nieco w warsztacie, ale obaj też kładą nacisk na klasyczne ujęcia gdzie chwytają "detal i emocje". Te dwa słowa klucze opisują dzisiejszy trend w fotografii ślubnej, której my (prawie) wszyscy się poddajemy. Nie uciekniemy od tego, bo to się podoba większości, a co tu dużo pisać, jest to dobre i fajne...
Fajne jest również to że każdy dąży do jakiegoś tam swojego stylu, a przez to jest nieco różnorodniej i jest z czego wybierać. Właściwie ten temat nie ma końca, można pisać i pisać, ba niektórzy nawet niemal tworzą eseje czy poezję na ten temat... , no bo skoro to kochają to dlaczego nie.
Ale do rzeczy, słusznie Adam napisał o świetle zastanym, ale wydaje mi się też, że takie podejście kiedyś byłoby niemożliwe, a przynajmniej nie w takim stopniu?
Toż to właśnie ostatnie lata pozwoliły na w pełni używalne ISO 1600 lub 3200. Fakt, że jasna optyka była już od dawna, ale to za mało. W gruncie rzeczy wszyscy się częściowo wzorujemy na fotografii Jeff a Ascough, mojego ulubionego Murray a, czy innych, bo to oni byli pierwsi w tym co robią, wyszli co prawda z analoga ale również mieli wcześniej dostęp do topowego sprzętu foto. Więc na dzień dzisiejszy łatwo się mówi, że pracujemy bez lamp, przy okazji stając się niewidzialnymi w swojej pracy. Jednak kiedyś bez lampy wręcz nie dało się obyć. I to wtedy ("kiedyś") korzystanie ze światła zastanego było naaaprawdę trudne, nie niemożliwe ale po prostu ograniczone.
Chwila, bo to zabrzmiało, jakbym zawsze i wszędzie korzystał ze sztucznego światła. W kościele mam na koncie tylko próby z flashami sprzed lat, ostatnie lata to w zasadzie zastane lub dobłyski z EXa na stopce. To, że wygląda to inaczej niż u Ciebie, to kwestia dopracowania i obróbki.
Właśnie robię sesję, gdzie nawet nie tknąłem wyzwalacza, ciemno, mroczno, kolorowo i ze smugami. Ponieważ nie mam jeszcze pozwolenia, zaproszę Was na oglądanie za jakiś czas. Kadry i światło będą trochę jak u Adama, wykończenie moje. Ciekaw będę Waszego zdania.
Czyli kończąc, jak widzę, że jest ładne światło, to nie wjeżdżam z kolejnym. Jak nie ma, to wyjmuję swoje, żeby później w PS uniknąć wyciągania cieni, BW i dodawania ziarna.
Z tym światłem zastanym tworzącym klimat i nastrój miejsca to jest trochę śliska sprawa. Po pierwsze światło jest po to aby dane miejsce na tyle dobrze oświetlić żeby z jednej strony dzieci a z drugiej osoby starsze nie miały zbytniego problemu z przeczytaniem słowa drukowanego z książeczki do nabożeństwa. Podobnie na sali weselonej zbyt głęboki nastrój mógłby grozić udławieniem się ością czy inną niedopatrzoną kostką z sałatki. Nastrój i klimat tak naprawdę jest na sali tańca aby w półmroku ukryć błądzące tu i tam ręce podochoconych facetów pierwszymi półlitrówkami. Parę godzin później to intymne oświetlenie będzie sprzyjało spontanicznie ucinanym drzemkom i innym weselnym uciechom.
Aby było śmieszniej to oko ludzkie ma taką pewną cechę, która nie sprzyja fotografowaniu przy świetle zastanym. Po prostu adoptuje się do światła zastanego a jeśli warunki te są kiepskie może nawet zwiększyć swoją czułość. Na przykład białą kartkę oświetloną światłem żółtym po pewnym czasie będziemy widzieli dalej jako białą. Czyli ten cały nastrój i klimat jest wyciśnięty sztucznie z matrycy dzięki obróbce a szczególności selektywnemu wyciąganiu kolorów przez co staja się nienaturalne a raczej niezgodne z prawdą. Inaczej- tych nastrojów i klimatów nikt nie widzi poza fotografem oferującym taki rodzaj zdjęć.
Panta rhei. Jeszcze nie tak dawno szczytem profesjonalizmu było fotografowanie na najmniejszych czułościach i na najbardziej przymkniętych przesłonach. Pamięta ktoś jeszcze ,,Grupę 64,, ? A dziś tylko pełna dziura i ISO 6400.
nie no przecież jeśli mowa o świetle zastanym to chodzi o to, żeby nie walić lampą błyskową - która daje nienaturalne światło, nawet jak się odbije od sufitu itp. - zawsze to będzie nienaturalne światło.
Nie chodzi o klimat który się tworzy w obróbce ani o wyciąganie kolorów ale o kierunek padania światła i jego intensywność.
Ja myślę że te nastroje i klimaty są widoczne nie tylko przez fotogafów oferujących takie zdjęcia....
Jak sobie wyobrażasz załączoną fotkę z lampą błyskową ?
Chyba F 64 ?
Ja bym tego zdjęcia nie robił bo i niby w jakim celu? Tak się na weselu kurzyło, że aż dziewczynce wpadło coś w oko? Ale jeśli już to bym inaczej skadrował i użył umiejętnie lampy aby zlikwidować ten cień na policzku dziewczynki.
Ale tam chodzilo o max. GO i krajobrazy, z tego co pamietam:
http://en.wikipedia.org/wiki/Group_f/64
w opozycji do piktorialistow:
http://en.wikipedia.org/wiki/Pictorialism
Tam chodziło o maksymalną ilość szczegółów w światłach i cieniach stąd powstała strefa czasowa adamsa. Zerknij na zdjęcie Róża na desce.
Popatrz na nos i usta tej pani wyglądają jak by je miała doklejone.
Sergiuszu - chciałbym nieofensywnie zapytać, czy masz jakieś doświadczenia z fotografowaniem slubów, poza plenerem, który można znaleźć na twojej warsztatowej stronie -
http://www.warsztatyfoto.com.pl/f.php5 - GALERIE - PLENER ŚLUBNY 02 05?
szczególnie interesują mnie fotografie nr 35 i 31, dziwnie niezbieżne z twoim wywodem.
nie bardzo przepadam za wywlekaniem linków ze stopek, no ale skoro rozmawiamy, a każdy ceni swój czas, chciałbym wiedzieć, czy mówiąc o świetle zastanym przemawiasz jako fizyk, filozof czy może fotograf.
ja pokazałem przykłady jak rozumiem i jak wykorzystuje światło zastane. wydaje mi się, że znam flesz przyzwoicie, ale nie perfekcyjnie. chętnie poznałbym zasady umiejętnego użycia lampy, o którym wspominasz i co przez to umiejętne jej uzycie rozumiesz.
:shock:
Scena przedstawiona na zdjęciu trwała pewnie kilka sekund. Nawet gdybym miał lampę na sankach, to zanim bym ją włączył, rozejrzał się jak błysnąć/od czego odbić i jak skompensować, już dawno byłoby po ptokach. Nie wspomnę o zerknięciu na fotkę i histogram na wyświetlaczu i kolejnych, poprawionych ujęciach.
Wiem, jeszcze dużo nauki przede mną...
Co by nie pisac to fakt jest niezbity. I Jaroslaw i Adam co by nie robili i jak to trzepia z tego niezla kase.
jeden z lepszych wątków jaki sie tutaj ostatnio pokazał :) pomijam osobiste wycieczki bo ich nie rozumiem :(
to właśnie z takich wątków można się więcej dowiedziec niż z ciągle wałkowanych pytań: "jakie szkło kupic do slubniaków?" [ okropnośc ]
myslę, że i jeden i drugi fotograf, choc prezentują inny styl pracy, fotografowania i mają inne wizje, światopogląd to są świetnymi fachowcami w tym co robią...mistrzowsko opanowali swoją dziedzinę, wiedza co chcą osiągnąc, i jak to zrobic, są doceniani [ również finansowo ],
i oto chyba chodzi :)
Rycerz, no widzisz. To podziekuj mi za pytanie a moderatorowi za wyluskanie z reszty :)
Wątek bardzo ciekawy, dziękuję obojgu tytułowym fotografom jak i reszcie komentujących za masę cennych uwag. Temat roku 2009, zdecydowanie! :)
habakuk-
Wiesz, fotograf to taki dziwnie porypany zawód, że raz masz do sfotografowania ślub a raz hemoroidy. Dlatego trzeba się trochę orientować w tym i tamtym. Budowa ludzkiego oka czyli co i jak tam działa to zakres wiedzy z pierwszej klasy szkoły fotograficznej. Wiedza ta przydaje się szczególnie teraz kiedy cyfrowy zapis jest tak nieprzychylny ludzkiemu oku. Doświadczenie w fotografowaniu ślubów mam niewielkie bo ledwie trzydziestoletnie. Co do tej galerii to mi się kończą zdjęcia na numerze 33 ale większość powinna być też na forum http://canon-board.info/showpost.php...1&postcount=57
Proszę bardzo:grin: http://canon-board.info/showthread.php?t=38575
Dla sporej większości użytkowników forum jestem starej daty i jestem wierny swoim zasadom. Przynajmniej dla mnie istnieje coś takiego jak etyka fotografa. Był kiedyś taki slogan reklamowy firmy Agfa- „małe pudełeczko intymnych wspomnień” a na zdjęciu pudełko z filmem. Nie publikuję w sieci ani gdzie indziej zdjęć, które wykonuje na zlecenie klientów. Wyjątkiem są zlecenia kiedy zdjęcia są publikowane.
Sergiusz, klasa - etyka!
Jakiekolwiek barwy "wyciśnięte są sztucznie z matrycy", bo ma ona zupełnie inną funkcję uczulenia spektralnego niż oko ludzkie. Barw "naturalnych, a raczej zgodnych z prawdą" nie da się uzyskać na zdjęciach niezależnie od warunków oświetleniowych panujących na planie fotograficznym i nikt o zdrowych zmysłach nawet nie próbuje. Nie znaczy to jednak, że nie da się uzyskać barw, które oddadzą nastroje i klimaty, które zobaczył fotografujący podczas wykonywania zdjęć - w przeciwnym razie fotografia barwna byłaby zawsze odbierana jako fałszywa i sztuczna (a sztuczna i fałszywa jest z natury).
Na marginesie nadmienię, że cały omawiany problem ma cholernie marginalne znaczenie w przypadku fotografii monochromatycznych.