Strebor, błyskanie na akceptowalnym poziomie, na poziomie klasycznych szkolnych fotografów jest do nauczenia się w 20 minut.
Wersja do druku
Strebor, błyskanie na akceptowalnym poziomie, na poziomie klasycznych szkolnych fotografów jest do nauczenia się w 20 minut.
Dziękuję za obronę Kolekcjoner. Czytam inne posty, dlatego nie komentuję tego typu postów. Być może zrobiłem błąd, że nie napisałem postu w tym dziale. Być może wtedy krytyka nie byłaby lawinowa. Być może krytykanci mają rację i powinienem więcej poczytać...Faktem jest, że nie znam się na sprzęcie, napisałem ten post i mam nadzieję na Waszą pomoc.
Wracając do wątku...
...chciałbym pstrykać zdjęcia w szkole i potrzebuję pomocy w doborze sprzętu. Prosiłbym o propozycję, podpowiedź (zwłaszcza oświetlenia) lub komentarz sprzętu, który (według laika) jest propozycją wystarczającą .
Co ci można poradzić jak nie masz najmniejszego pojęcia o pracy ze światłem błyskowym? Ustaw zielony kwadracik w aparacie i rób zdjęcia z wbudowaną lampą a później baw się w komputerze wycinając tło i tworząc kiczowate obrazki jak ten przykład z butem który podałeś. Z czasem może dojdziesz do wniosku, że czegoś ci brakuje i dopiero wtedy myśl o inwestycjach. A na razie rób tym co masz i zwracaj uwagę na to jak dziecko ustawić a nie lampy. I nie psuj rynku robiąc za free, za wykonana pracę wynagrodzenie się należy.
Ostatnio zostałem poproszony o wykonanie pamiątkowych zdjęć absolwentow jednego z krakowskich gimnazjów. Część zdjęć w formie tablo, część w formie zdjęcia grupowego. Korzystałem z tego co posiadam w stopce tj. 10-22, 28 i 85, plus 430 i parasolka. Największym problemem w tego typu fotografii ( faktycznie większość takich zdjęć przynoszonych do domu przez dzieciaki to "gnioty" ) nie były kwestie technicznie czyli zapanowanie nad światlem zastanym i fleszem, czasem, przysłoną ale sam kadr. Mogłoby się wydawać, że jest on mało twórczy, prosty i banalny, ale wcale tak nie jest. Istotne jest ułożenie uczniów-nauczycieli w grupie, ułożenie w dwa, trzy rzędy, według wzrostu, koloru ubrania, postury itp. Dopiero w domu przy obróbce stwierdziłem, że można było inaczej ustawić osoby. Istotny jest dobór tła, podpisów itp. W przypadku tablo ciężko było zmusić uczniów do swobodnego delikatnego uśmiechu, inni z kolei okazali się nad wyraz "wylewni". Przy składaniu tablo, diametralnie różne wizerunki "psuły" ogólny odbiór fotografii. A co do sprzętu, to wydaje mi się, że takie zlecenie można byłoby wykonać choćby kitem ( i tak trzeba przymknąć ), portretówką 50 1.8 ( mam na myśli kropa ) i 430 z parasolką ( sufity w szkołach dość wysokie ). A zdjęcia wykonałem wyłącznie po kosztach, ciesząc się, że zdobywam kolejne doświadczenie. Pozdrawiam.
...to bratanek dyrektorki stoi wyżej od męża szatniarki. Wysoko postawionym może okazać się syn woźnego...najwięcej zależy który będziesz "w kolejce do tronu" :)
Specjalnie przejrzałem swoje zdjęcia klasowe (w sensie jak chodziłem do szkoły i ktośtam pstrykał), oraz późniejsze zdjęcia klasowe mojej córki i...szału jakościowego to nie ma. Wystarczy kompakt klasy S5IS (lub jego następca) lampa EX430 oraz coś co kształtem przypomina statyw...whole
Pozdrawiam.
Jak robisz śluby tzn, że jesteś dobry w temacie.
Mnie zajęło ok 4 lat pstrykania reporterki zanim się odważyłem zrobić pierwszy ślub.
Sprzęt który masz wystarczy Ci. Tylko zainwestuj w światła i modyfikatory. 2x 300Ws powinno dać rade oświetlić całą klasę. Do portretów dodasz swoją 430tkę. Do tego parasolki. I jakiś system wyzwalania lamp. Może być kabel do 430tki i fotocele na lampach lub jak tam ci będzie wygodniej ;)
Do zawieszania tła ja używam Impact i działa. Jakie tła to już twój wybór.
Jest to bardzo trudny teren, okupowany przez te same firmy (w danym mieście lub dzielnicy)
Mam kontakty z takimi placówkami i widzę, co się dzieje. Nigdy (!) nie próbowałem proponować takich usług. No chyba, że masz jakieś wejścia ("od zachrystii").
Zacznij od "badania rynku", a nie od zakupów.
Jest to skala jeszcze szersza. Tak naprawdę liczy się tylko duży gracz a tych jest kilku. W swojej karierze miałem "przyjemność" przez chwilę się tym zajmować pracowałem dla nich.
http://www.mawi.pl/
Jest tak, że robisz wszystko i każdemu i liczysz na wykup na poziomie 30-50%
Wejść w ten rynek jest bardzo trudno bo ponieważ:mrgreen::
- Dyrektor jest na procencie od zysków,
- Nauczyciele mają za free i kalendarze + cała otoczka okołoobsługowa (bazy danych, pomoce dydaktyczne, w przedszkolach organizowanie zabaw i bali podczas których robi się zdjęcia, itp.)
- zgoda rady rodziców (spróbuj przepłacić giganta - zaoferować lepszą ofertę i zarobić na tym)
Sprzęt, nieistotny. Jak się tym parałem ok. 3lata temu mieliśmy każdy po dwa analogowe nikony f2 do każdego 105mm i 35mm, lampa Metz typu młotek, i jakieś dwie lampy z parasolkami wyzwalane przez kabel synchro. Wszystko zblokowane tak by nic nie poprzestawiać i dokładna instrukcja obrazkowa jak co poustawiać, ty miałeś tylko dobrze wyostrzyć i nie myśleć tylko - patrz instrukcja. plus dwa tła własny samochód i dawaj. Filmy wysyłałeś do Warszawki i przychodziły odbitki które rodzice z radością kupowali.
Mieli własne fotolaby, gdzie wszystko robiono. Poznałem to z różnych stron, bo także jako nauczyciel i członek prezydium rady rodziców w przedszkolu.
Pozdrawiam i powodzenia.
P.S. dzisiaj wszystko działa tak samo tylko zmienili aparaty na nikony d40 +18-105, lampy po staremu.:???:
Jako członek rady rodziców w przedszkolu zaproponowałem, że zrobię zdjęcia dzieciom po kosztach odbitek a zysk przekazany będzie na konto rady rodziców. Tyle że zaproponowałem to na zebraniu rady a nie dyrektorce. Członkowie rady z zachwytem przyjęli propozycję, dyrektorka miała średnio zadowoloną minę. Zdjęcia robione przez pana przebranego za misia podczas balu w przedszkolu sprzedawane były po 20-30zł. Dyrektorka na moje zdjęcia ustaliła cenę 3zł (!) co przy liczbie zdjęć ok. 100szt. dało symboliczny wpływ na konto rady rodziców. Dlaczego nie ustaliła powiedzmy 15zł? Albo i więcej bo zdjęcia nie chwaląc się były dużo lepsze niż te robione przez misia fotografa. Od wychowawczyń dowiedziałem się, że rodzice są zachwyceni zdjęciami i bardzo chętnie kupiliby dodatkowe odbitki. Poszedłem rozliczyć się do dyrektorki. Dałem jej wcześniej dajmy na to 100 zdjęć za które zapłaciłem 70zł a ona oddaje mi pieniądze za 93 zdjęcia plus do tego 7 zdjęć, których rodzice nie kupili. Dołożyłem więc do tego interesu 5zł nie licząc zmarnowanego czasu i paliwa. No cóż, popatrzyłem na dyrektorkę z politowaniem i wyszedłem. W ten oto sposób wyleczyła mnie z głupich pomysłów a sama przy następnych okazjach inkasowała działkę od misia fotografa.